Niezależnie od stopnia uduchowienia wszyscy mamy do czynienia z bardzo ziemskim elementem, jakim są pieniądze. Umiejętności zarabiania i wydawania pieniędzy jest tyle, ile samych ich posiadaczy, a bezpieczniej mówiąc, użytkowników.
W związku z tym przed chrześcijaninem staje wiele pytań. Oto chociażby kilka z nich: czy istnieją ewangeliczne ogólne i szczegółowe zasady zarządzania zarobionym groszem? Czy chrześcijanin powinien pożyczać na procent? Czy chrześcijanin powinien zaciągać kredyty? Jakie wydatki są godziwe, a jakie nie? Czy chrześcijanin powinien oszczędzać na koncie bankowym? W prasie internetowej rzucają się w oczy nagłówki, które wiele mówią i dają do myślenia: „Oszczędności Polaków: mało odkładamy, ale wydawanie idzie nam bardzo sprawnie”, „Młodzi Polacy żyją na kredyt – finansowy portret młodych”, „Smutne skutki życia na kredyt” itp. Częste postanowienia noworoczne związane z budżetem domowym świadczą o tym, że istnieje walka o mądre wykorzystanie pieniędzy i uwolnienie się spod ich presji. Miałam kiedyś znajomego, który często żartobliwe powtarzał: „Pieniądze szczęścia nie dają..., ale mocno uspokajają”. Ale czy pieniądze powinny być „środkiem uspokajającym” dla chrześcijanina?
W Starym i Nowym Testamencie znajduje się wiele tekstów mówiących o pieniądzach, godziwym ich zarabianiu i zarządzaniu nimi. Warto, aby w Kościele więcej mówiono na temat biblijnej wizji użytkowania pieniądza i pomagano wierzącym panować nad mamoną. Inaczej ona będzie panować nad człowiekiem. Jezus też zresztą nie wstydził się tego tematu. Co więcej, podkreślał, że umiejętność wykorzystania niegodziwej mamony wiąże się z osiągnięciem Królestwa Niebieskiego: „Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy [wszystko] się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków” (Łk 16,9). W innym miejscu przestrzegał: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6,19-21). Sprawa zarządzania finansami nie jest zatem kwestią poboczną dla chrześcijanina, ale mądrym ewangelicznym funkcjonowaniem, tym bardziej, że mamona potrafi przywiązać ludzkie serce do ziemi.
Kwestię wydatków podejmował również ks. Bronisław Markiewicz. Temat właściwego i umiejętnego zarządzania pieniądzem przez Polaków za jego czasów był niemniej palący i aktualny niż dzisiaj. Błogosławiony wypowiadał się jako praktyk i duchowny jednocześnie. Jego spostrzeżenia są o tyle cenne, że: po pierwsze, roztropnie radził on ludziom świeckim i duchownym, a po drugie, sam w swoim życiu wykorzystywał każdy grosz i najmniejszą posiadaną rzecz dla innych – według polecenia Jezusa. W „Trzech słowach do starszych w narodzie...” przeanalizował artykuł z warszawskiej „Kroniki rodzinnej”, w którym podano klasyfikacje wydatków średniozamożnej rodziny (rok 1885!): I. POTRZEBY KONIECZNE (mieszkanie i jego wyposażenie, wyżywienie i sprzęt gospodarstwa domowego, odzież, narzędzia pracy, leczenie, wydatki na edukację dzieci). II. WYDATKI SŁUŻĄCE UPRZYJEMNIENIU ŻYCIA (przyjmowanie gości i związane z nimi koszty lokalowe, uroczystości rodzinne i świąteczne, strój bardziej wykwintny, zaspokojenie potrzeb umysłowych i estetycznych jak teatr, koncerty, prasa i książki, muzyka, podróże, koszty usług związanych z zadbaniem o gastronomię i wygląd). III. WYDATKI ZBYTKOWE (tytoń, alkohol, hazard, pasje łowieckie, zbytnie wydatki na kwiaty i owoce, mania zbierania drogich zabytkowych rzeczy, niedozwolone przyjemności i fantazje, wojaże dla przyjemności, „wszelkie nałogi, słabostki, manie, przyzwyczajenia, fantazje, próżności i nadużycia w rozrywkach”). W podsumowaniu ks. Markiewicz zwrócił się do świeckich wierzących: „(...) nie chcę Was robić zakonnikami czy zakonnicami. Jeśli więc należycie do stanu «średniej» zamożności, wolno wam czynić wydatki, podane w wykazie pierwszym i drugim, aby zaspokoić potrzeby konieczne oraz związane z uprzyjemnieniem życia. Błagam was tylko, abyście zaniechali wydatków zbytkowych, wykazanych w dziale trzecim”.
