Anioł, który zrodził się ze łzy Jezusa

Któż jak Bóg 4/2024 Któż jak Bóg 4/2024

W „Pasji” Mela Gibsona w momencie śmierci Jezusa z Nieba spada kropla, której upadek na Golgotę zapoczątkowuje różne zjawiska: zapadający zmrok, burzę, trzęsienie ziemi. Praktycznie wszyscy interpretują tę kroplę jako „łzę Boga”. W żadnym z apokryfów nie znalazłem takiego motywu, był więc to zapewne autorski pomysł reżysera. Faktem pozostaje natomiast, że Wcielony Bóg – Jezus nie wstydził się swoich łez. W Nowym Testamencie trzy razy jest zapisane, że zapłakał: z powodu śmierci przyjaciela Łazarza (J 11,35); nad Jerozolimą, która miała być zniszczona (Łk 19,41) oraz w Ogrodzie Oliwnym z powodu ceny, jaką trzeba było zapłacić za odkupienie ludzkości (Hbr 5,7).

 

W średniowieczu pojawiła się apokryficzna legenda, wedle której pewien anioł złapał łzy, które Chrystus uronił na wieść o śmierci Łazarza, i przekazał je w fiolce Marii Magdalenie na przechowanie. Około 1040 roku, kiedy bizantyjski cesarz Konstantynopola Michał IV Pa-flagończyk poprosił króla Francji Henryka I o pomoc w wojnie z Saracenami na Sycylii, ten wysłał Geoffreya Martela, hrabiego d'Anjou i Vendôme, który za swoje wysiłki militarne pod koniec 1042 roku został wynagrodzony dwiema relikwiami: ramieniem św. Jerzego i Świętą Łzą Chrystusa (La Sainte Larme), mającą postać bryły kryształu z kroplą wody w środku. Po powrocie do Francji Geoffrey podarował relikwię Łzy opactwu benedyktynów La Trinité w Vendôme. W XVII wieku autentyczność tej relikwii była przedmiotem ostrego sporu między wybitnym teologiem Jeanem-Baptistem Thiersem, który ją kwestionował, a benedyktynem i mediewistą Jeanem Mabillonem, który stanął w jej obronie.

Francuski poeta i powieściopisarz epoki romantyzmu, Alfred Victor de Vigny (1797-1863), który został najmłodszym oficerem w arystokratycznym korpusie gwardii królewskiej, podczas pobytu w Saint Trinité usłyszał o przechowywanej tam aż do Rewolucji Francuskiej relikwii Łzy Chrystusowej, co zainspirowało go do stworzenia niezwykłego utworu zatytuło-wanego „Eloa albo siostra aniołów” (Eloa, ou La sœur des anges, 1823), uznawanego za jeden z najpiękniejszych francuskich poematów romantycznych.

Narodziny Eloi

W utworze tym niewidoczni dla oczu śmiertelników cherubinowie zabrali uronioną nad Łazarzem łzę Jezusa do diamentowej urny, którą złożyli u stóp Przedwiecznego. Oko Opatrzności spojrzało życzliwie na tę łzę i stworzyło z niej niebiańską istotę o imieniu Eloa:

On sam nawet, gdy ujrzał śmiertelne zasłony,
Zapłakał. – O, łzo boska przyjaźni święcona,
Tyś nie była na wiatru podmuchy rzucona!
Niewidzialni śmiertelnym, schyleni z pokorą,
W dyamentową urnę cheruby cię biorą
I jak cud, co zdumiewa nawet Niebo – niosą
Pod stopy Przedwiecznego, o promienna roso!
Tam – z wiecznie otwartego oka promień łaski
Wstrząsł ów dar niewymowny i wzniecił w nim blaski;
A Duch Święty, moc swoją zlewając obficie,
Tchnął duszę w płyn ów boski i zbudził w nim życie.
Jak kadzidło przy blaskach słonecznych płonące
Zmienia się w płomię czyste, różowe, błyszczące,
Tak ujrzano naówczas, jak się postać biała
Z olśniewającej urny wzniosła, wybujała
A głos zabrzmiał: „Eloa!”

(tłumaczenie Zofii Trzeszczkowskiej, pseud. Adam M-ski).

Niektórzy zwracają uwagę na podobieństwo słowa „Eloa” do imienia klasycznej francu-skiej bohaterki romantycznej Heloizy, ale trzeba tu raczej widzieć nawiązanie do jednego z biblijnych imion Boga – Eloah. Narzuca się też skojarzenie z ostatnimi słowami wypowie-dzianymi przez konającego Mesjasza: „Eloi, Eloi, lema sabachthani” (Mk 15,34), co w języku aramejskim oznacza dosłownie: „Boże mój, Boże mój, dlaczego mnie opuściłeś?”.

