Z prof. Andrzejem Zybertowiczem z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu rozmawia Łukasz Kaźmierczak
Polacy coraz mniej chętnie odrywają się od życia prywatnego i coraz mniej ufają organizacjom pozarządowym. Czy polskie społeczeństwo obywatelskie przeżywa kryzys? Tygodnik Powszechny, 27 lipca 2008
Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris złożył w Sejmie projekt wprowadzenia zmian w obowiązującej od 1993 r., ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.
Popieram obywatelską propozycję, by w Sejmie zorganizować jadłodajnie z żywnością genetycznie modyfikowaną dla posłów PO i PSL, którzy głosowali za GMO. Mogliby jeść taniej, zdrowiej i kupować tę żywność na wynos dla swoich rodzin, w tym dzieci i wnuków – ironizuje prof. Jan Szyszko wobec tych, którzy zapalili w Polsce zielone światło dla GMO.
Jeśli śmierć dziecka jest tak trudna do zaakceptowania, to cóż dopiero powiedzieć o powolnym umieraniu dziecka nieuleczalnie chorego. Jednym z problemów, przed którymi przyszło mi stanąć, jest domowa opieka hospicyjna nad dziećmi. Więź, 11-12/2007
Cały czas obok pracującego od świtu do późnej nocy sztabu wyborczego toczyło się normalne klubowe życie, odbywały się przewidziane zebrania i dyskusje, spotykała się młodzież, pracowała redakcja „Więzi”. Więź, 5-6/2009
Trzynastego czerwca 2004 r., mniej więcej, co piąty Polak zdecydował się wziąć udział w euro-wyborach, chociaż, jak sądzę, znacznie bardziej chciałby wybrać nowy polski Sejm. Powściągliwość i Praca, 7-8/2004
Jeszcze dwa, trzy lata temu patriotyzm to było słowo trochę wstydliwe, wręcz niebezpieczne. W polskim słowniku politycznym funkcjonowało albo jako karykatura określonych zachowań – tromtadrackich i czysto werbalnych, albo jako wyzwisko – synonim ciemnogrodu. Idziemy, 11 listopada 2007
Ten tekst nie będzie ani spójny, ani uporządkowany, ani w ogóle zgodny z prawidłami warsztatu dziennikarskiego. Ale nie dbam o to. Chciałbym tylko, żeby oddawał moje dzisiejsze emocje.
Najważniejsze, że sporej części tego środowiska udało się uniknąć dzielenia świata według schematu: „my” – czyści, szlachetni opozycjoniści, i cała oportunistyczna reszta społeczeństwa. Dzięki temu mało komu przychodziło wówczas do głowy, aby do jednego worka wrzucać esbeków i ich zaszantażowane czy zmanipulowane ofiary. Więź, 10/2006