Boże nic

Głos Ojca Pio 87/3/2014 Głos Ojca Pio 87/3/2014

Tak zwykła myśleć o sobie i podpisywać swoje listy. Była zwyczajną kobietą: żoną i matką pięciorga dzieci. Nie miała wykształcenia teologicznego, a mimo to otrzymała misję kierownictwa duchowego kapłanów i osób zakonnych…

 

„Odpowiedź przyszła natychmiast, w kilka godzin otrzymałam bez żadnej mojej zasługi błogosławione moce Ducha Świętego! Otrzymałam nowe życie Chrystusowe! To Matka moja − Nieustającej Pomocy – dopomogła mi przezwyciężyć poczucie przepastnej głębi nędzy, nicości, małości, niegodności własnej i z pokorą wiary i ufności pochylić głowę przed Majestatem Bożym, by otworzyć się na wylanie Ducha Świętego i stać się odtąd skutecznym narzędziem w posłudze drugiemu człowiekowi. W jednej chwili opadły wszelkie kajdany, w których więziły mnie moje problemy.

Wtedy wykrzyczałam Bogu i ludziom hymn niewysłowionej wolności i głosiłam swą radość! I w to uwolnione, otwarte małe ludzkie serce wstąpił Chrystus Pan, ten Jedyny, który prawem swej męki ma być i jest moim Królem i Władcą w całym tego słowa znaczeniu… Wstąpił z pełnym naręczem łask – darów swego Przenajświętszego Ducha, pełnego oczyszczających płomieni” – tak Maria Jurczyńska opisała przełom, który nastąpił w jej życiu 7 lipca 1977 roku. Chrzest w Duchu Świętym.

Od tego momentu zwyczajna, ale mocno uduchowiona żona i matka pięciorga dzieci, gospodyni domowa, poddała się całkowicie prowadzeniu Ducha Pocieszyciela i dzięki Jego darom zaczęła powoli posługiwać innym ludziom modlitwą wstawienniczą i kierownictwem duchowym.

Dziecięce fascynacje

Nie była to nowa fascynacja religijna. Maria pochodziła z głęboko wierzącej rodziny i z wielkim sentymentem przechowywała w pamięci wspomnienie wspólnej modlitwy z matką pod figurą Niepokalanej, podczas której Maryja na jej czole złożyła pocałunek i błogosławiąc ją, uczyniła znak krzyża. Tak w sercu pięcioletniej wówczas dziewczynki zrodziła się miłość do Matki Bożej: w szkole podstawowej należała do Krucjaty Eucharystycznej Dzieci, a w gimnazjum do Sodalicji Mariańskiej. Chciała we wszystkim ją naśladować, w szczególności nauczyć się od niej otwartości na działanie Ducha Świętego. W tym celu wykradała z klęczników zakonnic prowadzących gimnazjum lektury kontemplacyjne, które czytała schowana za fisharmonią, a jak tylko nadarzyła się okazja, przerwy w lekcjach przeznaczała na przysłuchiwanie się konferencjom duchowym. Zapominała wtedy o całym świecie, a Bóg – jak wspominała po latach – obsypywał ją bogato łaskami.

Rozbudzone religijnie serce dorastającej dziewczyny zapragnęło poświęcić się Bogu. Maria rozważała wstąpienie do zakonu. Jej plany pokrzyżował wybuch drugiej wojny światowej, kiedy jako mieszkanka Wołynia stanęła przed groźbą zsyłki na Sybir. Aby zapewnić opiekę sobie, siostrze i ciężko chorej matce, zgodziła się wyjść za mąż za Stanisława Jurczyńskiego, którego wraz z matką wybrała spośród kilku kandydatów.

