„Jezus nie będzie zadowolony ze mnie, dopóki nie stanę się lub przynajmniej nie będę starał się być świętym” – te słowa młodego ks. Angela Roncallego były głównym celem jego życia. Teraz Kościół uroczyście potwierdzi, że cel został osiągnięty
Śmierć Jana XXIII nie przerwała prac Soboru Watykańskiego II. Gdy jesienią 1964 r. znów zjechali się biskupi i teolodzy do Watykanu, wśród nich był najmłodszy biskup świata 34-letni Bohdan Bejze z Łodzi. Kiedy ojcowie soborowi dyskutowali nad schematem przyszłej Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym, głos zabrał świeżo upieczony biskup Bejze. Zaproponował, aby ojcowie soborowi beatyfikowali przez aklamację zmarłego papieża Jana XXIII.
– Spotkało się to z aplauzem zgromadzonych, ale raczej ogólnym i nieco jakby zdawkowym – wspomina w rozmowie z KAI 99-letni kard. Loris Francesco Capovilla, osobisty sekretarz Jana XXIII. – Do bp. Bohdana podeszli wtedy kard. Stefan Wyszyński i abp Karol Wojtyła, uściskali mu dłoń i gratulowali inicjatywy. Dziś jeszcze raz chcę podziękować Polakom za ich szczególne poparcie dla papieża Roncallego.
Papież Paweł VI zdecydował, że zostanie przeprowadzony normalny proces. – Była to decyzja opatrznościowa, bo dzięki temu zebrano świadectwa kilkuset osób i zgromadzono ponad 10 tys. dokumentów. Można więc dokładnie przestudiować misterium świętości Jana XXIII – powiedział w rozmowie z „Niedzielą” o. Luca de Rosa, postulator jego procesu. I choć pomiędzy jego beatyfikacją a kanonizacją nie zdążono udokumentować medycznie cudu, nie znaczy to, że go nie ma. – Mamy bardzo bogatą dokumentację cudów za wstawiennictwem bł. Jan XXIII – tłumaczy kard. Angelo Amato, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. – Papież Franciszek nie uchylił konieczności wykazania cudu. On tylko przyspieszył datę kanonizacji.
Z biednej rodziny
Roncalli urodził się 25 listopada 1881 r. w Sotto il Monte, które obecnie nosi nazwę Sotto il Monte Giovanni XXIII. Tego samego dnia rodzice dali mu na chrzcie imiona Angelo Giuseppe. Imię Angelo dostał po dziadku. W tłumaczeniu na język polski brzmi ono po prostu – Anioł.
Wychował się w biednej, ale bardzo religijnej rodzinie. Był czwartym z czternaściorga dzieci. Na kolacje codziennie była tylko poleta – potrawa z mąki kukurydzianej i wody, ale Angelo tej biedy wcale nie dostrzegał, bo wokół niego wszyscy żyli tak samo skromnie. Dopiero, gdy wyruszył w daleki świat, dostrzegł bogactwo duchowe swojej rodziny, ale także jej biedę materialną. „Istnieją trzy możliwości, aby siebie zrujnować: kobiety, karty i gospodarka rolna. Mój ojciec wybrał tę ostatnią i najtrudniejszą drogę” – komentował z właściwym sobie humorem.
Młody Angelo szybko poznał wielki świat. Kształcił się pod okiem znakomitych profesorów i wychowawców, nigdy jednak nie zapomniał, kim jest i skąd pochodzi.
– Wuj przyjeżdżał do naszej wsi rokrocznie na urlop, gdy był już delegatem apostolskim w Bułgarii, potem w Turcji i Grecji – wspominała na łamach austriackiego pisma „Alle Welt” s. Anna
Roncalli, bratanica św. Jana XXIII. Nie przeszkadzało mu, że w niewielkim rodzinnym domu mieszkało aż 20 osób. Abp Roncalli lubił spacerować po wsi, odwiedzał swoich braci i znajomych.
„Odkąd wyszedłem z domu, poznałem wiele rzeczy, których wy nie mogliście mi przekazać. Ale te nieliczne, których się od was nauczyłem, są najcenniejsze” – tak mówił do swoich rodziców, gdy był już dojrzałym kapłanem.
Jak zostać świętym?
Powołanie do kapłaństwa towarzyszyło mu od najmłodszych lat. Jego pierwszym przewodnikiem duchowym był zwykły, skromny wiejski proboszcz – ks. Rebuzzini. To dzięki jego wsparciu mógł kontynuować naukę w niższym seminarium w Bergamo. Gdy dał się poznać jako zdolny uczeń, otrzymał stypendium papieskiego seminarium w Rzymie.
Jego powołanie było praktycznie bezdyskusyjne. „Dostałem łaskę do powołania kapłańskiego. Od dziecka nie myślałem o niczym innym” – zapisał Jan XXIII w notatkach do swojej biografii, której nigdy nie ukończył. Co więcej, wyznał, że przez całe swoje życie nigdy nie miał żadnej pokusy nieczystości. – Był tym samym człowiekiem zarówno przy ołtarzu, jak i kiedy od niego odchodził – wspomina kard. Capovilla.
Pragnienie świętości u Angela Roncallego było nieodłącznym elementem jego życia wewnętrznego. Wątek ten można śledzić dzięki „Dziennikowi duszy”, w którym pierwsze zapiski sporządził już jako 14-letni chłopiec. Początkowo chciał we wszystkim naśladować świętych. Później widzimy jego chrześcijańskie dojrzewanie i ewolucję. „Myśl, wobec której się zobowiązałem i z której bierze się moje jedyne zadanie, żeby stać się świętym za wszelką cenę, musi być moją nieustanną troską. Ma to być jednak troska pogodna i spokojna, a nie nużąca i pełna tyranii” – zapisał tuż po święceniach kapłańskich ks. Roncalli.
Tego typu słowa św. Jan XXIII zapisywał przez całe swoje życie. Z „Dziennika” wyłania się człowiek, którego głównym życiowym powołaniem jest naśladowanie Chrystusa w czasach współczesnych, czyli odnalezienie recepty na osobistą świętość. „Wszędzie nazywają mnie Ojcem Świętym, jakby to był mój główny tytuł, muszę i chcę być nim naprawdę” – pisał już jako Jan XXIII.
Człowiek dialogu
Wiadomo już, że ks. Roncalli pochodził z biednej podgórskiej miejscowości. Był pobożny i bardzo chciał zostać świętym. Jednak jego postać prowokuje pytania: Skąd u syna prostego rolnika wzięła się chęć zwołania soboru i przebudowy Kościoła? Gdzie w katolickich Włoszech zrodziła się wielka ekumeniczna miłość do innych wyznań?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.