Przysięga lekarska określa normy etyczne tej profesji od czasów Hipokratesa do dzisiaj. Współczesne zmiany w jej treści – dyskretnie, lecz konsekwentnie otwierające furtkę dla subiektywnego rozumienia dobra – każą jednak pytać, czy słuszne jest uznanie jej jako wykładni zasad etyki w tym zawodzie.
Powołanie to dar i droga zarazem. To dzięki powołaniu lekarz jest w stanie przyswoić sobie ogromną wiedzę, normy etyczne i jednocześnie obdarzać ciepłem i dobrem swoich pacjentów. Każdy potrzebuje drogowskazów, dzięki którym mądrość i odpowiedzialność będą spójnie kształtowane, bowiem sama intuicja bywa zawodna. Wzory starszych kolegów, lektura o treści etycznej, własne przemyślenia oraz treść przysięgi włączającej do grona lekarzy są fundamentem kształtowania się lekarskiego sumienia.
Dla każdego lekarza kluczowym momentem jest otrzymanie dyplomu ukończenia studiów i przypieczętowanie swojej decyzji, praw i obowiązków poprzez wymówienie słów przysięgi, która jest równoznaczna z formalnym przyjęciem go do gremium lekarskiego. Bez złożenia przysięgi lekarskiej nie jest się lekarzem.
Jej słowa nie mówią o spostrzegawczości lekarza czy trafności diagnoz – tę kwestię sprawdziły już liczne egzaminy i dodatkowo zweryfikuje czas. Mówi ona o normach etycznych, które (mimo że ciągle zapominane) są dla pacjentów zasadnicze. Warto jednak przyjrzeć się temu, jak przysięga lekarska ewoluowała od momentu powstania i gdzie dokładnie stawia granice stanowi lekarskiemu. Czy ma ona wystarczający związek z sumieniem lekarza?
Pierwszym w dziejach ludzkości oficjalnym ślubowaniem każdego świeżego adepta sztuki lekarskiej była przysięga, sformułowana przez samego Hipokratesa cztery wieki przed Chrystusem (zob. ramka). Osadzona w starożytnej tradycji i religii greckiej nie tyle ukazywała porządek etyki ogólnej czy algorytmy postępowania w danych przypadkach medycznych, ale stanowiła niejako kodeks postępowania osoby włączonej do zaszczytnego grona lekarzy.
Mówiła ona o tym, jakie lekarz powinien spełniać obowiązki, by służyć dobru pacjentów. Bazowała na typowo paternalistycznej relacji lekarz – pacjent: to lekarz wiedział najlepiej, jak można pomóc pacjentowi i musiał zrobić wszystko, by go uleczyć. Nie była brana pod uwagę decyzja chorego – zresztą wiedza medyczna była wówczas przekazywana z pokolenia na pokolenie na zasadzie niejako sztuki tajemnej – dlatego przeciętny zjadacz chleba nie wiedział zupełnie nic na temat alternatywnych metod postępowania. Należy także pamiętać, że w owych czasach lekarzowi za błąd w sztuce lub nawet za nieuleczenie pacjenta groziły okrutne kary, dlatego nie mógł on sobie pozwolić na zbyt duży udział woli pacjenta w terapii.
Hipokrates za życiem
Przejdźmy jednak do sedna sprawy. Hipokrates bardzo stanowczo i jednoznacznie wypowiada się na temat życia ludzkiego. Uważa, że lekarz ma chronić chorych i sprzeciwiać się zabijaniu, nawet na własne życzenie pacjenta; a także ma sprzeciwiać się zabiciu małego człowieka, uzależnionego w swoim rozwoju od matki. Z całą świadomością potępia eutanazję i aborcję.
Ciekawy jest zapis, dotyczący podziału między medycyną a chirurgią. Jednoznacznie przekazuje on, że chirurgia musi być zadaniem dla zupełnie innej grupy zawodowej. Lekarz nie może „splamić się” przeprowadzaniem operacji, otwieraniem ciała pacjenta.
Już za czasów Hipokratesa podkreślano szczególną funkcję tajemnicy zawodowej. Lekarz miał być niewidzialnym mędrcem-gościem w życiu człowieka, przynoszącym ulgę w cierpieniu. Jego życie miało być dobre, jawić się miał jako osoba godna naśladowania w swojej niewinności. Tak Hipokrates widział ideał lekarza i budowanie w społeczeństwie zaufania dla swojej profesji.
To dokładne omówienie przysięgi ma za zadanie ukazać różnicę pomiędzy wymaganiami, jakie obecnie stawia się lekarzom, a wizją Hipokratesa. Część zapisów z biegiem czasu oczywiście się zdezaktualizowała. Po wiekach zmian ludzkiej mentalności, rozwoju medycyny, doświadczeniu wojen światowych, również przysięga wymagała istotnych zmian formalnych. Najprostszy przykład: nie miałoby w naszych czasach sensu przysięganie na Apollina.
Szacunek zachowam
W 1948 r. Światowe Stowarzyszenie Medyczne zdecydowało o konieczności sporządzenia nowej formy tekstu, który nazwano Deklaracją Genewską. Okazało się wkrótce, że praca przy tym dokumencie, mająca go udoskonalić i ujednolicić dla wszystkich kultur, stała się wśród lekarzy przyczyną powolnego rozluźniania norm, wcześniej uznanych za pewniki.
Zapis o czystości i niewinności życia lekarskiego nie został włączony do deklaracji - odtąd lekarz nie musiał ślubować, że będzie wzorem dla innych. Deklaracja dyskretnie otworzyła również furtkę dla eutanazji, nie wspominając ani słowem o uśmiercaniu chorych na własne życzenie. Oto co mówi na temat życia: „Zachowam najwyższy respekt dla życia ludzkiego od chwili jego poczęcia. Nawet pod wpływem groźby nie użyję mojej wiedzy lekarskiej przeciwko prawom ludzkości”.
Deklaracja uznaje przez to początek życia w momencie zapłodnienia i chroni je, uniemożliwiając jednocześnie lekarzowi udział w procederze aborcji. Zaznacza się tutaj również wpływ wojennych eksperymentów na ludziach i jednoznacznie pragnienie odżegnania stanu lekarskiego od tak niehumanitarnych zachowań.
Jednak w przeciągu kolejnych lat coraz bardziej liberalnie pojmowane ideologie i rosnące przyzwolenie społeczne na kontrolę urodzeń, hormonalną antykoncepcję, środki wczesnoporonne czy aborcję, a także pojawiające się pierwsze próby zapłodnienia pozaustrojowego, z którym zaczęto wiązać coraz większe nadzieje – sprawiły, że znowu prowadzono zmiany do dokumentu.
Szczególnie niepokojące są te dotyczące życia ludzkiego. W 1984 r. tekst deklaracji mówił: „Zachowam najwyższy szacunek dla życia ludzkiego od jego początku”. Oznacza to, że moment rozpoczęcia życia pozostawiony jest wolnej interpretacji lekarza, w zależności od jego sumienia. Nie rozstrzyga obiektywnego faktu. Wyobraźnia skłania do zgody na argument, że dziecko w łonie matki żyje i jest człowiekiem, jednak ten zapis umożliwia przesunięcie granicy i pozwala na manipulacje w obrębie wczesnych stadiów embrionalnych człowieka. W 2005 i 2006 r. zapisy uległy dalszym zmianom, uzyskując ostateczny na tę chwilę, jakże prosty i wymowny w aspekcie wyżej przytoczonych kwestii, wydźwięk: „Zachowam najwyższy szacunek dla życia ludzkiego”. W tym przypadku generalizacja nie służy interesowi jednostki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.