Alfred de Vigny prawdopodobnie zapożyczył imię dla swej bohaterki z eposu „Mesjada” (Der Messias, 1773) Friedricha Gottlieba Klopstocka. U niemieckiego poety Eloa był wysokiej rangi niebiańskim aniołem, który jeszcze przed stworzeniem świata został wybrany na osobi-stego anioła stróża (i najbliższego przyjaciela) Syna Bożego. Z anielicą o imieniu Eloa wła-ściwie nic go nie łączy, choć w Mesjadzie znajdziemy krótką wzmiankę, że patrzył w oblicze Mesjasza i „liczył przyjazne ludziom łzy boskiego Zbawiciela, wszystkie łzy którymi płakał Jezus”.

Niewinność w konfrontacji z cynizmem

Istota zrodzona z łzy Chrystusa swoim pięknem i czystością zachwyciła wszystkich mieszkańców Nieba. Dołączyła do zastępów anielskich i jako jedyna istniejąca anielica była nazywana siostrą aniołów. W odróżnieniu jednak od innych niebiańskich duchów, będących potężnymi wojownikami, stanowiła uosobienie niewinności, łagodności i współczucia.

Kiedy Eloa poznała historię buntu i wypędzenia najwspanialszego z aniołów, obdaro-wanego świetlistym diademem, zamiast go potępić, odczuwała smutek na myśl o kimś tak bardzo samotnym i niekochanym. Historia Lucyfera wzruszyła ją. Zaintrygowana i przepełniona współczuciem do upadłego anioła Eloa szukała w Niebie ustronnego miejsca, gdzie mogłaby oddawać się rozmyślaniom o tym „najnieszczęśliwszym z nieszczęśliwych”. Omijała z daleka błyszczące Tabernakulum, ulgi nie przynosiła jej również „woda snu” z niebiańskiej fontanny. Coś kazało jej spoglądać w dół, w dolne rejony istnienia.

Pewnego poranka Eloa zstąpiła do niższych Niebios, gdzie „przestwór jest pusty, smutny, ciemny i pęknięty”. Żaden z czystych duchów nie zapuszczał się tak głęboko. Lucyfer, widząc niebiańską istotę, wzniósł się z Otchłani, aby spotkać ją na granicy Niebios i Piekieł. Wyglądał jak wspaniały, czarnowłosy młodzieniec z białymi skrzydłami, w fioletowej szacie ze złotymi pierścieniami na ramionach i palcach. Eloe nie rozpoznała w nim Szatana i z całą dziewczęcą naiwnością stwierdziła:

Gdyś tak piękny – dobrym musisz być zaiste,
Bo skoro jaka dusza w niebiosa świetliste
Wchodzi – zaraz jej dobroć na kształt szaty świętej
W wiekuistej piękności stroi ją ponęty (...).

Lucyfer zastosował swoje najbardziej wyrafinowane sztuczki, aby ją oczarować i głę-bokim, łagodnym oraz smutnym głosem opowiadał jej o sobie, przedstawiając się jako nie-podzielny władca nocy i „tajemnic mistycznych”:

Jam jest ten ukochany, którego nikt nie zna.
Na człowieku-m zbudował państwo me płomienne,
Wlałem mu je w pragnienia serca, w mary senne (…);
Jam jest tajemny władca tajemnych miłości –
Łączę serca – rozdzieram surowe łańcuchy (…).
Zabrałem Stwórcy Jego bezsilne stworzenie.
Wbrew Niebu rozdzieliłem na pół przyrodzenie.
Zostawiam Mu – niech dumny jasnymi dnia brzaski –
Ukrywa Świetne gwiazdy w złote słońca blaski;
Dla mnie cień został niemy – i smutnej ziemicy
Daję rozkosz wieczorów i skarb tajemnicy (...).

Eloa nie znała prawdziwej tożsamości Szatana, ale zakochała się bez pamięci w jego mrocznym pięknie. On także sprawiał wrażenie urzeczonego odwagą i bezinteresownością Eloi. Jego serce na moment zatęskniło za dobrem. Wydawało się, że wpadł we własną za-sadzkę i zaczął żałować, o czym świadczą słowa: „O wy, łzy ludzkie, czemuż was nie znałem!”. Wahania anielicy obudziły w nim jednak ponownie dumę. Jego własne pokręcone wyobrażenie o miłości uniemożliwiało mu odwzajemnienie uczuć niebiańskiej dziewczyny w odpowiedni sposób. Lucyfer dołożył więc jeszcze więcej starań w swą aktorską sztukę i zwiódł naiwną anielicę, która, widząc, że niemożliwe jest podźwignięcie go do Nieba, zgodziła się udać razem z nim, nieświadoma, że ten zabiera ją do Piekła. Dopiero wtedy jej ukochany okazał się zimny i wyrachowany, co dobitnie widać w dialogu kończącym poemat:

- Niewolnicą jesteś, ofiarą – nie gwiazdą przewodnią.
- Zdawałeś się tak dobrym. Czym mój czyn był?
- Zbrodnią!
- Czyś przynajmniej szczęśliwszy? Bardziej z losem zbratan?
- Smutniejszym niż kiedykolwiek…
- Któżeś ty?
- Jam Szatan!

