„Całe nasze życie jest jak kamień rzucony w wodę. Nigdy nie wiemy, jakie kręgi zatoczymy naszym upadkiem, czyją śmierć spowodujemy i kogo uzdrowimy" .
Zabójca słyszy straszny wyrok: odtąd będzie zbiegiem i tułaczem, a ziemia już wcale nie da mu plonu. Oto dodatkowy powód wędrownego trybu życia Kaina i jego potomków: wobec nowej zbrodni ziemia stawia człowiekowi jeszcze większy opór. Jeszcze większe jest też zagrożenie, jakie Kain odczuwa ze strony innych ludzi (sam fakt, że jest mowa o innych ludziach, gdy dotąd słyszeliśmy o pierwszych rodzicach i ich synach, dowodzi, że nie należy traktować tych tekstów jako historycznych opowiadań). Wobec zagrożenia życia nie wystarczą figowe przepaski, jak w raju... Sam Bóg da Kainowi jakieś tajemnicze znamię, by chronić jego życie przed karą stosowaną wobec zabójców, karą śmierci. Bo Bóg troszczy się także o Kaina, Bóg, Dawca życia, pragnie, by Kain żył, by miał szansę zmiany życia.
I znów gdy Kain nienawidził brata, zdawać by się mogło, że to tylko rodzinne spory, że cały problem zamknie się w czterech ścianach rodzinnego domostwa... Nic z tego! „Krew brata woła z ziemi”, ziemia buntuje się wobec zabójcy, a sam Bóg musi interweniować, by inni ludzie nie wykreślili ze swego grona tego, kto przekreślił życie własnego brata.
Do tej pory poznaliśmy dwa zasadnicze wymiary grzechu: nieufność wobec Boga i bunt wobec Jego polecenia, nienawiść do brata. Spójrzmy na jeszcze jeden fragment Księgi Rodzaju, który wskaże nam, że grzeszne decyzje mogą być podejmowane nie tylko przez jednostki czy pary, ale też przez szersze społeczności. Zajrzyjmy do rozdziału 11, gdzie znajdujemy opis budowy wieży Babel.
U podstaw tego opisu zapewne tkwią wspomnienia z Babilonu, gdzie Izraelici widzieli wieże schodkowe, tzw. zigguraty, na szczycie których znajdowało się małe sanktuarium – miejsce kultu lokalnego bóstwa.
Początek opisu zdaje się wskazywać na harmonijny rozwój ludzkości, również pod względem cywilizacyjnym (dziś powiedzielibyśmy wręcz: technicznym). Ludzie umieją wypalać cegły, znają zaprawę murarską (tak naprawdę posiedli te umiejętności znacznie później niż sugerowałoby to miejsce opisu w Księdze). I chciałoby się powiedzieć: cóż w tym złego, że chcą zbudować sobie miasto i wieżę... Owszem, uważne oko czytelnika znającego ówczesną mentalność może dostrzec przejaw pychy, wręcz wyzwania rzuconego Bogu w pragnieniu, by wierzchołek wieży sięgał nieba, uważanego za siedzibę Boga. Jednak większy ciężar ma następne zdanie, wypowiadane przez budowniczych wieży: „W ten sposób zdobędziemy sobie imię” (czyli sławę, znaczenie). Zdaniem autora Księgi Rodzaju wieża jest budowana wyłącznie z ludzkiej pychy, w poszukiwaniu ludzkiej sławy, nawet jeśli wierzchołek wieży miałby przeznaczenie sakralne. Co więcej, ten ostatni szczegół tym wyraźniej uwidacznia winę budowniczych: pod pozorem oddawania czci Bogu człowiek troszczy się tylko o własną sławę. Jest to niestety, bardzo subtelna pokusa także i w naszych czasach. Ileż tzw. „dobrych dzieł’, podejmowanych rzekomo wyłącznie dla Bożej chwały, w rzeczywistości ma służyć jedynie chwale ich twórcy!
My, ludzie XXI wieku często nie potrafimy właściwie odczytać tego tekstu biblijnego, trudno nam podzielać oburzenie starożytnego autora, bo żyjemy w świecie, w którym bardzo wiele dzieł powstaje w myśl zasad wieży Babel: „zdobędziemy SOBIE imię”. Dla ludzi dawnych wieków było niepojęte, jak człowiek mógłby tworzyć wielkie dzieła, myśląc tylko o sobie. Wystarczy wejść na Wawel, by przy katedrze znaleźć wymowny łaciński napis, początek Ps 115, który w polskim przekładzie brzmi: „Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę”. Oto ambicja naszych przodków, autorów dzieła, które przetrwało wieki.
Pyszni budowniczy wieży zostają ukarani pomieszaniem języków. Dobrze zrozumiejmy słowa Boga, który jakby obawiał się, iż „w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić”. Bóg nie obawia się o siebie, Bóg boi się o człowieka... o ludzkość coraz liczniejszą, coraz lepiej rozwiniętą, ale pragnącą budować wyłącznie dla własnej sławy, według własnych kryteriów. Pomyślmy o współczesnych próbach budowania cywilizacji bez Boga. Dobrze wiemy, jak to się najczęściej kończy.
Po pomieszaniu języków ludzie rozpraszają się po całej ziemi, gdyż nie mogą się porozumieć. Ale patrząc głębiej: wystarczy odebrać ludziom nadrzędne wartości, wystarczy pozostawić ich własnym wyobrażeniom i zachciankom, a bardzo szybko przestaną się rozumieć, nawet jeśli będą posługiwać się tym samym językiem.
Minie wiele wieków, aż nadejdzie dzień Pięćdziesiątnicy, gdy osłupiały tłum pielgrzymów przybyłych do Jerozolimy ze wszystkich stron ówczesnego świata („Partowie, Medowie, Elamici, mieszkańcy Mezopotamii...”) usłyszy Apostołów mówiących w ich językach. Pięćdziesiątnica to odwrotność budowy wieży Babel. U początku dziejów pycha doprowadziła ludzi do wzajemnego niezrozumienia, do pomieszania języków i rozproszenia. Teraz dar Ducha pozwala uczniom Jezusa mówić językami zrozumiałymi dla wszystkich, jednoczyć ludzi... bo Apostołowie już nie chcą żyć dla siebie, już minęły te czasy, gdy dyskutowali, kto z nich jest największy. Teraz tłum słyszy ich „głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże”. Bo cóż może bardziej łączyć ludzi niż wychwalanie dobroci wspólnego Ojca?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.