Dar niesienia pomocy emocjonalnej młodym ludziom jest dziś bardzo potrzebny. Skrzywdzenia w tej sferze są olbrzymie. Młody człowiek, który niegdyś poszukiwał ideałów związanych z siłą, męstwem i sprawnością, dziś częściej szuka ideału w zakresie delikatności, czułości, wyrozumiałości, ciepła i akceptacji.
Obejrzawszy film „Spotlight”, wyszedłem z kina mocno przygnębiony. Obraz nagrodzony Oscarem opowiadał o śledztwie dziennikarskim przeprowadzonym przez redaktorów bostońskiej gazety „The Boston Globe”. Rzecz dotyczyła między innymi ks. Jaya Geoghama, który przez 30 lat, przenoszony z parafii na parafię, krzywdził dzieci. Sprawa miała charakter rozwojowy: ujawniono dziesiątki takich przypadków. Z bólem zwrócono uwagę na fakt, iż kard. Bernard Law, znany i szanowany bostoński hierarcha, był świadom tego, co się dzieje, a jego reakcja ograniczała się do przenoszenia duchownego do nowej parafii i tuszowania zła. Ten stan nakręcał spiralę nadużyć. Pośród wychodzących z kina panowała cisza, ludzie mieli łzy w oczach. W powietrzu wisiało bolesne „dlaczego?”. A ja jeszcze wtedy nie wiedziałem, że – z racji misji wyznaczonej mi przez biskupa – będę miał bezpośrednio do czynienia z sytuacjami, o których ten film opowiadał...
Rzeczywistość jednak to nie film, więc zetknięcie się z problemem opowiedzianym przez media wymagało weryfikacji przez zdobycie odpowiedniej wiedzy. Teorię i pierwsze doświadczenia w wypełnianiu tego zadania przyniosły mi kursy i szkolenia organizowane przez Episkopat Polski oraz chrześcijańskie poradnie psychologiczne. Miały one charakter teoretyczny, ale doszło również do spotkań z ofiarami pedofilii, które unaoczniły skalę dramatu osoby skrzywdzonej. Na szkoleniach tych prawnicy przedstawili także procedury postępowania w przypadkach osób zgłaszających się z tymi problemami.
Każde wydarzenie ma swój początek. Często długo dorastamy do zidentyfikowania jakiegoś postępowania osoby dorosłej wobec dziecka jako szkodliwego czy wręcz traumatyzującego. W opowieściach osób pokrzywdzonych pojawiają się wątki zbliżone do tych opowiedzianych poniżej.
Czas ferii zimowych. Na wspólny wyjazd w góry wybiera się dwóch kleryków. Regulamin nie obowiązuje, można więc porozmawiać dłużej. Kaloryfery w ośrodku, do którego przyjechali, robią się chłodniejsze i rodzi się pragnienie ciepła. Jeśli więc kolega zaproponuje ogrzanie się w łóżku, wydaje się to logiczne i skuteczne. Poza tym można ciszej pogadać, a to najwłaściwszy klimat dla ważnych spraw. Jednak w pewnym momencie ręka kolegi sięga pomiędzy nogi, zachęcając do tego samego gestu wobec siebie. Rzecz dzieje się powoli i chłopaka paraliżuje. W tym momencie uświadamia on sobie sytuację, w jakiej się znalazł. Czuje się zażenowany i zakłopotany, zawstydzony i onieśmielony, więc wstaje i wychodzi z pokoju. Kolega zdążył jeszcze powiedzieć, że przeprasza, że jest słaby i... sprawa się kończy. Nigdy więcej do tego, z pozoru niewinnego, wydarzenia nie powracają.
Przypadek z wyjazdu ministranckiego. Warunki obozowe, wspólne mycie się w rzece, wspólna kąpiel dorosłego wychowawcy i małych chłopców. „Męskie towarzystwo” prowokuje propozycję kąpieli nago. Jeśli wszyscy są nago, wyraźnie widać różnicę, jaka występuje u dorosłego i u dziecka w intymnych częściach ciała. Wielu chłopców komentuje, odważniejsi dość wulgarnie określają to, co widzą, inni, zawstydzeni, nie potrafią się zachować. Jeden z chłopców mocno przeżył to doświadczenie. Po latach wskazał je jako początek swych późniejszych trudności. Wspominał o rozmowach, jakie podjęli na tym wyjeździe, o tłumaczeniu przez wychowawcę procesów dorastania i dojrzewania. U niego prowadziło to jednak do narastającego lęku wobec sfery własnej seksualności.
Nocne kąpiele w jeziorze na wyjeździe z młodzieżą. Pokusa lekceważenia nagości pojawia się tu błyskawicznie. Dwie zasłony – ciemność i woda – wydają się wystarczać. Szybko jednak okazuje się, że świecący księżyc i płytka woda obnażają młode ciała, rozniecając namiętność i pożądanie. Jeśli uczestniczy w tym ksiądz, cała sytuacja nabiera waloru usprawiedliwionego zachowania. Ale po kąpieli jest czas na spanie – najczęściej w namiotach, gdzie dość trudno już ustalić, kto z kim i gdzie śpi. I w tej sytuacji osoby bardziej przelęknione i zakłopotane szukały wyjaśnienia u kapłana. Wyjaśnieniem było bagatelizowanie wydarzenia. A w psychice pozostał trwały ślad.
Dar niesienia pomocy emocjonalnej młodym ludziom jest dziś bardzo potrzebny. Skrzywdzenia w tej sferze są olbrzymie. Młody człowiek, który niegdyś poszukiwał ideałów związanych z siłą, męstwem i sprawnością, dziś częściej szuka ideału w zakresie delikatności, czułości, wyrozumiałości, ciepła i akceptacji. Dorosły, który ma także swoje potrzeby w dziedzinie życia emocjonalnego, ale w sposób niewłaściwy je przepracowuje, otwiera swój zraniony świat emocji i wciąga w jego sieci młode, bezbronne osoby, dla których sutanna czy habit to oznaka pełnej dojrzałości ludzkiej i duchowej, a więc gwarancja zaufania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.