Utrata ukochanej osoby budzi lęk przed śmiercią jako zjawiskiem powszechnym i nieodłącznie towarzyszącym człowiekowi. Przez śmierć bliskich uświadamiamy sobie własną skończoność. Przyjęcie tej perspektywy nigdy nie było i nie jest proste dla żyjących. Strata bliskiej osoby pociąga za sobą wiele możliwych reakcji i postaw wyrażających to, jak śmierć jest przeżywana przez osobę osieroconą.
Być roztropnym w czas żałoby i pamiętać o tych, co odeszli wcześniej, to umacniać cnotę w ludziach
(Konfucjusz, „Dialogi”)
Reakcje psychologiczne związane z utratą bliskiej osoby oscylują wokół pojęć „grief”, „mourning”, „bereavement”. Swobodnie tłumaczone na język polski oznaczają one kolejno: smutek i żal; opłakiwanie, lament, żałobę oraz osierocenie i zachowania związane z opłakiwaniem utraconej osoby. W literaturze psychologicznej istnieją trzy zasadnicze nurty teoretyczne wyjaśniające zjawisko żałoby, są to teorie i systemy psychoanalityczne, teoria przywiązania oraz teorie zadań rozwojowych. Proces opłakiwania śmierci ukochanej osoby powinien zmierzać do momentu pogodzenia się przez osieroconego z zaistniałą stratą. Żałoba pojawia się wtedy, gdy człowiek uświadamia sobie, że zanika więź z osobą, z którą dotąd był głęboko związany uczuciowo. Bez więzi nie byłoby żałoby, zawsze opłakujemy tych, którzy byli nam bliscy. Mówiąc jeszcze inaczej, jest to cena, jaką płacimy za miłość. Zygmunt Freud sugerował, by proces ten określić pojęciem „grief work”; oznaczało to, że proces rozstania, pożegnania się trzeba przepracować w swym wnętrzu. Podjęcie wysiłku, jakim jest zmierzenie się z bólem i cierpieniem, które niesie za sobą żałoba, jest niezbędne, by doprowadzić go do końca. Jeżeli praca związana z żałobą zostanie prawidłowo przeprowadzona i zakończona, wówczas siły związane z „ego” odzyskują kontakt ze swym źródłem i ponownie uwolnione od jakichkolwiek ograniczeń i zahamowań ma ją szansę służyć rozwojowi jednostki. Dla Freuda melancholia towarzysząca temu zjawisku jest głębokim, bolesnym przygnębieniem, utratą zainteresowania światem zewnętrznym, utratą zdolności kochania, zahamowaniem aktywności oraz obniżeniem poczucia własnej wartości wyrażonym poprzez samooskarżenia i oczekiwanie na karę.
Wiek XX przyniósł gwałtowny wzrost refleksji tanatologicznej. Jeszcze w latach czterdziestych ubiegłego stulecia Charles Lindemann opublikował wnikliwe opracowanie reakcji żałoby wśród osób ocalałych z pożaru klubu nocnego w USA. Owo doniesienie, ilustrujące skutki trwogi zaznanej przez ocalałych po tragicznym pożarze w klubie Coconut Grove, stanowiło przełom w naukowej refleksji tanatologicznej. W kolejnych latach pojawiły się nowe kierunki dociekań i opracowania dotyczące psychologicznych mechanizmów radzenia sobie z lękiem śmierci. Psycholog Hermann Feifel dążył do tego, by badania tanatologiczne miały wymiar wielodyscyplinarny. Lata sześćdziesiąte przyniosły gwałtowny rozwój badań nad psychologią umierania. Cezurę wyznacza data otwarcia Hospicjum św. Krzysztofa w Londynie w 1967 r., w którym Colin Murray Parkes, psychiatra, podjął pracę terapeutyczną i naukowo badawczą nad osobami doświadczającymi żałoby. Koncepcja Parkesa nawiązywała do teorii przywiązania i żałoby jako reakcji na utratę więzi, opracowanej przez Johna Bowlby’ego.