Podany podział wydatków chyba w generalnym ujęciu nie odbiega zbytnio od klasyfikacji, którą zrobilibyśmy dzisiaj, a cenna końcowa uwaga ks. Markiewicza posiada dwa praktyczne wskazania w tej kwestii. Pierwsze to to, że jeśli nasza zamożność jest mniejsza od średniej, należy odpowiednio zmniejszyć wydatki służące uprzyjemnieniu życia. Tych, których zamożność jest większa od średniej, Błogosławiony przestrzegał: „Gdy w korzystaniu z rozrywek nie zachowamy należytego umiaru, wówczas zamiast być «środkiem» wytchnienia od pracy, stają się one same w sobie «celem» życia”. Druga praktyczna uwaga wynika pośrednio ze słów Błogosławionego: „nie chcę was robić zakonnikami czy zakonnicami...” – sugeruje ks. Markiewicz, że życie osób zakonnych powinno charakteryzować się o wiele większą powściągliwością w wydatkach niż osób świeckich o statusie średniozamożnym.
Dokonanie klasyfikacji domowego budżetu i powyższe wskazania nie rozwiązują wszystkich problemów i nie dają odpowiedzi na każde pytanie, ale mogą nam pomóc w uporządkowaniu finansów i stałego wydatkowania. Jasne określenie tego, co konieczne i tego, co opcjonalne, pozwala zdobyć kontrolę nad pieniądzem, by on nie przejął kontroli nad nami. Na razie jednak pozostaje bez odpowiedzi podstawowa forma wykorzystania pieniędzy, o której mówił Chrystus - zdobywania sobie nimi przyjaciół i gromadzenia przy ich pomocy skarbów w niebie. Na czym właściwie miałoby to polegać i co w tej kwestii miał do powiedzenia ks. Markiewicz? Błogosławiony wiele miejsca poświęcił temu, aby w ewangeliczny sposób kształtować u chrześcijan wyobraźnię miłosierdzia. Zachęcał zatem najpierw samych ubogich, by jak najbardziej racjonalnie wykorzystywali swoje niewielkie zasoby finansowe, uczciwie pracowali i nie zapominali, że nawet oni mają obowiązek podać kubek wody spragnionemu. Innych zaś pouczał, że jałmużna jest obowiązkiem i udziela się jej według biblijno-moralnego porządku. Jałmużna jest świadectwem wiary w Bożą opiekę i naśladowaniem Boga w Jego darmowej miłości.
W nieco bardziej skomplikowanych zasadach ks. Markiewicz określił miarę obowiązującą w obdarowywaniu. Polecał kierować się następującą zasadą: „co wam zbywa, dajcie ubogim” (por. Mk 12, 44; Łk 21, 4). Ową resztą są według Błogosławionego pozostałości po koniecznych kosztach utrzymania życia oraz koniecznych wydatkach na odpowiednie utrzymanie według statusu społecznego. To, co zbywa ewangelicznie, stanowi należność odkładaną do skarbu w niebie, nie zaś na lokatach bankowych. Niegodziwość mamony znajduje wówczas swoje uszlachetnienie, ułatwiając bogatym wejście do Królestwa niebieskiego. Nadmierna natomiast troska o przyszłe wypadki losowe i gromadzenie funduszy na ich ewentualne zabezpieczenie zamiast pomocy najuboższym sprzeciwia się Ewangelii. O mierze miłosiernego obdarowywania decyduje również wielkość potrzeby bliźniego. Powołując się na Ojców i Doktorów Kościoła, Błogosławiony podkreślał, iż „nieratowanie ubogiego w ostatecznej nędzy równa się zabójstwu”. Potrzeba ciężka co do duszy lub co do ciała skłania do pomocy nie tylko według zasady „z tego, co zbywa”, ale również ze środków materialnych pokrywających koszty uprzyjemniające życie. Natomiast potrzeba ostateczna ubogiego domaga się bezzwłocznego zaradzenia jej nawet z kosztów koniecznych na podtrzymanie życia, ponadto z dóbr będących własnością ogółu („Przewodnik dla wychowawców młodzieży opuszczonej”. Słowa Błogosławionego odzwierciedlają jedną z mądrości króla Salomona: „Pożycza Panu – kto lituje się nad biednym, za dobrodziejstwo On mu wynagrodzi” (Prz 19,17).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.