„Lalek”, ostatni Żołnierz Niezłomny II Rzeczypospolitej

Przewodnik Katolicki 8/2015 Przewodnik Katolicki 8/2015

Marek Franczak o tym, kim był jego ojciec, dowiedział się dopiero po 1989 r. Teraz odzyskał czaszkę taty, którą komuniści oddzielili od tułowia.

 

Dzięki trwającemu niemal 20 lat śledztwu IPN-­u, czaszka odnalazła się w Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Ale nie wszystko się udaje. W Lublinie miała ostatnio powstać ulica Józefa Franczaka. Nie powstała: tuż przed Bożym Narodzeniem sąd unieważnił uchwałę Rady Miasta. Pomysł zablokowało siedem osób i jeden podmiot gospodarczy. Powód? Koszty wymiany dokumentów, których mieszkańcy i tak by nie ponieśli, bo zobowiązała się do tego lubelska Fundacja Niepodległości. Ratuszowi pozostaje jeszcze złożenie skargi kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego, ale nie ulega wątpliwości, że w Lublinie nie chcą ostatniego Niezłomnego.

Popierali polskiego żołnierza

– Nasz syn Marek urodził się w 1958 r. – mówi mi Danuta Mazur, konspiracyjna narzeczona „Lalka”. – Józek zobaczył go pierwszy raz po ośmiu miesiącach, gdy wyniosłam dziecko w zboże. Wiele razy jeździłam do księży, byłam u dominikanów w Lublinie, ale nikt nie chciał dać nam ślubu. Mówili, że to wielkie ryzyko. Kiedy ubecy przychodzili i pytali o Marka, odpowiadałam, że ja już nie wiem, z kim mam to dziecko. Tak się poniżyłam.

Przed wojną Józef Franczak (rocznik 1912) ukończył szkołę żandarmerii w Grudziądzu. Został przeniesiony do Równego, gdzie zastała go wojna. Po 17 września aresztowany przez Sowietów, uciekł z niewoli. Potem walczył z Niemcami i Sowietami. Jeszcze w latach 40. chciał się ujawnić, rozpocząć normalne życie.

– Znajomy prokurator z Lublina powiedział nam, że Józek nie ma szans, takie papiery na niego mają. Po amnestii mogą go wypuścić, ale po dwóch, trzech miesiącach ślad po nim zaginie – mówi Czesława Kasprzak, siostra ostatniego Żołnierza Niezłomnego.

Urząd Bezpieczeństwa miał utrudnione zadanie, bo ludzie, mimo ciągłych aresztowań, nie chcieli wydać Franczaka: w ogóle o nim nie słyszeli; jeśli go znali, to nie widzieli go od kilku lat; potem informowali „Lalka” o swoich przesłuchaniach.

Według materiałów UB Franczak miał co najmniej sto „melin”, głównie w okolicach Lublina. Mieszkańcy kwaterowali go, zapewniali jedzenie, ubranie. Popierali polskiego żołnierza, a nie NKWD-zistów czy KBW-iaków.

– Wolałam nie wiedzieć, gdzie i z kim chodzi, żeby nie wydać go na UB. Miałam nawet kilka zdjęć z Józkiem, ale wszystkie zniszczyłam, też ze strachu. Zostawić go? Nigdy w życiu. Przecież go kochałam – zawstydza się Danuta Mazur.

Czekała 20 lat

– Około godziny 14.00 wracaliśmy z pola. Kiedy spojrzałam na dębowy las, miałam przeczucie, że coś złego się wydarzy – Czesława Kasprzak wspomina 21 października 1963 r.

„H: Powietrze stoi. Coś w nocy będzie. / LALEK: Co ma być? / H: Burza, albo...”.

Tak pisał Zbigniew Herbert w dramacie Lalek.

– Spotkaliśmy się w niedzielę, w zagajniku. Józek był pogodny, nie przypuszczał, że coś się stanie – Danuta Mazur z trudem kryje łzy. – Opowiedziałam mu mój sen. To była mętna, wezbrana rzeka, a w niej pływał nasz syn. Józek powiedział, żeby uważać na Marka. Mieliśmy zobaczyć się za dwa tygodnie.

Już w 1950 r. bezpieka na Lubelszczyźnie otrzymała z Departamentu III Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego nakaz „rozpracowania operacyjnego” ostatnich grup oporu. Nadzwyczajne środki w sprawie ujęcia „kadrowego bandyty Franczaka” podjęto w 1954 r. Dwa lata później postępowanie musiano jednak zawiesić, „wobec jego ukrywania się”. 8 września 1961 r. w „Kurierze Lubelskim” ukazał się list gończy za Franczakiem, razem ze zdjęciem.

Rysopis poszukiwanego wg SB: „Wzrost ok. 174 cm, ciemny blondyn, włosy szpakowate, lekko łysy, czesze się do góry, oczy niebieskie, czoło wysokie, nos średni, lekko pochylony do dołu, twarz owalna, koścista, śniada, (…) mowa grubsza, typowo męska, jest dobrze zbudowany, barczysty, pierś wysunięta do przodu, chód ciężki”.

– Zawsze był czysty, schludnie ubrany, żadnego brudu za paznokciami. Może dlatego, jeszcze za Niemca, nazwali go „Lalek” – opowiada Czesława Kasprzak. – Ostatniego dnia założył zielone, prążkowane spodnie i brązową marynarkę, choć na ogół chodził po wojskowemu.

– Poznałam go na zabawie w 1946 r. i od razu mi się spodobał. Spotykaliśmy się raz na dwa, trzy miesiące. Na polu, w lesie, czasem u rodziny albo znajomych. Nawet na randki przychodził z pistoletem i granatami – wspomina Danuta Mazur, która przez prawie 20 lat czekała na „Lalka”. – Miałam nadzieję, że jeśli przeżyje, będziemy kiedyś razem.

TW „Michał”

21 października 1963 r. nadzieje prysły. O godzinie 15.40 (większość ubeckich materiałów podaje błędnie godzinę 5.40) „Lalek” został otoczony przez obławę SB i ZOMO w Majdanie Kozic Górnych (20 km od Lublina, 8 km od Piasków).

„W wyniku intensywnej pracy operacyjnej w dniach 18–21 X 63 r. w dniu 21 X 63 r. uzyskano dane, że wymieniony bandyta melinuje w zabudowaniach aktywnego współpracownika we wsi Kozice pow. Lublin. (..) podjęto decyzję przeprowadzenia rewizji w zabudowaniach „BW” [Becia Wacława]. Na ewentualny wypadek, gdyby wynik był negatywny, zakładano dokonać rewizji dwóch meliniarzy w tej samej miejscowości dla pozoracji i odwrócenia podejrzeń w odniesieniu do t. w. [tajnego współpracownika] «Michała»”.

TW „Michał” to Stanisław Mazur, stryjeczny brat Danuty, narzeczonej „Lalka”. To on zawiadomił SB, gdzie tego dnia przebywa Franczak. Rodzina przez lata niesłusznie podejrzewała rodzinę Beciów.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| LALEK

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...