Jezus nie mówi: „nauczajcie”, tylko „zyskajcie sobie przyjaciół”. A zyskiwanie przyjaciół zależy od sposobu, w jaki prowadzimy dialog. Z kard. Dominikiem Duką, prymasem Czech rozmawiają redaktorzy „Tygodnika Powszechnego"
Ks. Franciszek Blachnicki uważał, że księża za bardzo próbują być pasterzami, a za mało – rybakami ludzi. A przecież Jezus wzywał: „Bądźcie rybakami ludzi”.
To prawda. Dzisiaj mamy coraz mniej zrozumienia dla posługi pasterza. Zapominamy, że pasterz nie tylko przewodzi, ale też chroni owce przed niebezpieczeństwem i troszczy się o nie. To bardzo ciężka praca.
Dzisiaj ksiądz jest często przede wszystkim stróżem nauczania Kościoła, pilnującym, by nikt nie wyszedł na milimetr poza ortodoksję.
W homiliach podkreślam, że normą naszej katolickiej i chrześcijańskiej pobożności jest przede wszystkim zdanie Jezusa z Ewangelii: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Wyrośliśmy na doświadczeniu XX wieku, w którym całe życie społeczne zostało zideologizowane. A reformy życia religijnego nie można przeprowadzać tylko przy pomocy przepisów. Musimy zdawać sobie sprawę, że młodzież pragnie jakiegoś idola. Jeśli chodzi o tę polską piosenkarkę, warto ją zapytać: pokaż mi swojego idola i zastanów się, czy on naprawdę był szczęśliwy w życiu?
Kościół żyje nie tylko przepisami, ale także wielkimi postaciami. Powinien być mniej instytucją, a bardziej żywą wspólnotą, w której można odnaleźć osobowości.
Przed kim lub przed czym pasterz ma bronić owiec? I czy matka nie sięga czasem po przymus, jeśli widzi, że jej dziecko zmierza w złą stronę?
Najpierw musi poznać potrzeby swojego dziecka, a ono musi zobaczyć, że mama go kocha. Wszyscy mamy podobne doświadczenie, wszyscy broniliśmy się przed opiekuńczością naszych mam. Ale potem przychodziła refleksja, że w gruncie rzeczy powinniśmy być rodzicom wdzięczni. Nie mam problemu z tym, że czasem, jak coś zbroiłem, dostałem chochelką, co wcale nie było wielką karą – ręka ojca była pewniejsza. Nie da się wszystkiego wytłumaczyć, dlatego czasami Kościół wydaje jakieś rozstrzygające zarządzenie, które następnie wywołuje opór. Często z dystansu dostrzegamy, że w rozstrzygnięciu tym mogła być niecierpliwość, a może nawet złośliwość. Ale potrafimy to zrozumieć i wybaczyć, gdyż wiemy, że głównym motywem była troska.
Zatem przed czym pasterz powinien bronić owiec?
Musi to rozstrzygać na bieżąco według swojego rozeznania i sumienia. Ważne jest, żeby potrafił z tymi ludźmi najpierw rozmawiać, a dopiero w ostateczności używać obronnych narzędzi.
Reagowanie opresją zwykle zamyka odchodzącym z Kościoła drogę powrotną. Skoro relacje wewnątrz Kościoła porównujemy do przyjaźni: gdy mój przyjaciel odchodzi, oczywiście cierpię, ale nie znaczy to, że przestaje być on moim przyjacielem.
Sądzę, że takie właśnie jest naturalne podejście. Trzymając się metafory Kościoła-matki, najgorsze w wychowaniu jest, jeśli matka nakazami i zakazami chce swoje dzieci ochronić przed wszystkimi niebezpieczeństwami. Na taką rodzicielską postawę naturalną reakcją dziecka będzie bunt. Zwykle w takich sytuacjach dziecko będzie chciało pokazać swoją wolność i samodzielność i przekroczy dokładnie te granice, których nie chcemy by przekroczyło. To jeden z mechanizmów, których Kościół powinien być świadomy. Można to dostrzec np. w rozmowach Kościoła z grupami tradycjonalistów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.