Małżeństwo z rozsądku

Ślub Marii Modzelewskiej i Stanisława Jurczyńskiego odbył się 11 sierpnia 1940 roku. Życie małżeńskie w pobliżu frontu nie było łatwe. Stracili prawie cały majątek. Z obawy przed pojmaniem i śmiercią ukrywali się z małymi dziećmi w ziemiance. Przeprowadzali się trzynaście razy. Ich wojenna tułaczka zakończyła się w grudniu 1945 roku w Żarach na ulicy Średniej 10.

Ten adres do dziś pozostał w pamięci wielu ludzi. Tam państwo Jurczyńscy prowadzili dom otwarty. Zaczęło się to w latach pięćdziesiątych, kiedy komunistyczne władze wydały zakaz działalności organizacji katolickich. Maria, będąca wówczas instruktorką poradnictwa przedślubnego i założycielką Sodalicji Mariańskiej w Żarach, zaczęła zapraszać do siebie podopiecznych na spotkania, podczas których głosiła nauki. Przygotowywała się do nich podczas rekolekcji w Gostyniu, gdzie jeździła kilka razy w roku (tam zdobywała materiały do referatów i doświadczenie w dziedzinie kierownictwa duchowego).

Dbała też o zaopatrzenie przychodzących do niej ludzi w odpowiednią literaturę z zakresu duchowości, teologii i moralności. Ponieważ był to czas utrudnionego do niej dostępu, w mieszkaniu na Średniej stale w użyciu były dwie maszyny do pisania, na których przepisywano najciekawsze pozycje książkowe. Fragmenty ważnych dzieł kopiowano też ręcznie.

Mąż – wybrany idealnie: człowiek głęboko wierzący, harcerz i prezes Akcji Katolickiej – wspierał działania Marii i nie sprzeciwiał się realizowaniu jej potrzeb duchowych. Zgodził się również, aby żona złożyła ślub czystości. Sam utrzymywał rodzinę oraz potrzebujących, którzy zwrócili się do nich o pomoc i opiekę.

Czym chata bogata

Do domu Jurczyńskich ludzie przychodzili nie tylko po pomoc duchową. Maria i Stanisław użyczali również dachu nad głową, a dla głodnego mieli zawsze przysłowiową kromkę chleba. Co roku przygotowywano zapasy na zimę: kiszoną kapustę, marynowane ogórki i przetwory w słojach. Tak dom rodzinny wspomina jedna z córek: „W domu nigdy nie było bogactwa, wręcz nawet bieda. Ale zawsze był kawałek chleba dla potrzebującego. Przybysz mógł liczyć na dobre słowo, ale nie odchodził też głodny. Gdy rozeszła się wieść, że jakaś kobieta ucieka z dziećmi od pijanego męża grożącego siekierą, od razu przygotowywano dla nich pokoje…”. Trzy razy obcy mieszkali u Jurczyńskich od roku do kilku lat. Była to pomoc długofalowa.

Maria uczyła niezaradne lub wykolejone życiowo kobiety zajmować się domem, gotować, sprzątać i wychowywać dzieci. Radziła, jak postępować z trudnym mężem, alkoholikiem czy tyranem. I jak przeżyć te chwile w łączności z cierpiącym Chrystusem.

Na kłopoty Duch Święty

Skąd Maria czerpała wiedzę do prowadzenia duchowego innych ludzi? Otóż poważna choroba tarczycy zmuszała ją do częstych wyjazdów nad morze, które wykorzystywała nie tylko w celu poprawy zdrowia, ale także na formację teologiczną. W ten sposób odbyła trzydziestodniowe rekolekcje ignacjańskie, podczas których zdobyła umiejętność rozeznawania duchów i wyboru drogi życiowej. Potem w Gostyniu poznała swojego kierownika duchowego, o. Jerzego Jurę, filipina. Towarzyszył jej swoją posługą przez ponad trzydzieści lat i zdołał bardzo dobrze poznać. Wiedział, że ma talent do zjednywania sobie ludzi i potrafi zrozumiale mówić o zawiłych sprawach wiary i życia duchowego. Odsyłał do niej ludzi potrzebujących dłuższej rozmowy, także księży.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...