Tym samym próba odkupienia Lucyfera i wykorzenienia zła ze świata zakończyła się fiaskiem.

Piekło Syberii

Do poematu Alfreda Vigny’ego nawiązał Juliusz Słowacki, którego Dobrosława Grzyb-kowska (nie bez powodu) nazwała „największym angelologiem polskiego romantyzmu”.

W 1837 r. Słowacki przybył do libańskiego klasztoru św. Antoniego w Ghazir (zwanego Betcheszban), gdzie spędził kilka tygodni, ucząc się arabskiego. Tam właśnie powstała pierwsza wersja jego mistycznego poematu „Anhelli”, w którym pojawiła się anielica Eloe, piastunka umarłych polskich zesłańców, uważana za jedną z najznakomitszych egzemplifikacji sylwetek anielskich u Słowackiego. „Anhelli”, wydany w 1838 roku w Paryżu, stanowił swoistą polemikę z „Księgami narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego” Adama Mickiewicza i – podobnie jak ten utwór – był stylizowany na księgę biblijną.

Poemat Juliusza Słowackiego opowiada o tragicznych losach skłóconych polskich ze-słańców na Syberii. Poeta celowo nadał Syberii rysy dantejskiego Piekła. Tytułowy bohater, młodzieniec o czystym sercu, przebywający na zesłaniu, został wybrany przez Szamana (kapłana i wodza sybirskiego plemienia) na odkupiciela. Razem wędrowali przez krainę śmierci – niczym Dante i Wergiliusz po piekielnych kręgach – poznając coraz dotkliwsze ludzkie nieszczęścia i upadki. Wędrówka po piekle Syberii okazała się niszcząca dla nadziei i dla czystej duszy. Anhelli obserwował cierpiących zesłańców, a Szaman przepowiadał mu ich du-chowy upadek.

Strażniczka grobów

Ważną postacią poematu Słowackiego jest Eloe, wygnana z Nieba anielica, która po-święciła się strzeżeniu grobów polskich zesłańców na Syberii i odganiała renifery, gdy przy-chodziły wyjadać mech spod głów trupów. Anielica, dzieląca swój los z katorżnikami, wydawała się być pocieszycielką dającą nadzieję, że ich cierpienia zostaną przyjęte przez Boga jako zadośćuczynienie i zaowocują w przyszłości odrodzeniem narodu. Nasz narodowy wieszcz dokonał swoistej sublimacji literackiego pierwowzoru anielicy powstałej z łzy Chrystusa. Zhel-lenizował końcówkę jej imienia z Eloa na Eloe oraz zmienił chwilę jej powstania. Eloa u Vigny’ego zawdzięczała swe istnienie łzie Chrystusa, wylanej nad grobem zmarłego przyjaciela, natomiast w wersji Słowackiego Eloe zrodziła się „z łzy Chrystusowej na Golgocie”, kiedy Jezus płakał „nad narodami”. Z całą pewnością jednak jest to ta sama postać, o czym świadczy fakt, że Słowacki w liście do Gaszyńskiego z 22 maja 1839 roku pisał, aby informacji dotyczących Eloe szukał u Alfreda de Vigny’ego. Polski poeta nie potrafił zgodzić się na jej wieczne potępienie i uczynił z niej piastunkę zmarłych zesłańców „w krainie mogił i krzyżów”. Katorżnicy trafili na Syberię w konsekwencji swoich działań niepodległościowych, inspirowa-nych bezinteresowną miłością do Ojczyzny, natomiast Eloe trafiła tam z powodu występku, którego dopuściła się również motywowana miłością.

W poemacie Słowackiego Eloe pojawia się po raz pierwszy w XI rozdziale. Anhelli ujrzał ją na cmentarzysku, siedzącą na szczycie wzgórza. Poruszeniem skrzydeł anielica uciszyła trzykrotnie „hymn skarżących się mogił”. Anhelli spytał Szamana: „co to za Anioł z białemi skrzydłami i ze smutną gwiazdą na włosach, przed którym ucichają grobowce?”. Lecz starzec nie odpowiedział mu, zajęty zasypywaniem ciał umarłych. Anhelii zbliżył się więc do ta-jemniczej strażniczki grobów i spojrzał jej w twarz, co wywołało w młodzieńcu gwałtowną reakcję. Upadł jak martwy na ziemię (por. Ap 1,17).

