Katolik, który nie wierzy w istnienie Szatana, nie wierzy w prawdę ewangeliczną. Powiedziałbym więc, że jest fałszywym katolikiem
Czas należy do podstawowych wymiarów ludzkiej egzystencji. Rodzimy się, wzrastamy, rozwijamy twórczo, tracimy siły, chorujemy, starzejemy się i umieramy - zanurzeni w strumieniu czasu, który nieustannie przepływa przez każdą cząstkę naszej świadomości. Zanurzenie człowieka w czasie jest jego siłą i słabością, oczywistością i trudną do poznania tajemnicą, rodzi szereg pytań, a jednocześnie jest odpowiedzią na pytanie o ludzką kondycję.
Słynne zdanie św. Pawła z Hymnu o miłości świetnie wprowadza nas w tematykę kolejnych rozważań, która dotyczy porozumiewania się aniołów. Czy jednak św. Paweł nie pisze o języku aniołów tylko w przenośni? Czy aniołowie naprawdę porozumiewają się między sobą? Czy potrzebują tego? Język jest przecież materialnym narzędziem porozumiewania się. Czy w takim razie jest sens pytania o język istot duchowych?
Ze Starego Testamentu wiemy, że w czasach przed Chrystusem wniebowzięcia dostąpiło dwóch ludzi - patriarcha Henoch i prorok Eliasz. O Mojżeszu Biblia nic takiego nie mówi, ale warto pamiętać, że podczas Przemienienia na górze Tabor Jezus ukazał się w towarzystwie Eliasza i (co ciekawe) właśnie Mojżesza, co sugerować może, że Mojżesz został również (tak jak Eliasz) cieleśnie wzięty do nieba, pomimo iż wcześniej umarł.
Skazani w Wąsoszu mówią, że na co dzień nie ma tu zwierzania się ze swoich problemów. Każdy ma swoje, ceni się tych, którzy nie wyciągają ich na zewnątrz. Medytacja to również cisza. Ale w niej pociąga ich wolność.
Radość ukazana przez taniec czy pieśń ma korzenie w kulcie bóstwa i Bóg cieszy się z takiego wyrazu wdzięczności. Dlatego lubię tańczyć i śpiewać.
Szli w pewnym sensie wspólną drogą, która stała się szlakiem papieskim: od grobu św. Stanisława BM w Krakowie do grobu św. Piotra na Wzgórzu Watykańskim
Myślę, że jako duszpasterze i kaznodzieje zbyt wiele mówimy o śmierci jako o fakcie, którym ludzi przygniatamy, powtarzając nieustannie, że prędzej czy później on nastąpi. To jest prawda dość oczywista i każdy średnio inteligentny człowiek zdaje sobie z tego sprawę. Stanowczo zbyt mało mówimy natomiast o tzw. kulturze śmierci, w dobrym tego słowa znaczeniu. O takim swoistym „nauczeniu się”, przygotowaniu do śmierci, pewnej jej mistyce.
Lęk przed śmiercią dotyczy nie tylko samego dochodzenia do niej, ale wynika również z niepewności, co czeka nas za jej progiem. Wiąże się z obawą utraty tego wszystkiego, co było radosnym i smutnym doświadczeniem w ziemskim życiu.
Utrata ukochanej osoby budzi lęk przed śmiercią jako zjawiskiem powszechnym i nieodłącznie towarzyszącym człowiekowi. Przez śmierć bliskich uświadamiamy sobie własną skończoność. Przyjęcie tej perspektywy nigdy nie było i nie jest proste dla żyjących. Strata bliskiej osoby pociąga za sobą wiele możliwych reakcji i postaw wyrażających to, jak śmierć jest przeżywana przez osobę osieroconą.