Wspólnota Małżeństw

List 6/2011 List 6/2011

Internetowe Forum Pomocy Wspólnoty Trudnych Małżeństw „Sychar” samym swoim istnieniem unieważnia pogląd, że w katolickich rodzinach nie ma problemów

 

lekarz pierwszego kontaktu

Ognisko to także spotkania nieformalne, przy kawie, przy grillu i... na sali sądowej. Członkowie wspólnoty wspierają się, gdy dzieje się coś złego – dzwonią do siebie, modlą się za siebie, są w stałym kontakcie. Są też tacy, którzy przychodzą na kilka spotkań i znikają. „Może im nie odpowiadało to, co proponujemy? A może właśnie skorzystali i już nie są »trudnym małżeństwem«?” – zastanawia się o. Andrzej Migacz. Wiadomo o jednej parze, która przychodziła na spotkania w trakcie sprawy rozwodowej. Porozumieli się jednak, zażegnali kryzys i przeszli do ruchu małżeńskiego Equipes Notre Dame. „Jesteśmy jak lekarz pierwszego kontaktu – śmieje się Agnieszka. – Są tacy, którzy pojawiają się, znajdują odpowiedź na swoje pytanie i znikają; są tacy, którzy potrzebują więcej czasu na to, by dotrzeć do sedna problemu; są i tacy, dla których nasza wspólnota była początkiem innej drogi duchowej”. Agnieszka przez pewien czas miała wątpliwości, czy to dobrze przebywać ciągle w towarzystwie osób, które dotknęło to samo, co ją; czy słuchając kolejnych dramatycznych historii, nie gnuśnieją w swoim rozczarowaniu, zamiast budować na nowo swoje życie. Znajoma misjonarka poradziła jej jednak, by za każdym razem powierzać Bogu trudne sprawy, z którymi ludzie przychodzą na spotkania. Agnieszka starała się też przebywać wśród znajomych, którzy mają pełne rodziny.

nie wiesz, co mówisz

Małgosia trafiła do Wspólnoty Trudnych Małżeństw w styczniu tego roku. Półtora roku temu rozwiodła się z mężem. Kilka lat temu jej mąż związał się z kobietą o siedemnaście lat młodszą. Kupił sobie motor, obraził się na nią i na ich nastoletniego syna. Odwiedzał ich, ale ciągle się spieszył i narzekał, że syn nie chce z nim rozmawiać. Koleżanki pocieszały Małgosię, że to książkowy przykład kryzysu wieku średniego. „Pewnie tak – odpowiada Małgosia – ale w takich sytuacjach wina zawsze leży po obu stronach, choć może nie jest równomiernie rozłożona”.

Ciągle jeszcze zbiera się po traumie, jaką był rozwód, chociaż nie płacze już całymi dniami. Zabronił jej tego syn. Powiedział, że jeśli jeszcze raz zapłacze przez męża, przestanie chodzić do szkoły. Dotrzymał słowa, więc nie miała wyjścia. Musiała przestać płakać.

Przebaczyła mężowi, a dzięki wspólnocie, spotkaniom i książkom zaczyna coraz lepiej rozumieć, na czym polega małżeństwo. Jako nastolatka należała do oazy, jeździła na rekolekcje, wydawało jej się, że ma odpowiednią hierarchię wartości. „Nikt nam jednak nie tłumaczył, jak żyć we dwoje, jak na co dzień budować więź, gdy się mijamy tylko w drzwiach, bo praca, dzieci, dom, jakie czekają nas problemy, kryzysy, jak nasze dzieciństwo wpływa na późniejsze relacje w małżeństwie. To wszystko odkryłam dopiero po rozstaniu z mężem – mówi Małgosia. – Dużo się w Kościele mówi o wartości rodziny i trosce o rodzinę, ale w praktyce, jak masz problemy w domu, to zostajesz z nimi sama”.

Rozwód był dla niej bardzo trudnym doświadczeniem. Teraz nie zgodziłaby się na niego tak łatwo. Wtedy czuła się po prostu oszukana i zraniona, posłuchała oburzonej rodziny i zgodziła się. Ostrzega jednak koleżanki, które w zdenerwowaniu krzyczą, że się rozwiodą: „Nie wiesz, co mówisz”.

zapotrzebowanie

Małgosia i Agnieszka opowiadały o swoich doświadczeniach podczas tegorocznych rekolekcji wielkopostnych. Po ich wystąpieniach wielu ludzi podchodziło i prosiło o kontakt, opowiadało o swoich problemach albo o problemach swoich bliskich. „Wydaje się, że dotykamy jakiegoś bardzo żywego tematu, który jest na granicy wiary i niewiary, wierności i niewierności – mówi o. Andrzej Migacz. – Na pewno świadczy to o tym, że ludzie budują dzisiaj małżeństwo i rodzinę na bardzo kruchej konstrukcji, ale też, że mają ogromną potrzebę podłożenia pod nią jakiegoś solidnego fundamentu”.

Agnieszka myśli o założeniu fundacji wspierającej rodziny, szczególnie te z problemami. Podstawą ma być program „12 kroków”, w praktyce oznaczałoby to terapię małżeńską, rodzinną, psychoprofilaktykę, szkołę dla rodziców, być może konsultacje prawnicze. Ojciec Migacz myśli o pomocy rodzinie na każdym etapie jej rozwoju, począwszy od okresu narzeczeństwa. „Nikt, kto decyduje się na małżeństwo, nie zakłada, że jego związek się rozpadnie. Przychodzą jednak problemy, które trzeba jakoś rozwiązywać. To przestrzeń dla współczesnego duszpasterstwa” – dodaje. 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...