Był rok 1959, święto Nawrócenia św. Pawła. Kończył się właśnie Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan i Jan XXIII odprawiał Mszę na jego zakończenie. Jakież było zdziwienie zgromadzonych w bazylice kardynałów, gdy na za¬kończenie Eucharystii, papież donośnym głosem zwrócił się do nich: „Stojąc przed wami i drżąc ze wzruszenia pragnę z pokorą, ale i stanowczością ogłosić decyzję zwołania (…) soboru ekumenicznego dla Kościoła powszechnego". Po tych słowach w bazylice zapadła głucha cisza, kardynałowie oniemieli
Jakiś czas później papież dowcipnie podsumował tę sytuację: „Można by przypuszczać, iż zaczną podchodzić do Nas, aby wyrazić Nam swoje uznanie i przekazać życzenia powodzenia. Tak się jednak nie stało, zapanowała bowiem nadzwyczaj pobożna cisza".
Jan XXIII podjął decyzję o zwołaniu soboru trzy miesiące po wyborze na papieża. Nie radził się w tej sprawie nikogo z wyjątkiem swojego osobistego sekretarza, kard. Tardiniego. Ten podjął pomysł papieża z radością i stał się głównym koordynatorem prac przygotowawczych do tego wydarzenia. W samej Kurii natomiast, po ogłoszeniu decyzji papieża, zawrzało. Kardynałowie zupełnie nie spodziewali się takiego obrotu spraw. Choć już wcześniej Pius XI i Pius XII widzieli potrzebę zwołania soboru i dokończenia dzieła rozpoczętego na Soborze Watykańskim I, przerwanym z powodu wojnyfrancusko-pruskiej, to jednak w samej Kurii panowało przekonanie, że czas soborów ostatecznie się skończył. O tym, że na razie nie warto zwoływać soboru, przekonani byli także ci, którzy głosili potrzebę wprowadzania reform w Kościele. Wybitny teolog, o. Yves Congar OP, uważał, że sobór powinien się odbyć, ale nie wcześniej niż za dwadzieścia lat. Jan XXIII dostrzegł jednak, dzięki natchnieniu Ducha Świętego - co zawsze podkreślał - że Kościół potrzebuje odnowy właśnie teraz. Jeszcze jako ksiądz, a później biskup i kardynał, dużo czasu spędzał poza Rzymem, w krajach, gdzie większość stanowili wyznawcy prawosławia i islamu. Był delegatem apostolskim w m.in. W Sofii i Istambule. Widział więc Kościół z nieco innej perspektywy niż rzymscy kardynałowie.
Niech nic się nie zmienia
Nigdy wcześniej żaden sobór nie był poprzedzony takimi przygotowaniami, jak miało to miejsce przy Vaticanum II. Kardynał Tardini rozesłał 2598 listów do kardynałów, biskupów, przełożonych zgromadzeń zakonnych i do rektorów uniwersytetów katolickich z całego świata, z prośbą o wyrażenie swojej opinii na temat tego, czym ma zająć się sobór. Pierwotnie Kuria przygotowała ankietę zawierającą konkretne pytania i propozycje odpowiedzi, ale Tardini postanowił zrezygnować z takiej formy zapytania, na rzecz bardziej otwartej. Nie chciał nikomu nic sugerować. Najkrótsza odpowiedź liczyła 6 linijek, a najdłuższa 27 stron maszynopisu. Wielu respondentów prosiło o to, by na soborze potwierdzić, że wszystko „działa bez zarzutu", często powtarzały się prośby, by potępić modernizm i zająć się dalszym definiowaniem doktryny, szczególnie w kwestiach dotyczących Maryi. Co śmielsze odpowiedzi postulowały, by zwiększyć zaangażowanie świeckich w Kościele i wprowadzić języki narodowe w czasie liturgii.
Przyszły również odpowiedzi z Polski. Młody biskup krakowski, Karol Wojtyła (był wtedy od roku biskupem pomocniczym) napisał, że jego zdaniem najważniejsze jest to, by sobór zajął się opisaniem doktryny katolickiej językiem personalizmu, czyli mniej prawniczym a bardziej duszpasterskim. Zagadkowo i mało konkretnie brzmiąca sugestia, po kilku latach okazała się prorocza.
Papież wyznaczył dziesięć Komisji Przygotowawczych. Miały one zająć się opracowaniem wstępnych dokumentów odpowiadających nadesłanym pomysłom i sugestiom. Komisje te były odpowiednikami poszczególnych kongregacji Kurii i na czele każdej z nich stał prefekt danej kongregacji. Jedynym wyjątkiem była komisja, która nie miała swojego odpowiednika w Kurii, czyli Sekretariat ds. Jedności Chrześcijan. Na jej czele stał kard. Bea, dawny rektor rzymskiego Uniwersytetu Biblicum, biblista i zwolennik dialogu ekumenicznego. Komisje traktowały z początku Sekretariat jako jednostkę powołaną tylko do kontaktów z innymi wyznaniami, niemającą odgrywać znaczącej roli na soborze, stało się jednak zupełnie inaczej. To właśnie z Sekretariatu ds. Jedności Chrześcijan wychodziły najodważniejsze projekty reform.