Kiedy Szaman go odnalazł, młodzieniec, podniósłszy się z omdlenia, z zawstydzeniem wyznał, że twarz Anioła przypomniała mu oblicze dziewczyny, którą kochał niewinną, dziecięcą miłością. To niespodziewane wspomnienie sprowadziło na bohatera gorzką melancholię. Dobitnie uświadomił on sobie swoje obecne położenie, które, w kontraście do szczęśliwych i niewinnych lat młodzieńczych, odczuwał wyjątkowo boleśnie. W zesłańcu wezbrało poczucie boskiej niesprawiedliwości. Anhelli skarżył się na swój nikczemny los i wyrażał bluźniercze życzenie śmierci. Zdawał się wierzyć, że gdyby umarł, wywołałby wyrzuty sumienia u samego Boga, który dopiero wówczas ulitowałby się nad jego dolą. Szaman skwitował to słowami: „Zaprawdę, że jak dawniej wiele było opętanych przez czarty, tak dziś wielu jest opętanych przez czyste Anioły”.

Następnie kapłan objaśnił Anhellemu pochodzenie tajemniczej istoty: „A wieszli, kto to jest ten Anioł smutny na cmentarzu? Oto się zowie Eloe, a urodził się ze łzy Chrystusowej na Golgocie, z tej łzy, która wylana była nad narodami. Gdzie indziej napisano jest o Anielicy tej i wnuczce Maryi Panny… jak zgrzeszyła, ulitowawszy się nad męką ciemnych Cherubinów i umiłowała jednego z nich, i poleciała za nim w ciemność. A teraz jest wygnaną, jak wy jeste-ście wygnani, i ukochała mogiły wasze, i piastunką jest grobowców, mówiąc kościom: nie skarżcie się, lecz śpijcie!”. Jako „urodzona ze łzy Chrystusowej na Golgocie” Eloe najlepiej rozumiała cierpienie, a także ludzkie błędy.

Być może trochę dziwi wzmianka o Eloe jako wnuczce Marii Panny, ale jest w tym jakaś logika, bo zrodzona z łzy Jezusa anielica była niejako Jego... „córką”.

Czuwająca nad zwłokami

Po raz drugi Anhelli zobaczył anielicę w XIII rozdziale, gdy przyszła po ciało umarłej z tęsknoty i melancholii Ellenai, zesłanej na Syberię zbrodniarki, która nawróciła się i odbywała pokutę za dawne przewinienia, nieustannie modląc się do Matki Bożej. Eloe niczym anioł śmierci położyła pod nią z obu stron końce łabędzich skrzydeł, związała je pod umarłą i „z pełnymi trupa skrzydłami” odeszła na księżyc.

Do Anhellego zaś przybyli dwaj aniołowie (ci sami, którzy niegdyś nawiedzili chatę Pia-sta), aby zwiastować mu śmierć. Anhelli zdecydowanie odrzucił nadzieję i nie chciał zmartwychwstania. Pragnął, aby jego grób stał się miejscem wiecznego spoczynku, a śmierć była absolutna – zarówno cielesna, jak i duchowa. W rozdziale XVII, zgodnie ze swoim powołaniem, Eloe po śmierci Anhellego (będącej symboliczną ofiarą za naród) strzegła jego wiecznego spokoju, czuwając przy zwłokach. Kiedy z ognistej zorzy wyłonił się apokaliptyczny rycerz na koniu i ogłosił: „Tu był żołnierz, niech wstanie!”, Eloe, powstawszy znad zwłok mło-dzieńca, odpowiedziała na patetyczne wezwanie jeźdźca zwięzłymi słowami: „Rycerzu, nie budź go, bo śpi. On był przeznaczony na ofiarę, nawet na ofiarę serca”. Poczyniła też wy-znanie: „Jam jest w części odpowiedzialna, że serce jego nie było tak czyste, jak dyjamentowe źródło, i tak wonne jak lilije wiosenne. To ciało do mnie należy, i to serce moim było”.

„Anhelli” pobudził wyobraźnię i zainspirował wielu wybitnych artystów, w tym malarzy: Jacka Malczewskiego, Witolda Pruszkowskiego czy Wlastimila Hofmana. Każdy z nich był zafascynowany postacią Eloi i stworzył jej malarski wizerunek. Warto też wspomnieć, że ist-nieje bardzo dobry artystycznie krótkometrażowy film „Anhelli” w reżyserii Barbary Nałęcz-Nieniewskiej, inspirowany właśnie młodopolskim malarstwem.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...