Od lat próbuję zrozumieć duchowe znaczenie Eucharystii dla życia rodzinnego. Myślę, że może się ono przejawiać w nieskończenie wielu odsłonach, gdyż Bóg swoją łaską dostosowuje się do człowieka, jego wrażliwości, przeżyć i osobowości.
Terapeutyczną moc Eucharystii można przyrównać do promieni słońca, dzięki którym rosną rośliny. Podobnie uzdrowienie wewnętrzne następuje przez długie nasycanie się Bożą obecnością i Bożym słowem podczas pięknie sprawowanej liturgii. Z tego powodu tak bliska i zarazem tak fascynująca jest dla mnie Liturgia Kościoła wschodniego.
Patrzeć oczyma Boga
Nie ma ludzi bez wad. W małżeństwie prawda ta ujawnia się z całą bezwzględnością. Ten wspaniały mężczyzna czy kobieta, w którym lub w której bez pamięci byliśmy zakochani, po pierwszych latach, a nawet miesiącach małżeństwa jawi się kimś zupełnie innym niż przed ślubem. Na początku małżonkowie optymistycznie patrzą na swoje duchowe możliwości, często nie zdając sobie sprawy z tego, że droga do ich pełnego rozwoju jest długa i trudna. W zetknięciu z codziennym życiem wychodzi na jaw wiele egoizmów i złych nawyków.
Nieraz budzi to rozczarowanie, żal, niechęć, różne urazy. Rodzące się nieporozumienia, niecierpliwość, nietolerancja czy egoizm szybko mogą zniszczyć życie małżeńskie. Skutkiem tego zniszczenia jest trwanie w niezmiennych, mocno określonych osądach: „On – ona jest taki – taka, ma taki charakter, nawet gdyby tego bardzo chciał – chciała, nie jest w stanie się zmienić. Nigdy się nie zmieni. To pewne. Całe moje dotychczasowe doświadczenie życiowe o tym mnie przekonuje”. To jakby sfotografować lub nagrać współmałżonka i codziennie pokazywać mu zdjęcie czy odtwarzać nagranie, powtarzając do znudzenia: „Widzisz, taki – taka jesteś. Spójrz na siebie, posłuchaj, co mówisz”.
Tego typu zachowanie z pewnością nie pomoże nikomu w przemianie. Wręcz przeciwnie – stopniowo popycha do coraz głębszego upadku, czasami nawet do samobójstwa. Patrzenie na drugiego tylko przez pryzmat złego zachowania jest skazaniem go na duchową śmierć. Człowiek, który tak czyni, staje się duchowym mordercą. Niestety, osądzanie, często nieświadome, to nieraz nasza druga natura. Wielu nawet nie zdaje sobie sprawy, że popełnia ten grzech.
Spojrzenie Boga zawarte w Eucharystii jest zupełnie inne. To spojrzenie nadziei i wiary nawet wobec największego grzesznika. Gdyby tak nie było, Chrystus nie dawałby człowiekowi swego Ciała i Krwi jako pokarmu na życie wieczne. Bóg jest przyjacielem człowieka. Wybacza, jest cierpliwy, kocha i zawsze wierzy w zmianę na lepsze – w pozytywne przeistoczenie. Wierny uczestniczący w Boskiej Liturgii jest uświęcany przez Boga, wspierany modlitwami Matki Bożej i świętych patrzących na człowieka jako na obraz Boga i wierzących w dobro, które w nim jest. By małżeństwo mogło się prawdziwie kochać, małżonkowie muszą patrzeć na siebie spojrzeniem Boga – spojrzeniem pełnym miłości i wiary we współmałżonka.
„Dzięki czynimy Tobie, Władco, Przyjacielu człowieka, i dobroczyńco naszych dusz, że i w obecnym dniu pozwoliłeś nam uczestniczyć w Twoich niebieskich i nieśmiertelnych tajemnicach. Uczyń naszą drogę prostą, zakorzeń nas wszystkich w Twej bojaźni, chroń nasze życie, umocnij nasze stopy, dla modlitw i błagań chwalebnej Bogurodzicy i zawsze Dziewicy Maryi, i wszystkich Twoich świętych. Albowiem Ty jesteś uświęceniem naszym i Tobie chwałę oddajemy, Ojcu i Synowi, i Świętemu Duchowi, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen”[1].
Ofiarować siebie drugiemu
Eucharystia to najświętsza Ofiara naszego życia. Tę prawdę wyraziła kiedyś siostra Nulla, franciszkanka służebnica Krzyża. Pisała: „Msza święta się skończyła, Msza święta się zaczyna”. Prawdziwe uczestnictwo w Eucharystii zakłada kontynuację ofiarnej miłości w codziennym życiu, ofiarowanie siebie drugiemu, za drugiego i dla drugiego. W życiu małżeńskim i rodzinnym jest do tego niezliczona ilość okazji. Każdy niespodziewany upadek współmałżonka to okazja do pomocy mu, przebaczenia, większej troski i miłości. By tak się stało, trzeba wpierw pokonać pokusę osądzania, odrzucenia, braku miłości i przebaczenia.
Często nieopanowana namiętność prowadzi do egocentryzmu i miłości własnej. Nierzadko mąż lub żona tylko pozornie i werbalnie kocha współmałżonka, a tak naprawdę kocha jedynie siebie, narzuca drugiemu swoje wyobrażenie o nim, nie chcąc dotrzeć do jego prawdziwej istoty. Prawdziwa miłość jest zawsze darem z siebie, rezygnacją ze swojego „ja” po to, by żył drugi. Współmałżonek staje się ważniejszy niż nasze własne życie – jest powodem porzucenia starych przyzwyczajeń i utartych sposobów myślenia, które zaspokajały nasz egocentryzm.
Kochanie drugiego bardziej od własnego życia pozwala zadać śmierć naszemu ego, pozwala duchowo zmartwychwstać. Proces ten może dokonywać się wiele razy, okazją do niego jest obumarcie naszej woli, zrezygnowanie ze swoich racji, przyznanie się do błędów i przebaczenie. Paschalne misterium śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa rozciąga się na wszystkie elementy codziennego życia małżeńskiego i rodzinnego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.