Przyjaciele do zyskania

Tygodnik Powszechny 46/2012 Tygodnik Powszechny 46/2012

Jezus nie mówi: „nauczajcie”, tylko „zyskajcie sobie przyjaciół”. A zyskiwanie przyjaciół zależy od sposobu, w jaki prowadzimy dialog. Z kard. Dominikiem Duką, prymasem Czech rozmawiają redaktorzy „Tygodnika Powszechnego"



Ks. Franciszek Blachnicki uważał, że księża za bardzo próbują być pasterzami, a za mało – rybakami ludzi. A przecież Jezus wzywał: „Bądźcie rybakami ludzi”.

To prawda. Dzisiaj mamy coraz mniej zrozumienia dla posługi pasterza. Zapominamy, że pasterz nie tylko przewodzi, ale też chroni owce przed niebezpieczeństwem i troszczy się o nie. To bardzo ciężka praca.

Dzisiaj ksiądz jest często przede wszystkim stróżem nauczania Kościoła, pilnującym, by nikt nie wyszedł na milimetr poza ortodoksję.

W homiliach podkreślam, że normą naszej katolickiej i chrześcijańskiej pobożności jest przede wszystkim zdanie Jezusa z Ewangelii: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Wyrośliśmy na doświadczeniu XX wieku, w którym całe życie społeczne zostało zideologizowane. A reformy życia religijnego nie można przeprowadzać tylko przy pomocy przepisów. Musimy zdawać sobie sprawę, że młodzież pragnie jakiegoś idola. Jeśli chodzi o tę polską piosenkarkę, warto ją zapytać: pokaż mi swojego idola i zastanów się, czy on naprawdę był szczęśliwy w życiu?

Kościół żyje nie tylko przepisami, ale także wielkimi postaciami. Powinien być mniej instytucją, a bardziej żywą wspólnotą, w której można odnaleźć osobowości.

Przed kim lub przed czym pasterz ma bronić owiec? I czy matka nie sięga czasem po przymus, jeśli widzi, że jej dziecko zmierza w złą stronę?

Najpierw musi poznać potrzeby swojego dziecka, a ono musi zobaczyć, że mama go kocha. Wszyscy mamy podobne doświadczenie, wszyscy broniliśmy się przed opiekuńczością naszych mam. Ale potem przychodziła refleksja, że w gruncie rzeczy powinniśmy być rodzicom wdzięczni. Nie mam problemu z tym, że czasem, jak coś zbroiłem, dostałem chochelką, co wcale nie było wielką karą – ręka ojca była pewniejsza. Nie da się wszystkiego wytłumaczyć, dlatego czasami Kościół wydaje jakieś rozstrzygające zarządzenie, które następnie wywołuje opór. Często z dystansu dostrzegamy, że w rozstrzygnięciu tym mogła być niecierpliwość, a może nawet złośliwość. Ale potrafimy to zrozumieć i wybaczyć, gdyż wiemy, że głównym motywem była troska.

Zatem przed czym pasterz powinien bronić owiec?

Musi to rozstrzygać na bieżąco według swojego rozeznania i sumienia. Ważne jest, żeby potrafił z tymi ludźmi najpierw rozmawiać, a dopiero w ostateczności używać obronnych narzędzi.

Reagowanie opresją zwykle zamyka odchodzącym z Kościoła drogę powrotną. Skoro relacje wewnątrz Kościoła porównujemy do przyjaźni: gdy mój przyjaciel odchodzi, oczywiście cierpię, ale nie znaczy to, że przestaje być on moim przyjacielem.

Sądzę, że takie właśnie jest naturalne podejście. Trzymając się metafory Kościoła-matki, najgorsze w wychowaniu jest, jeśli matka nakazami i zakazami chce swoje dzieci ochronić przed wszystkimi niebezpieczeństwami. Na taką rodzicielską postawę naturalną reakcją dziecka będzie bunt. Zwykle w takich sytuacjach dziecko będzie chciało pokazać swoją wolność i samodzielność i przekroczy dokładnie te granice, których nie chcemy by przekroczyło. To jeden z mechanizmów, których Kościół powinien być świadomy. Można to dostrzec np. w rozmowach Kościoła z grupami tradycjonalistów.

