Jestem człowiekiem samotnym, więc skończyć to życie też muszę samotnie. Nie mam na tym punkcie obsesji. Wyobrażam sobie, że po śmierci w dalszym ciągu coś „się dzieje”. Mogą być przecież inne rzeczywistości, o których nie wiemy. Ale prawo do twórczości z pewnością trwa.
Niektóre z na pozór mało znaczących odkryć, wydawałoby się – czysto „technologicznych”, w krótkim czasie powodowały przeobrażenia porządku społecznego, zmieniały hierarchie wartości, prowadziły do zupełnie nowego postrzegania świata
Barczysty, serdeczny, z piorunującym uściskiem ręki, wita się ks. Kazimierz Tyberski, kapelan więzienny, kiedyś skoczek w oddziałach Czerwonych Beretów. Tygodnik Powszechny, 26 kwietnia 2009
„Co słyszycie na ucho rozgłaszajcie na dachach”. Fragment Mateuszowej Ewangelii jak ulał pasuje do tego, co starają się robić dziennikarze, redaktorzy w eterze lokalnych rozgłośni i na szpaltach regionalnej prasy. Dodajmy: katolickiej.
O zazdrości Boga można mówić jedynie w Jego relacji, która ze wszech miar ma charakter osobowy. Nie ulega wątpliwości, że określenie Jahwe jako zazdrosnego Boga wypływa z jego niepodzielnej i niezmierzonej miłości wobec swego Ludu.
Co to byłby za misjonarz, gdyby głosił Ewangelię tylko słowem? Jeśliby przeprowadzić plebiscyt, która grupa w Kościele kojarzy się najbardziej z miłosierdziem, misjonarze byliby w czołówce
„Zburz ograniczające mury i zasieki, i zmierzaj do sukcesu" - krzyczy napis na ulicznym plakacie. „Miej wpływ na swoje uczucia, kształtuj swoje przeznaczenie, naucz się panować nad emocjami, pielęgnuj twórczą wizję" - dopowiadają tytuły książek w księgarskich witrynach. List, 9/2007
Wiara: dlaczego nie odchodzę. Tygodnik Powszechny, 11 listopada 2007
Mówiąc o wierze (czy człowieku wierzącym), najczęściej myślimy o wypełnianiu określonych praktyk religijnych. Wówczas jako człowieka wierzącego określamy kogoś, kto np. zachowuje posty i bierze udział we Mszy św. Przewodnik Katolicki, 14 lutego 2010
Nieliczni specjaliści nie rozstrzygnęli dotąd, kiedy narodził się polski jazz. Przed wojną jazzem nazywano zresztą u nas muzykę, której „jazzowość” jest dość wątpliwa – ot, raczej muzykę rozrywkową, czerpiącą z ówczesnych musicali i filmów muzycznych. Więź, 11-12/2009