Dar niesienia pomocy emocjonalnej młodym ludziom jest dziś bardzo potrzebny. Skrzywdzenia w tej sferze są olbrzymie. Młody człowiek, który niegdyś poszukiwał ideałów związanych z siłą, męstwem i sprawnością, dziś częściej szuka ideału w zakresie delikatności, czułości, wyrozumiałości, ciepła i akceptacji.
Ofiara zostaje sama. Świat uczuć lgnie do sprawcy, wstyd i wyrzut sumienia zniewala i wewnętrznie rozbija. Najlepszym rozwiązaniem staje się samotność i wycofanie się. Stan taki ma charakter pogłębiającej się depresji. Ofiara często zadaje pytanie sprawcy: „Czy jestem jedyną osobą w twoim życiu, z którą tak byłeś?”. W tym pytaniu zawarta jest iskra nadziei, że to wyjątkowe zachowanie, że tylko wobec mnie mógł się tak zachować. Zwykle pada odpowiedź twierdząca. Ofiara nie zdaje sobie jednak sprawy, że krzywdziciel rozumie tę odpowiedź na swój zaburzony sposób myślenia. Tak, w tym momencie mojego życia jesteś jedyną osobą, z którą w taki sposób byłem. Ale przecież są inne sytuacje, a w nich inne osoby i czyny, ale „to nie jest to samo”.
Otwarcie oczu następuje, gdy ofiara opowie o swych przeżyciach osobie, która bez osądu zareaguje na usłyszane opowieści i z szacunkiem podejmie temat motywów działania ofiary i sprawcy; odczuć, jakie towarzyszyły przed aktami seksualnymi, w trakcie i po; rozbudzonych potrzeb i ich zaspokojenia. Na takiej bazie może rodzić się w ofierze refleksja nad niewłaściwą drogą lokowania swoich uczuć, nad niewłaściwą metodą pomocy sprawcy w rozwiązywaniu jego problemów, nad potrzebą podjęcia właściwej drogi pomocy sprawcy. Relacja bowiem ofiary do sprawcy długo ma charakter pozytywny.
Ofiara najczęściej nie jest w stanie oskarżać sprawcy, ale winę upatruje w sobie. Nie jest w stanie podejmować jakichkolwiek kroków przeciwko sprawcy, bo nadal czuje na przykład dostrzeżoną „swą wyjątkowość”. Wrażliwość pokrzywdzonego często nie pozwala ranić kogokolwiek poza samym sobą. Cierpienie zaczyna zbierać swoje żniwo w postaci kolejnych aktów lub bojaźliwego podejścia do wszelkich spraw związanych z własną i innych seksualnością.
Dotarcie do osób niosących pomoc pokrzywdzonym może stać się jedyną drogą w dochodzeniu do równowagi emocjonalno--moralnej. Trzeba wejść w program terapeutyczny i duchowy mający na celu dokonanie rozliczenia z przeszłością i stanięcia na „życiowe nogi” z bagażem przeszłości, który przygniata, ale także nadaje stabilność dalszym krokom. Osoba doświadczona traumą destrukcyjnych przeżyć nie jest skazana na porażkę. Wiele jest sytuacji, które mogą pogrążyć człowieka w zniechęceniu i depresji. Jest jednak droga wychodzenia z opresji dramatów – droga nadziei i realizacji siebie na miarę swych zdolności i talentów; droga życia w prawdzie, która mimo ran niesie człowieka ku przyszłości, ku nowym życiowym wyzwaniom i ku Bogu.
Co do sprawców, czeka ich mozolny proces przepracowania swych zachowań. Wydaje się niemożliwe, aby sprawca nie poniósł konsekwencji prawnych, administracyjnych widocznych dla wszystkich i postrzeganych jako kara. Jest to potrzebne jemu, aby dostrzegł, że jego zachowania są napiętnowane przez społeczeństwo, ale również jest to potrzebne ofierze. Dopiero bowiem wtedy, gdy ofiara doświadczy, zobaczy, usłyszy „na własne oczy i uszy”, że sprawca jest osądzony za dokonane czyny, uwalnia siebie od poczucia winy względem sprawcy. Osąd i kara sprawcy mają więc dla ofiary charakter wyzwolenia od obciążania siebie winą za zaistniałą sytuację. Natomiast opieszałość, przedłużanie osądu, zapewnianie dobrych warunków życia i utrzymania sprawcy mogą budzić w ofierze poczucie kolejnej krzywdy. Już nie tylko tej doświadczonej, ale także sięgającej do osób i instytucji stojącej po stronie krzywdziciela.
Jeśli krzywdzicielem okazał się ksiądz, jeśli jego zachowanie zostało w jakikolwiek sposób ujawnione i nie ponosi on kary, która dla świadomości ofiary jest jednoznacznie związana z uznaniem jego winy, to w świadomości ofiary powstaje negatywny osąd całego Kościoła i wszystkich księży. Kara ma bowiem charakter naprawczy dla krzywdziciela, ale i wyzwalający dla ofiary.
Niestety, ofiara – jako silnie związana uczuciowo ze sprawcą – często nie potrafi upomnieć się o sprawiedliwość. Oczekuje jednak tego od właściwych przełożonych. Brak reakcji lub przysłowiowe „zamiecenie pod dywan” przez zmianę miejsca zamieszkania i pracy jest zatuszowaniem sprawy i grozi nowymi wydarzeniami w nowym miejscu. Sprawca bowiem zamiast kary otrzymuje kolejną nagrodę w postaci nowego miejsca, gdzie nie jest jeszcze znany, nowych ludzi, którym może zaimponować i których zaufanie może zdobyć, i wreszcie możliwość łatwiejszego pochwycenia nowej ofiary w sieć swych niedojrzałych i przestępczych zachowań.
X.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.