W kolejnych latach pojawiły się pierwsze zorganizowane formy pomocy psychologicznej dla osieroconych. W Anglii jest to organizacja Cruse Bereavement Care, w Stanach Zjednoczonych Widowto Widow, by wymienić te najbardziej znane. W sferze refleksji naukowej pojawiają się śmiałe publikacje naukowe, m.in. Edwina Shneidmana oraz genialnego, acz docenionego po śmierci, Ernesta Beckera, którego refleksje stanowiły asumpt dla sformułowania Teorii Opanowywania Trwogi. Krótko przybliżając jej istotę, trzeba podkreślić, że bazując na fenomenalnych tezach Ernesta Beckera, trzech amerykańskich psychologów: Jeff Greenberg, Sheldon Solomon i Thomas Pyszczynski, tworzyło uniwersalną teorię. Zauważyli oni, że ok. 8.9. roku życia mały człowiek zaczyna sobie uświadamiać, jak przygodne, kruche, przypadkowe jest ludzkie życie. Śmierć w jego umyśle objawia się jako ostateczna siła sprawcza, nieunikniona, straszna i paraliżująca. Świadomość swej kruchości budzi silny lęk i trwogę. By przetrwać, dziecko tłumi ów lęk do akceptowalnego psychicznie poziomu. Teraz trzeba utrzymać trwogę w ryzach. Zadaniem społeczeństw jest pomóc jednostce chociażby przez stworzenie takiego światopoglądu społecznego, zbioru wierzeń, norm, wartości religijnych i społecznych, które pozwolą zapewnić symboliczną ochronę przed kruchością egzystencji. Zauważmy, że nieśmiertelność jest obietnicą, którą przekazują swym wiernym religie świata. Do tego właśnie światopoglądu odnosi się ludzka samoocena, która, działając na polu zebranych norm, określa nas jako wartościowego członka społeczeństwa. Mechanizmem wzmacniającym samoocenę jest identyfikacja jednostki z trwałymi elementami własnej kultury. Samoocena staje się więc buforem lęku, iluzją własnej nieśmiertelności.
Dramatyczna śmierć władz państwowych w lesie przy lotnisku smoleńskim przerwała ciągłość władzy państwowej i symboli narodowych. Spontaniczne zachowania na Krakowskim Przedmieściu pełniły też funkcję terapeutyczną w sensie przedstawionym powyżej. Tysiące zniczy i krzyż ustawiony przez harcerzy były przywoływanym znakiem dodających otuchy i przywracających symboliczną kontynuację istnienia narodu i jego państwa. Podobnie, zdaniem autora, interpretować należy decyzję o pochowaniu pary prezydenckiej na Wawelu, wśród królów i największych z wielkich Polaków. Decyzja ta zapadła nie pod wpływem obiektywnej oceny prezydentury, lecz impulsu, gorzej, jeśli wyrafinowanej gry politycznej. Siła i dynamika tamtych zachowań więcej mówią o ogromie traumy i lęku przed śmiercią i unicestwieniem niźli tak czy inaczej pojmowanych racjach politycznych czy uczuciach patriotycznych bohaterów tamtych dni.
Wróćmy do nurtu teorii mówiących, że żałoba jest zadaniem do wykonania. Ich istotą jest definiowanie sytuacji psychologicznej osieroconego nie jako faz czy etapów, lecz zadań, czy może lepiej będzie użyć terminu „wyzwań”, przed którymi musi stanąć i im podołać. Wedle powszechnie znanego modelu Williama Wordena zadania stojące przed osieroconym są następujące: uznać realizm straty; przejść przez ból i przepracować żal; przystosować się do środowiska, w którym nie jest się już osieroconym; przekierować emocje dotąd skupione na zmarłym, pozwolić mu pozostać tam, gdzie jego miejsce, i wykonać ruch na rzecz własnego życia.
Reakcje psychologiczne
Utrata ukochanej osoby budzi lęk przed śmiercią jako zjawiskiem powszechnym i nieodłącznie towarzyszącym człowiekowi. Przez śmierć bliskich uświadamiamy sobie własną skończoność. Przyjęcie tej perspektywy nigdy nie było i nie jest proste dla żyjących. Strata bliskiej osoby pociąga za sobą wiele możliwych reakcji i postaw wyrażających to, jak śmierć jest przeżywana przez osobę osieroconą. Pośród najczęściej występujących wymienia się m.in. mechanizmy obrony psychologicznej. Najpowszechniejszym z nich jest WYPARCIE, silny mechanizm obronny, pojawiający się, gdy mamy do czynienia z nieoczekiwana śmiercią. ZAPRZECZENIE jest odmową dostrzeżenia niepożądanej rzeczywistości. Jest blokadą nieprzyjemnych treści płynących z zewnątrz, odmową uznania rzeczywistości niemiłej i nieoczekiwanej. Pojawia się wtedy, gdy bolesna prawda jest nazbyt bolesna, by uznać ją bez konsekwencji. Reakcją na nagłą stratę jest zamrożenie emocjonalne i szok, które są świadectwem, że wydolność mechanizmów obronnych osiągnęła punkt krytyczny. Jest to próba oddalenia się od rzeczywistości pełnej bólu i cierpienia. Zaprzeczanie wynika z konieczności zagłuszenia bolesnych doznań. Kiedy mija ból i złość oraz zaprzeczanie, kontakt z rzeczywistością staje się pełniejszy. Człowiek zdrowy psychicznie nie zaprzecza w nieskończoność faktom, nawet jeśli są trudne i bolesne, zaczyna poszukiwać wyjaśnienia tego, co się dzieje, co się stało.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.