Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak to jest, że ktoś potrafi pysznie gotować, a ktoś inny umie pięknie układać kompozycje kwiatowe? Jeden potrafi grać na instrumencie, drugi swoim głosem i śpiewem zachwyca wszystkich dookoła. Jeden lubi jazdę na rowerze, inny przepada za grą w siatkę lub malowaniem. Są tacy, którzy uwielbiają matematykę, ale są i tacy, którzy za nią nie przepadają i jakiekolwiek zadanie przeraża ich niezmiernie
Czy nie ciekawi was, dlaczego różnimy się kolorem włosów? Dlaczego ktoś ma je proste jak druty, a ktoś inny nie radzi sobie ze sprężynkami? Dlaczego Kasia, Filip, Aga mają oczy zielone, a Kuba, Patrycja piwne? Dlaczego różnimy się kształtem nosa, barwą głosu, wzrostem, wagą? Czemu są ludzie pogodni, radośni, ale i tacy, którzy na ogół lubią się smucić?
Moglibyśmy tak pytać i pytać w nieskończoność, bo różnic między ludźmi jest przeogromna liczba. Wszystko to otrzymujemy od najgenialniejszego Stwórcy, Pomysłodawcy, jakim jest Pan Bóg, który te wszystkie różnice, te nasze perełki, tworzące jedną całość – czyli człowieka – pozbierał w jedno i nazwał je talentami.
Jak korzystać z Bożych darów?
Wiele istotnych prawd, a także ciekawych i praktycznych nauk, możemy czerpać ze Słowa Życia – z Pisma Świętego i z zawartych w nim przypowieści Chrystusowych. Jedną z nich jest przypowieść o talentach (Mt 25,14-30), która uczy nas, w jaki sposób mamy korzystać z Bożych darów.
„Pewien człowiek, mając udać się w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek”... Otrzymanie jakiegokolwiek daru jest dla nas wielką szansą, niezwykłą próbą sprawdzenia swoich umiejętności. Od tego momentu możemy realizować własne pomysły na różne sposoby, ale – jak wiemy z tejże przypowieści – nie wszyscy jednakowo mądrze tę szansę wykorzystują, nie wszyscy wychodzą zwycięsko z tej próby. Najgorzej wypada zawsze ten, który otrzymał talent, ale nic nie zrobił, by go jeszcze powiększyć.
Bóg daje człowiekowi różne talenty, każdemu na miarę jego możliwości. Każdy dostaje tyle, ile jest w stanie rozwijać swoim życiem. On wzywa nas do tego, byśmy je pomnażali, abyśmy maksymalnie się w nie zaangażowali i umiejętnie wykorzystali. Ważną rzeczą w naszym rozwoju jest umiejętność wymagania od siebie. Jednak z tym chyba mamy najwięcej kłopotów. Czasami dopada nas lenistwo i zniechęcenie. Zastanawiamy się: Czy warto to robić? Szczęściem jest, gdy mamy blisko siebie ludzi, którzy dodają nam sił, dopingują, byśmy nie ustawali. Nie na darmo przecież apelował do młodych Jan Paweł II: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”. Spoczynek na laurach, brak inicjatywy jest złym postępowaniem. Może to, co teraz powiem, zabrzmi odważnie, ale uważam, że bezczynność lub marnowanie zdolności wywołuje smutek, a nawet gniew Boga.
Pan powierzył każdemu ze swych sług talenty według ich zdolności. Jeden sługa otrzymał pięć talentów, podczas gdy inny otrzymał tylko jeden. Sługa, który otrzymał jeden talent, niczego się nie dorobił nie dlatego, że dostał za mało, lecz dlatego, że nie chciał nic ze swym talentem zrobić. Ten, który otrzymał najmniej, nie zyskał uznania pana z powodu niewykorzystania tego, co dostał, w przeciwieństwie do pozostałych sług. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za wykorzystywanie zdolności, którymi zostaliśmy obdarzeni.
Sługa ten nie roztrwonił pieniędzy swego pana, lecz po prostu ukrył je w ziemi. Pan nazwał go ,,złym i gnuśnym” i wygnał na zawsze, i to nie tylko przez lenistwo, ale za brak skruchy. Za to, że „bojąc się porażki, nawet nie spróbował odnieść sukcesu” i za własną nieumiejętność obwinił swego pana, uważając go za „twardego i wymagającego człowieka”, pomimo iż ten w ufności powierzył mu pieczę nad swoim darem.
Pan chce, abyśmy pomnażali swoje uzdolnienia, abyśmy nie zmarnowali zdolności jak ten, który dostał jeden talent. Jezus przypomina, że talenty nie są naszą własnością, a jedynie dzierżawimy je od Pana Boga i będziemy zobowiązani zdać sprawozdanie z ich rozwoju przed Nim. Powierzając nam talenty, pragnie, abyśmy nie zmarnowali swej życiowej szansy. Abyśmy nie zazdrościli innym, że są bardziej od nas utalentowani, bo przecież „komu wiele dano, od tego bardziej wymagać się będzie”.
I bądźcie wdzięczni...