Słychać jednak zarzut, że cierpliwość i brak stanowczej reakcji rozmywa tożsamość Kościoła. Zdaniem niektórych najważniejszy jest przekaz, który wyznacza jasno granice. Nie przypadkiem Benedykt XVI często mówi o tożsamości katolickiej.

Myślę, że my także musimy być cierpliwi. Przypomnijmy sobie historię etapów, przez które Kościół przeszedł od zaniku świata antycznego: czas feudalizmu, kiedy Kościół przejął wiele zadań władzy świeckiej, potem narodowe chrześcijaństwo. Reakcje na te zmiany były bardzo różne. Wiemy, że istniały trybunały inkwizycyjne, wojny konfesyjne, które były walką na śmierć i życie, a my dzisiaj rozmawiamy o zakazach i przepisach, z którymi mamy problem. Nie jesteśmy tak doskonali, żeby sytuację dzisiejszą rozwiązywać bezproblemowo.

Współcześnie Kościół staje się światową wspólnotą. Za chwilę to już nie będzie Kościół przede wszystkim Starego i Nowego Świata, ale Afryki i Azji. Nie wiadomo, jak się odnajdziemy w tej sytuacji. Za czasów Soboru Watykańskiego II Kościół liczył 680 milionów wiernych. Dzisiaj katolików jest dwa razy więcej. Jan Paweł II pod koniec życia zastanawiał się, jak ma realizować urząd papieża w Kościele – pytał o to teologów i zwierzchników innych denominacji w encyklice „Ut unum sint”. Potrzebujemy czasu na nowe rozwiązania. A jeśli uświadomimy sobie, że liczba duchownych jest ciągle taka sama, to nie jest też zaskakujące, że księża czują się przytłoczeni pracą i nowymi wyzwaniami. Jeśli na morzu przychodzi burza, to w pewnym sensie jest normalne, że kapitan czy sternik zaczyna nerwowo pokrzykiwać na marynarzy i wywołuje to sytuację napięcia. A my w niektórych regionach nie czujemy, że zagrożenie jest poważne, dlatego może nas dziwić zachowanie kapitana.

Ale w perspektywie soborowej nie powinniśmy przeceniać roli kleru i biskupów. Życie Kościoła zależy od każdej indywidualnej osoby. I niedostrzeganie tego jest właśnie największym kryzysem Kościoła. Rozmawiamy w Krakowie, zatem przypomnijmy sobie, jaką rolę w życiu Karola Wojtyły odegrał skromny tercjarz karmelitański, który był zwykłym krawcem – Jan Tyranowski.

Mówię to z czeskiej perspektywy: staliśmy się Kościołem za bardzo instytucjonalnym. Czego nie ujmuje statystyka kościelna, to nie istnieje. Takie patrzenie jest nieprawdziwe. Przecież istnieje wiele grup, wspólnot i środowisk żywego Kościoła.

Wspomniał Ksiądz Kardynał o trudnej rozmowie z tradycjonalistami. Jaką rolę w naszej wierze i religijności powinna odgrywać tradycja?

Przyjechałem z Pragi. Co przyciąga ludzi do tego miasta?

Piękno zabytków.

Czyli właśnie tradycja. Myślę, że tradycja jest bogactwem życia. Problem tradycjonalistów polega na tym, że zrobili z tradycji przepisy, gdyż chcieli zatrzymać życie, którego nie da się zatrzymać. Oni są trochę jak fanatyczni konserwatorzy zabytków. Gdyby jednak zwyciężyli, zamieszkalibyśmy w jaskini.

OPRAC. ARTUR SPORNIAK

Kard. DOMINIK DUKA (ur. 1943) jest od dwóch lat prymasem Czech. W 1968 r. został przyjęty do podziemnego nowicjatu dominikanów, a dwa lata później wyświęcony na kapłana. W 1975 r. władze odebrały mu pozwolenie na pełnienie funkcji kapłańskich i Duka zaczął działać w Kościele podziemnym. Aresztowany w 1981 r., półtora roku spędził w więzieniu – był m.in. współwięźniem Vaclava Havla Do aksamitnej rewolucji zarabiał na życie jako kreślarz. Po 1989 r. był prowincjałem czeskich dominikanów.
 
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...