W przeddzień rozpoczęcia soboru Komisje miały przygotowanych 17 schematów, łącznie 7 tomów dokumentów. Liczono, że ojcowie soborowi zajmą się po prostu studiowaniem poszczególnych dokumentów, wprowadzaniem drobnych korekt i akceptowaniem materiałów.
Planowano, że prace te uda się wykonać w czasie jednej sesji. Duch Święty nie dostosował się jednak do tych planów.
Największe spotkanie świata
11 października 1962 r. o godz. 8.30 na plac św. Piotra w Rzymie przybyło około 2500 ojców soborowych. Biskupi, wszyscy ubrani w jednakowe biały szaty i białe mitry na głowach, spływali ze schodów pałacu nieopodal bazyliki. Przechodząc przez kolumnadę, sławne piazza, witani oklaskami, wchodzili do Bazyliki św. Piotra. Tam, w centralnej nawie, przygotowano miejsce na posiedzenia soborowe. Procesję tę widziały dziesiątki tysięcy wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra i miliony telewidzów.
Na końcu, przechodzącego przez około godzinę orszaku, w lektyce zwanej sedia gesta-toria, niesiono Jana XXIII. Tak opisywał ten pochód redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego", Jerzy Turowicz. Porównał procesję biskupów do procesji znanej z Apokalipsy św. Jana, gdzie wspólnie kroczyli ludzie z każdego ludu, języka i narodu: „niezwykły pochód (…), pochód dwukilometrowej długości. (…) [Idą w nim] następcy apostołów, cała hierarchia Kościoła przybyła z pięciu kontynentów, prałaci i purpuraci wszelkich ras i kolorów; na tle białych szat odcinają się setki kolorowych twarzy: czarnych, żółtych i brązowych. Idą biskupi (…) z krajów dopiero co objętych organizacją kościelną i z krajów starej, dwutysięcznej «upra-wy» chrześcijaństwa. Nie było w dziejach Kościoła takiego pochodu, nie było nigdy takiej manifestacji uniwersalizmu Kościoła, nie było chyba pochodu takiej wagi w dziejach świata". Biskupi przybyli ze stu szesnastu państw, 34 % stanowili biskupi z Europy, 34% z obu Ameryk, 20% z Azji i Oceanii i 10% z Afryki. Przez trzy lata trwania obrad, średnia liczba uczestników każdej sesji to około 2400 osób. Dla porównania w Soborze Watykańskim I brało udział 750 biskupów, a Sobór Trydencki otwierało zaledwie 21 biskupów.
11 października Bazylikę św. Piotra wypełniali wszyscy zaproszeni na sobór, czyli biskupi, ich osobiści sekretarze, teolodzy (tzw. periti, czyli doradcy niemający prawa głosu), przełożeni zakonów oraz niekatoliccy obserwatorzy. Jako ostatni wszedł do bazyliki papież. Klęknął przy konfesji św. Piotra i donośnym głosem zaintonował: Veni Creator Spiritus.
Aggiornamento
Po Mszy rozpoczynającej sobór, przyszedł czas na długo oczekiwaną mowę inauguracyjną papieża. Po latach odkryto, że Jan XXIII w całości ułożył ją samodzielnie i długo nad nią pracował. Mowa rozpoczynała się słowami: Gaude Mater Ecclesia („Raduj się Matko Kościele"). Wielu biskupom, zmęczonym czterogodzinną ceremonią, przemówienie wydawało się dosyć nijakie. W rzeczywistości pokazywało, o jakich zmianach marzył papież. Podkreślał, że trzeba zerwać z postawą podejrzliwości wobec świata i nieustannego karcenia. Nie chciał, by Kościół widział w świecie tylko zło, przed którym trzeba się chronić, lepiej, będąc świadomym problemów, jakie się pojawiają dostrzegać w świecie „godny podziwu postęp odkryć geniuszu ludzkiego". Papież wzywał do tego, aby trudności i błędy we współczesności zwalczać „posługując się raczej lekarstwem miłosierdzia, aniżeli surowością (…) wskazując raczej na skuteczność swojej [Kościoła] nauki, aniżeli występując z potępieniem". Zadaniem soboru nie powinno być więc bronienie doktryny, tej bowiem nikt nie kwestionował, ale przyjrzenie się językowi, w którym Kościół przekazuje prawdę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.