Pamiętam, jak byłam w nowicjacie w pierwszych latach swojej formacji zakonnej, i na jednym ze spotkań razem z siostrami czytałyśmy właśnie przypowieść o talentach, a potem dzieliłyśmy się swoimi spostrzeżeniami, mając za zadanie docenić, ale i podziękować Panu Bogu za swoje talenty. Wtedy przez kilka dni, a nawet tygodni z żalem zwracałam się do Pana, że jest skąpy, bo mi nic nie ofiarował; że innym to dał tyle, a mi zupełnie nic. Próbowałam dostrzec chociaż jeden talent, który posiadam, by móc się nim podzielić z innymi, ale niestety zupełna pustka. Więc przy najbliższych okazjach narzekałam siostrom, ile wejdzie, że jestem jednym wielkim beztalenciem, z humorem dodając, że to jest mój największy talent. I stała się niezwykła rzecz: dopiero wtedy siostry otworzyły mi oczy, na to, że potrafię tak wiele, ale nie potrafię tego dostrzec i być za to wdzięczną. Dopiero wtedy odkryłam, że faktycznie to, co wydaje się „o, takie sobie”, nic nie znaczące, jest naszym niezwykłym atrybutem. Dziś wiem, że potrafię robić dobrze dekoracje, różne robótki ręczne, że moim talentem jest tworzenie grafiki komputerowej, czy uchwycenie na jednym małym skrawku papieru chwili, jaką dał Bóg do wykorzystania, poprzez robienie zdjęć. Nawet talentem jest to, że wiem, jaki składnik połączyć z drugim, by wyszła z tego smaczna potrawa czy ciasto. Dopiero podzielenie się swą bezradnością z innymi pomogło mi dostrzec dobro, jakie Pan włożył w moje ręce. I nieważne jest to, że nie obdarował mnie takim pięknym głosem, jak moje współsiostry, pomimo że ja śpiewałabym nieustannie i wszędzie... Śpiewam tak, jak potrafię, i cieszę się z tego, że moje siostry czynią to stokroć lepiej ode mnie – i to też jest moim talentem.
Pan szczodrze obdarzył nas swymi łaskami i mówienie, że jestem beztalenciem to fałszywa pokora. Każdy z nas otrzymał ten chociażby jeden najcenniejszy talent, jakim jest życie ludzkie – czas, który mamy do zagospodarowania, do wypełnienia go inwestycjami, które sprawiają nam radość i sprawdzają nasze możliwości, angażują nasze upodobania.
Za każdy stopień uzdolnienia powinniśmy dziękować Panu Bogu bez względu na to, czy dostajemy pięć, trzy, czy jeden talent. Pan Bóg zaprasza, abyśmy rozwijali swoje uzdolnienia w zależności od ilości talentów otrzymanych od Niego.
We właściwym kierunku
Wielu z nas obdarowanych jest bardzo szczególnie. Bo czy wśród nas mało jest geniuszów, wybitnych myślicieli, wynalazców, artystów, których talenty są niezwykłym skarbem nie tylko dla nich samych, ale i dla tych, którzy czerpią z tego bogactwa? Nasze talenty mogą nas i innych ubogacać, ale mogą nam także zagrażać...
Od zakopania talentu w ziemi jest coś jeszcze gorszego, bardziej tragicznego. Uwierzcie mi, że zagrożeniem są nasze otrzymane od Boga talenty wtedy, gdy je wykorzystujemy przeciw Bogu i przeciw bliźniemu. Gdy oddamy je na usługi księcia ciemności – szatana.
W mediach jest przecież mnóstwo programów lansujących talenty – istny przepych, co rusz to coś nowego. Jeden się skończy, na rynek wchodzi drugi, i to rodem z Ameryki, jakbyśmy sami nie mieli pomysłów na coś naszego – polskiego! Nie będę tu wymieniać tytułów, bo i po co?! Przecież sami dobrze wiecie, o co mi chodzi, i zapewne już co najmniej trzy tytuły nasunęły się wam na myśl. I nie mówię, że one są złe, nie! Sądzę, że zamiary powstania ich – cele są bardzo dobre, bo co jest złego w odkryciu tego, co siedzi w nas głęboko i czym możemy się z innymi dzielić? Złe jest raczej podejście do tego, jak my odkrywamy i ujawniamy te talenty i co z nimi później robimy, jeśli nie mamy żadnego odniesienia do Tego, od którego zostaliśmy obdarowani. Złe jest nazywanie talentem czegoś, w czym nie ma, nawet krzty piękna. W czymś, gdzie więcej jest pychy i samozadowolenia, upartego wyścigu po sławę za wszelką cenę. A gdzie miejsce na wrażliwość? Na ciszę? Na stanięcie w prawdzie?
Żeby uniknąć takich sytuacji, każdy z nas powinien uczciwie rozpoznać i rzetelnie wykorzystać swe talenty dla dobra własnego i innych, wystrzegając się bezbożnego dążenia do zdobywania nieuczciwie zysków. Bóg nakazuje nam twórcze działanie, a nie próżniactwo. Żąda od nas wiary i nadziei w przyszłość, a nie nędznej formy zabezpieczenia bytu. Wiedzmy jednak, że Bóg nie tylko wymaga, On także pomaga, pomaga nam je rozwijać. On daje talent i wzrost, a zadaniem człowieka jest pomnażanie tych talentów.
Masz talent? Więc go rozwijaj, ubogacaj nim innych i ciesz się tym, że Pan tak hojnie cię obdarował, że dał ci talent na miarę twoich możliwości. On, dając go, zaufał ci bezgranicznie i oczekuje, byś nieustannie go pomnażał. Więc cóż nam pozostaje? Zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Niech Pan będzie z nas dumny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.