Spoglądając na to, co w Biblii przemijalne, nietrudno jednak zauważyć, że gdzieś w tle stale obecne jest to, co niezmienne. To tak jakby Pismo malowało portret wszech czasów, na którym tysiące chmur spraw przemijających mknie na niezmiennym nieboskłonie boskości. I chociaż pierwszy plan zapełniają prawie całkowicie obłoki, które przychodzą i odchodzą, gdzieś spomiędzy nich wyziera Niezmienny.
Wielu powinno to wystarczyć. Psalmiście nie wystarczyło, dlatego nie mówi o trzech godzinach dnia, ale o trzech godzinach nocy – mówi o straży nocnej. Dlaczego? Bo w nocy ludzie śpią. A kiedy śpią, straż nocna jest dla nich całkowicie niezauważalna. Przemija szybciej niż chwila. Tym sposobem już nie mamy prawie trzech milionów różnicy między trzema godzinami i tysiącem lat, a czas, którego się w ogóle nie zauważa, wobec czasu, który wydaje się bardzo długi.
Przemijalność jest względna, czyli prawie wszystko zależy od punktu odniesienia. Gdyby zestawić człowieka z kwiatem albo i rosą, to jego życie wydawałoby się wieczne. Gdyby zestawić człowieka z samym sobą, toby się w ogóle nad przemijalnością nie zastanowił. Dopiero kiedy punktem odniesienia staje się Bóg, życie ludzkie odsłania się jako niewyobrażalnie krótkie.
Problemy z jakością życia
Medytacja nad ludzkim życiem nie skończyła się analizą ilościową. Psalmista nie poszedł w kierunku stwierdzenia: człowiek żyje krócej, ale lepiej. Byłby wówczas nieszczery z samym sobą. Tak jak boska perspektywa pokazała, że życie ludzkie jest naprawdę krótkie i szybko przemija, tak zwykła ludzka obserwacja kazała mu powiedzieć, że życie ludzkie, chociaż zaczyna się pięknie, z czasem traci nieuchronnie na jakości. Dlatego mówi o ludziach: Stają się jak sen poranny, jak trawa, co rośnie: rankiem kwitnie i jest zielona, wieczorem więdnie i usycha (w. 5-6).
W refleksji nad jakością życia autor biblijny nie zadowala się sloganem „takie jest ludzkie życie”, ale idzie dalej. Nie dość, że człowiek żyje krótko i coraz gorzej, to jeszcze raz po raz zdaje się niszczony przez Boga. W kolejnych wersetach Psalmista powie wprost: Zaiste, Twój gniew nas niszczy, trwoży nas Twe oburzenie (w. 7). Nie chodzi o to, że cała ludzkość jest pod wpływem Bożego gniewu albo że Bóg uprzykrza nieustannie niektórym życie. W Starym Testamencie gniew Boga działa tylko w pewnych okolicznościach[2].
O tych okolicznościach mówi również Psalm 90: Stawiasz przed sobą nasze winy, nasze skryte grzechy w świetle Twojego oblicza (w. 8). To grzech człowieka powoduje gniew Boga. A że człowiek grzeszy często, nawet codziennie, Psalmista może śmiało powiedzieć: Wszystkie dni nasze płyną pod Twoim gniewem (w. 9). Żeby jednak nie być zrozumianym, iż całe życie jest nieszczęściem, Psalmista doda: Czas naszych dni – to lat siedemdziesiąt lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt; a większość z nich – to trud i marność (w. 10). „Większość” to nie wszystko.
Sprawa jakości życia leżała Psalmiście bardzo na sercu, skoro jeszcze będzie do niej wracał. W wersecie 11 pyta: Któż potrafi zważyć ogrom Twojego gniewu i kto może doświadczyć mocy Twego oburzenia? A w wersecie 15, nawet kiedy prosi o radość, wspomina Bogu o dniach, w których nas przygniotłeś, i latach, w których zaznaliśmy niedoli. I może właśnie ten werset wydaje się kluczowy w zrozumieniu powracającej idei Bożego gniewu. Jeśliby bowiem przyjąć, jak chce wielu biblistów, że Psalm został napisany w niewoli babilońskiej, to nie ma się co dziwić autorowi, że życia w takich warunkach nie nazywał błogosławionym przemijaniem.
Jeszcze inni, zwłaszcza tradycja żydowska, autorstwo Psalmu przypisują Mojżeszowi, jak zresztą podaje tytuł Psalmu: Błaganie Mojżesza, męża Bożego (w. 1). Mojżesz miałby skomponować ten Psalm niedługo przed śmiercią, po czterdziestoletniej wędrówce przez pustynię. I znowu, tak jak w przypadku niewoli babilońskiej, wędrówka po pustyni, chociaż zmierzała w kierunku ziemi obiecanej, nie była czasem beztroskim. A może trzeba przyjąć jeszcze trzecią możliwość. Człowiek, który napisał ten Psalm, myślał o swoim życiu i o życiu tych, którzy tak jak on nie doświadczali za wiele radości i szczęścia. Nietrudno i dziś znaleźć ludzi, którzy potwierdzą, że prawie całe życie było dla nich udręką i męczarnią.
To, co zaskakuje w medytacji nad jakością życia, to fakt, iż Psalmista nie ma pretensji do innych, nie użala się również za bardzo nad sobą, ale wielokrotnie powtarza, że to Bóg gniewem, oburzeniem i przygnieceniem wpływa na „jak” ludzkiego życia. Dla nas brzmi to prawie jak zarzut wobec Stwórcy albo oskarżenie samego Najwyższego Sędziego. Dla człowieka Biblii to przede wszystkim wyraz wiary, że jeśli Bóg dopuścił trud, to sam za tym trudem stoi. A skoro stoi za tym trudem, to jest szansa na coś, czego jeszcze nie było.
Nadzieja na zmianę
Gdyby Psalmista nie wiązał trudów swojego życia z Bogiem, nie mógłby się do Niego odnieść ani prosić Go o pomoc. Mógłby sam pozostać z dramatem swojego życia, ale zapewne zrozumiał, że sam nic nie może. Mógłby poprzestać na żaleniu się bliźnim, ale był na tyle mądry, by widzieć, że to nie zmieni kondycji jego życia. W przemijalności zobaczył szansę i Tego, który jako jedyny jest w stanie nie ulec przemijalności, ale ją przemodelować. Dlatego zwraca się do Boga: Naucz nas… Zwróć się, o, Panie… Bądź litościwy… Nasyć nas swoją łaską… Daj radość… Wspieraj pracę… (w. 12-17).
[2] Por. J. Goldingay, Psalms III, Grand Rapids 2008, s. 30.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.