Marianna Popiełuszko dobrze zapamiętała ostatnią wizytę syna w rodzinnych Okopach. Wtedy, gdy zostawił jej do zaszycia sutannę. „Odbiorę następnym razem. Albo najwyżej będzie mama miała na pamiątkę” – powiedział.
Pragnę beatyfikacji syna – mówiła Marianna Popiełuszko przed trybunałem beatyfikacyjnym w Warszawie – a jest to konsekwencją mojego wybrania. Skoro Pan Bóg zechciał, żebym była matką księdza Jerzego, to ja mam nadzieję, że Pan Bóg go przyjął do nieba i że się kiedyś z nim spotkam”.
Matka zamordowanego 28 lat temu ks. Jerzego Popiełuszki składała zeznania przed trybunałem przez kilka dni, w kwietniu 1997 r. Jej świadectwo było tajne do chwili wyniesienia jej syna na ołtarze w czerwcu 2010 r. Obszerne fragmenty opublikowano w „Matce świętego” Mileny Kindziuk, książce, która właśnie ukazała się nakładem Znaku. Pierwszej, która opowiada o życiu i śmierci męczennika słowami jego matki.
PORÓD W NIEDZIELĘ
Całe życie Marianny Popiełuszko (z domu Gniedziejko) było ograniczone do niewielkiej przestrzeni. Wyznaczały ją: Grodzisk k. Dąbrowy Białostockiej – miejsce urodzenia i dorastania, Suchowola – parafia, w której przyjęła chrzest i wyszła za Władysława Popiełuszkę, oraz Okopy – dom, w którym przyszły na świat wszystkie jej dzieci i w którym mieszka do dziś.
W księdze chrzcielnej parafii w Suchowoli przy adnotacji o Mariannie Popiełuszko widnieje data urodzenia: 14 listopada 1920 r. Rodzice: Kazimierz (Gniedziejko) i Marianna (z domu) Kalinowska. Ale w książce Kindziuk ważne są nie tylko daty i rekonstrukcja biografii. „Matka świętego” jest portretem kobiety, która zaufała i postanowiła opowiedzieć o życiu swoich najbliższych.
„Ja i mąż jesteśmy od maleńka rolnikami – zeznawała podczas procesu beatyfikacyjnego syna. – Zawsze mieszkaliśmy w Okopach, w których urodził się Sługa Boży. Należymy do ludzi niezamożnych, ale chleba nam nie brakowało. Cała nasza rodzina, a więc mąż, ja i dzieci jesteśmy osobami wierzącymi i praktykującymi. W domu była taka zasada, że w niedzielę i święta wszyscy idą do kościoła, a zostaje tylko chory. Ponadto mamy zwyczaj odprawiania nabożeństw domowych. Cała rodzina stara się żyć zgodnie z zasadami chrześcijańskimi. Dzieci żyją w związkach sakramentalnych, a wnuki starają się naśladować dorosłych, na przykład wnuczka przygotowująca się do I Komunii św. odmawia Koronkę do Miłosierdzia Bożego”.
Zaletą książki Mileny Kindziuk są znakomicie uchwycone obrazy i sytuacje z życia Marianny Popiełuszko. Jak choćby krótki opis dotyczący narodzin syna: „Ksiądz Jerzy zaczął się rodzić wieczorem, gdy poszłam do krów. Zdążyłam jednak wrócić na czas do mieszkania. Na szczęście była tam już moja mama, która akurat przyjechała, by odebrać poród. Wcześniej mówiłam jej, że jeżeli do niedzieli dziecko się nie urodzi, to w niedzielę na pewno już przyjdzie na świat. I miałam rację. Ksiądz Jerzy urodził się właśnie w ten dzień, który zaplanowałam”.
W „Matce świętego” istotną rolę odgrywa również miejsce narodzin i dorastania męczennika: niewielka wieś Okopy, kilka kilometrów od Suchowoli. To, że – jak powtarza Marianna Popiełuszko – ksiądz Jerzy „lubił ludzi”, wynikało właśnie ze specyfiki miejsca, gdzie drzwi domów nie były zamykane, a sąsiedzi wzajemnie odwiedzali się o różnych porach dnia; gdzie publicznie się modlono i nawzajem pomagano. „Życie na ziemi wiąże się przecież z życiem wiecznym – pisze Milena Kindziuk – jest z nim nierozerwalnie splecione. A wszystko, co się dzieje, pochodzi od Boga. I nie trzeba wcale wszystkiego rozumieć”.
OSTATNIE SPOTKANIE
W prostym i uporządkowanym życiu matki ks. Popiełuszki było kilka przełomowych momentów. Pierwszym był wyjazd syna do seminarium w Warszawie. To ona wymodliła mu powołanie; jej mąż Władysław nie chciał, by syn jechał do dużego miasta. Często powtarzał, że boi się o niego. Może również dlatego każdy powrót do domu młodego alumna był dla rodziców i bliskich świętem. Dopiero po święceniach (1972) odwiedziny ks. Jerzego stały się rzadsze i krótsze. Powodów było kilka: wyczerpująca praca duszpasterska w kolejnych parafiach i pogarszające się zdrowie. Był to jednak czas formowania się kapłaństwa ks. Jerzego, budowania więzi z ludźmi w kolejnych parafiach oraz przygotowania do działalności publicznej w latach 80.
Nikt chyba nie przypuszczał, że Sierpień ’80 będzie początkiem drogi męczeństwa ks. Jerzego Popiełuszki. Msza św. odprawiona na terenie Huty Warszawa, kontakty ze środowiskiem robotników, lekarzy, a nawet stołecznej Szkoły Pożarnictwa (w trakcie strajku w 1981 r.) sprawiły, że od stycznia 1982 r. ksiądz Jerzy zaczął odprawiać słynne na całą Polskę nabożeństwa za Ojczyznę, stając się – aż do śmierci w październiku 1984 r. – jednym z najbardziej niewygodnych dla władzy komunistycznej księży katolickich.
Kolejnym przełomem – i równocześnie próbą – w życiu Marianny Popiełuszko był grudzień 1983 r., kiedy cała Polska mówiła o aresztowaniu, a potem zwolnieniu z więzienia w Pałacu Mostowskich jej syna. Wcześniej SB przeprowadziła prowokację, podrzucając do mieszkania duchownego ulotki, broń i materiały wybuchowe.
Na odwiedziny w rodzinnych Okopach ksiądz Jerzy miał coraz mniej czasu, ale Marianna Popiełuszko zapamiętała swoje ostatnie z nim spotkanie. Był wrzesień 1984 r. Miała już przygotowany, wypieczony w domowym piecu chleb dla syna i jego przyjaciół. Planowała wyjazd do Warszawy. Jerzy pojawił się w Okopach bez zapowiedzi. Po wsi jeździły samochody z „ochroniarzami” (tak ich nazywał) z SB. Matka zapamiętała tę wizytę jako pożegnanie z nią, z ojcem i domem. Zapamiętała też, że zostawił jej do zaszycia sutannę, mówiąc: „Odbiorę następnym razem. Albo najwyżej będzie mama miała na pamiątkę”. Podczas tej niezapowiedzianej wizyty jej syn wielokrotnie obchodził rodzinny dom, „zrywał kwiaty, a przed wyjazdem do Warszawy pobiegł jeszcze na pole”. Robił zdjęcia. Matka przeczuwała, jakby „żegnał się ze światem i z domem rodzinnym”. Odprowadziła go aż do Suchowoli i tam się rozstali.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.