Rycerz w białym habicie

Tygodnik Powszechny 13/2011 Tygodnik Powszechny 13/2011

Prostolinijny, bezkompromisowy, ale ciekawy świata i ludzi. Wychował pokolenia opozycjonistów. Jego głośny list w sprawie kryzysu Kościoła nie był pierwszy – wcześniej pisał do komunistycznych władz, m.in. do Edwarda Gierka.


O. Wiśniewski: –  Z ROPCiO jest skomplikowana historia. Na początku były plany powołania komitetu obrony praw człowieka. Po wypadkach radomskich naród nie miał swojej reprezentacji. Powstała myśl, by powołać ciało, do którego wejdą ludzie z różnych środowisk (KOR-owskiego, bardziej prawicowego – skupionego wokół Czumów, i akademickiego, które później tworzyło Latający Uniwersytet). Przyjechał do mnie Andrzej Czuma z pytaniem, czy na to idę. Odpowiedziałem, że oczywiście, i podpisałem „Apel do społeczeństwa polskiego”. Równocześnie grupa skupiona wokół Czumy i Leszka Moczulskiego 26 marca 1977 r. powołała zamiast komitetu ruch ROPCiO, a Wolna Europa wśród sygnatariuszy wymieniła także moje nazwisko.

O. Ludwik opowiada dalej: – Z Ruchu wycofał się ks. Jan Zieja i Antoni Pajdak. Rozmawiałem z Zieją, Kuroniem, Czumą, Moczulskim i w końcu doszedłem do wniosku, że zostaję. Dostałem także propozycję należenia do KOR-u. Nikogo nie pytałem, jeżeli chodziło o wyrażanie poglądów, ale już angażowanie się w pracę, która wymaga wyjazdów i poświęcania czasu, na to zgodzić musieli się przełożeni. W sprawie KOR-u prowincjał poprosił, abym nie należał. Dzisiaj ludzie pytają, dlaczego w ROPCiO, a nie w KOR-ze. Odpowiadam zatem, że to skomplikowane – że miało to inaczej wyglądać. Nie chcieli razem współpracować – to był ten „robak”, który prawie od początku toczył ową budowlę.

I nastała wolna Polska

– Pamiętam, że w 1990 r. Olek Hall z Andrzejem Wielowieyskim przyszli do mnie i namawiali, abym poparł Mazowieckiego w wyborach. Odpowiedziałem: „Co wy robicie? Pierwszym prezydentem w wolnej Polsce nie może być nikt inny, tylko Wałęsa!”. Niestety Wałęsa zdążył wówczas wielu poobrażać – mówi o. Ludwik.

O. Dostatni: – Kiedy pod koniec lat 80. zaczął kruszyć się komunizm, słuchałem rekolekcji głoszonych przez Ludwika, które mnie rozczarowały. Używał frazeologii bardzo silnie patriotycznej. Miałem wrażenie, że taki język już się zdezaktualizował, sprawy wiary i Kościoła są już w innym miejscu. Jakby Ludwikowi zabrakło klucza do nowej rzeczywistości. Jego wychowankowie znaleźli się po wszystkich stronach ówczesnych sporów. Sądzę, że konsekwencją tych zmagań był wyjazd w 1990 r. do Petersburga, by odnowić dominikańską parafię św. Katarzyny.

– Czy się zniechęciłem? Nie, nie. To nie był mój pomysł – o. Ludwik zaprzecza. – W ogóle nie myślałem, że sam mogę pojechać. Natomiast męczyłem ówczesnego prowincjała Tadeusza Marka, aby mi dał rok urlopu. Tłumaczyłem, że jestem zmęczony. Któregoś dnia spotkaliśmy się w klasztorze krakowskim. Zapytałem: – Ojcze, i jak tam ze mną będzie? Odpowiedział pytaniem: – A może byś do Rosji wyjechał – tam byś się przydał? W moim wieku i bez znajomości języka – wariactwo! Poprosiłem o tydzień do namysłu. Ostatecznie bardzo się cieszyłem, że inicjatywa wyszła od przełożonego. To dobra sytuacja, ułatwiła mi także powrót po sześciu latach do Polski.

Tymczasem o. Wiśniewski, poruszając niebo i ziemię, przywiózł w 1991 r. do Częstochowy na Światowy Dzień Młodzieży z Janem Pawłem II aż dwa tysiące Rosjan – bez pieniędzy i paszportów.

Ściana

Złota 9. – Uważam, że zbyt mało wychowuje się młodych ludzi do odpowiedzialności za kraj. Na to trzeba zwracać teraz uwagę. Patriotyzm? Nie da się jednym zdaniem powiedzieć, czym jest. Jeżeli Polskę uważa się za dom, który trzeba urządzać, i jeżeli się człowiek czuje za to odpowiedzialny, to tym jest właśnie patriotyzm.

Młodzi. – Dlaczego się do mnie garną? Nie wiem, czy się garną. Dla tych, którzy przychodzą, jestem właściwie pradziadkiem. Przy mnie nie są antykościelni.

Bycie księdzem. – Czy przeżywam ciemne noce duchowe? Codziennie – śmieje się. – W młodości wydawało mi się, że bardzo łatwo być księdzem. Teraz, na stare lata, myślę, że nie jest łatwo. Trudna jest odpowiedzialność za innych, poczucie słabości. Ludzie patrzą na księdza, jak na nie wiadomo co.

Wiara. Nie tylko bycie księdzem z czasem staje się coraz trudniejsze. Także wiara, gdy dojrzewa, coraz więcej kosztuje. – Wiele rzeczy nie rozumiem. Czasem staję pod ścianą i wtedy trzeba po prostu wzbudzić akt wiary. Może nawet w starszym wieku jest to częstsze niż w młodym – zastanawia się. – W młodym wieku jest więcej spontaniczności, człowiek wszystko chwyta w biegu. Na starość robi się bardziej ostrożny, już tak nie biegnie, chciałby więcej sprawdzać. Widzi, że nie takie to wszystko proste, że tylko wydawało mu się, iż tak strasznie dużo wie o Panu Bogu, a tymczasem się okazuje, że wie bardzo niewiele. Częściej pyta: dlaczego?

Częściej myśli się o śmierci? – Za dużo chciałby pan wiedzieć.

Współpraca: Andrzej Brzeziecki
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...