Dar niesienia pomocy emocjonalnej młodym ludziom jest dziś bardzo potrzebny. Skrzywdzenia w tej sferze są olbrzymie. Młody człowiek, który niegdyś poszukiwał ideałów związanych z siłą, męstwem i sprawnością, dziś częściej szuka ideału w zakresie delikatności, czułości, wyrozumiałości, ciepła i akceptacji.
Ksiądz to dla wiernych osoba szczególna, czysta i charyzmatyczna, która przekazuje swoją moc i miłość, nie sięgając po akty natury seksualnej. Jednak błędnie przeżyta formacja seminaryjna, podczas której nie zostały wykryte problemy kandydata lub on sam skrzętnie je ukrywał, sprawia, iż pod osłoną sutanny tkwi osobowość niedojrzała. Jeśli nałoży się na nią inteligencja i spryt organizacyjny, może dochodzić do różnego rodzaju mniej czy bardziej niebezpiecznych zachowań o różnej naturze. Bywa, że ksiądz swoje dwuznaczne erotycznie zachowania tłumaczy potrzebą bliskości. Zasłania się doświadczeniem duchowym i szczególną charyzmą. Dlatego osoba ulegająca jego dwuznacznym zachowaniom, a tym samym krzywdzona, nie ma zwykle takiego poczucia na początku podjętych zachowań. Ma wręcz przekonanie, że niesie wsparcie podziwianemu przez siebie i innych człowiekowi. Wszak imponuje on innym swą głęboką duchowością i rozbudowaną aktywnością oraz kreatywnością. A że bywa jednocześnie despotyczny, zbyt surowy i wymagający, to ofiary nie razi. Co więcej, bywa, iż te zachowania tłumaczone są potrzebą utrzymania w ryzach podjętego dzieła czy ludzi posługujących. Mimo że widoczny jest pewien dysonans między głębokimi słowami a płytkimi zachowaniami, wszyscy są jakby uśpieni sukcesami zewnętrznymi o charakterze apostolskim. Pozory jednak mylą, jeśli za czynami nie stoi głęboka modlitwa oraz umartwienie ciała i ducha. Gdy wkradnie się namiętność i pożądanie, relacje mogą przybrać niewłaściwy i krzywdzący obrót.
Jak może dojść do takiego rozdwojenia? Przyczyn jest zapewne wiele. Począwszy od zranień wyniesionych z dzieciństwa, czasami nieuświadomionych, a przez to trudnych do wykrycia, po doświadczenia traumatyczne, które nie zostały należycie przepracowane na drodze formacji. Od infantylnego podejścia do dziedziny seksualności po brak wspólnoty, w której można konfrontować swe zachowania i wybory. Właśnie ten ostatni aspekt budzi niepokój. Świadczy bowiem o niekorzystaniu przez wielu duchownych z pomocy stałego spowiednika i kierownika duchowego. Zauważa się brak konfrontacji z drugą osobą swego postępowania, zwłaszcza tych zachowań, które dzieją się poza wglądem innych; sytuacji, o których zwykło się mówić, że odreagowujemy, odpoczywamy, regenerujemy się. A przecież znana jest zasada: jeśli chcesz dowiedzieć się, kim jesteś, nie patrz na to, co robisz, gdy inni cię widzą, ale na to, co robisz, gdy nikt cię nie widzi.
Jak dochodzi do przyzwolenia na bycie skrzywdzonym? Krzywdziciel to zwykle osoba z autorytetem, czyli ksiądz, nauczyciel, ojciec, dziadek, wujek, sąsiad itd. Ktoś zaufany, kto poznał czyjeś problemy i rozterki. Zachowania, które podejmuje, wynikają więc często ze współczucia: ja ci współczuję lub zechciej współczuć mnie. Zachowania pocieszające zaczynają się od niewinnego przytulania, ocierania łez, gładzenia po plecach. Są to normalne formy pocieszania, jednak przeżywane na sposób niekontrolowany pobudzają strefy erogenne i rozbudzają erotycznie osoby pocieszające się nawzajem. Jeśli jedna z osób, a zwłaszcza gdy dotyczy to osoby z autorytetem, przekroczy próg pocieszania w kierunku rozbudzania seksualnego, dochodzi do zniewolenia i skrzywdzenia.
Zwykle osoba pocieszana jest zaskoczona i tym samym onieśmielona zachowaniem swego autorytetu. Albo wchodzi w stan odrętwienia, w którym trwa do końca, albo początkowo próbuje coś zrobić, ale siła zachowań i pożądliwy szept ją zniewala. Ofiara została owładnięta myśleniem, że została wybrana, by nieść teraz pomoc komuś, kogo wielu podziwia. Że została obdarzona zaufaniem, o którym inni mogliby marzyć. Że może to droga do bycia tak samo kreatywnym, twórczym, do stania się autorytetem.
Po dokonaniu czynów z nadużyciem seksualnym sprawca zwykle wraca do porządku codziennego. Jego zachowanie nie wskazuje na dokonane wcześniej czyny. Brak zażenowania, wyrzutów – wszystko jest jak wcześniej. Osoba pokrzywdzona zwykle niesie w sobie olbrzymi stres i niepokój. Świat zachwiał się w posadach. By zatem jakoś sobie poradzić, wraca do tej osoby i trwa w bliskości. Nie wie bowiem, gdzie i do kogo ma z tym pójść. Sprawca natomiast dostrzega w tym zachowaniu aprobatę podjętych przez siebie czynów. Pokrzywdzony chce zrozumieć, dlaczego do tego doszło, co z tym teraz zrobić, natomiast krzywdziciel odbiera takie zachowanie jako aprobatę i chęć powtarzania. Często dochodzi do kolejnych aktów seksualnych.
Osoba krzywdzona potrzebuje jednak opowiedzieć o tych doświadczeniach, bo są zbyt ciężkie, by unieść je samemu. Zresztą, otoczenie zwykle zauważa nagłą zmianę w zachowaniu: ukrywanie się, brak uśmiechu, przygnębienie. Wybór często pada na osoby bliskie. I tu niejednokrotnie rozgrywa się kolejny dramat: zgorszenie zachowaniem ofiary, oskarżenie jej o sprowokowanie autorytetu do takich zachowań. Pojawia się lęk przed upublicznieniem tych wydarzeń, strach przed napiętnowaniem ofiary i jej rodziny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.