Ostatnie słowo nie należy do śmierci

Chrystus przyszedł na ten świat z miłością, czynił dobro. I co Go spotkało? Śmierć. I to śmierć krzyżowa. Można powiedzieć, że zupełny absurd. Podobnie jak w przypadku pielgrzymów, którzy jechali się modlić, i spotkało ich – zdawałoby się – coś zupełnie absurdalnego. Niedziela, 5 sierpnia 2007




Nie chcę przez to powiedzieć, że Bóg chciał, żeby ci ludzie zginęli, ale że prawdziwa modlitwa to taka, w której modlimy się o jakieś konkretne rzeczy tego świata, ale cały czas pozostajemy otwarci na to, co niepojęte. A taki nagły, tragiczny koniec naszych ziemskich planów jest niepojęty i po ludzku nie da się go zrozumieć ani wytłumaczyć. Dopiero w dłuższej perspektywie widać, że wszystko, co się dzieje, ma swój sens. Ma taki sens, że po tym zniweczeniu naszych planów pojawia się nowa perspektywa, w tym wypadku nowe życie.

– Jeden z księży, który miał jechać na tę pielgrzymkę i w ostatniej chwili zrezygnował, powiedział, że został ocalony, bo Pan Bóg nie chciał śmierci grzesznika. Czy znaczy to, że ci, którzy zginęli, zginęli w najlepszym dla siebie momencie i że byli przygotowani na śmierć?

– Nie zawsze śmierć przychodzi w najlepszym momencie, dlatego też przestrzegałbym przed ogólnym twierdzeniem, że ci, którzy zginęli, to na pewno w najlepszym dla siebie momencie. Nie jest tak, że Pan Bóg steruje „ręcznie” tym światem. Wszystko ma swoje przyczyny, świat pełen jest praw fizycznych, chemicznych itd. Jeżeli ktoś jedzie za szybko albo zjeżdża na drogę, którą nie powinien jechać, albo hamulce mu padły, nie tłumaczmy tego od razu wolą Bożą. Nie pokusiłbym się o twierdzenie, że ludzie, którzy zginęli w tym wypadku, byli w danym momencie do tego najbardziej usposobieni. Natomiast ksiądz, który mógł się znaleźć w tym autokarze i mógł stracić życie, a przeżył, ma prawo powiedzieć o sobie, że gdyby umarł w tym momencie, nie był na to przygotowany.

– Jak więc radzić sobie z tego typu zdarzeniami, które budzą sprzeciw, rodzą bunt? Jak przyjmować w życiu cierpienie?

– Na pewno nie można usuwać buntu, żalu, bólu. Myślę, że przez doświadczenia rozdzierającego bólu trzeba po prostu przejść. Trzeba je przecierpieć, przebuntować się. Taką postawę widać w psalmach, w których mnóstwo jest pytań typu: Boże, co jeszcze? Boże! Człowiek dotknięty cierpieniem ma prawo modlić się w taki sposób. Ważne jest tylko, by te pytania były otwarte na nadzieję, która płynie z góry.


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...