Zamiast do Denver pojechał do Kielc

Kiedy już ochłonąłem po pierwszych przeżyciach dotyczących mojej nominacji, moim pragnieniem było zamknąć się gdzieś w samotności i zastanowić nad tym, co się stało, co znaczy to nowe: Pójdź za Mną... Z wielką radością znalazłem wtedy hasło: In vinculo communionis – w więzach wspólnoty... Niedziela, 7 września 2008



– Co to znaczy dla Księdza Biskupa: kierować Kościołem kieleckim?

– No cóż, niekiedy są sprawy wymagające stanowczych decyzji i wtedy wiem jedno: nie mogę skrzywdzić Kościoła, będąc litościwy wobec ludzi. Czy mi się to udaje – nie potrafię tego powiedzieć. Ale taka jest moja linia...

W pracy jestem raczej realistą. Wiem, że nie ma wśród nas samych świętych. Także wśród kapłanów: są święci, są pobożni, mniej pobożni, są pospolici. I z tą świadomością trzeba żyć. Taki jest człowiek i taki jest Kościół. Każde powołanie jest jednak darem dla Kościoła. Dlatego nie można nim kierować w sposób „ręczny” – nie godzi się! Każdy ma prawo do nawrócenia, do rozpoczęcia od nowa. Jeśli tylko rozpoczyna, to należy temu błogosławić.

Gdy chodzi o mieszkańców tego terenu, to są trochę inni niż w dawnej Galicji; tutaj zastałem inne uwarunkowania historyczne. W każdym razie myślę, że już się rozumiemy. Przede wszystkim ja muszę rozumieć, bo trudno, żeby diecezja naginała się do mojego sposobu myślenia. Z tego kręgu uwarunkowań wyrastają kapłani. To dzieci tej ziemi, zakorzenione w tej kulturze, w tym sposobie myślenia.

– Czym, według Księdza Biskupa, jest seminarium w życiu diecezji?

– Seminarium powinno być „pupilla oculi” biskupa, sercem życia diecezji – i co do tego nie ma wątpliwości. Mam duże doświadczenie pracy w Seminarium Przemyskim, w Seminarium Księży Marianów i już to uświadomiło mi, że kandydaci do kapłaństwa to „tworzywo”, które nie wystarczy tylko i wyłącznie „obrabiać” intelektualnie. Wiedzy i mądrości można się nauczyć także w inny sposób. Każdy wykład powinien tu być zarazem informacją i formacją. Zdaję sobie sprawę, że poprzez moje życie, które młodzi obserwują, uczę ich Chrystusowego kapłaństwa.

Wracając do naszego seminarium – pozostaje ono zawsze dla mnie wielką grupą przyjaciół kleryków, wobec których mam ciągle wyrzuty sumienia, że za mało czasu im poświęcam. Jestem na każdych uroczystościach, przybywam na każde zaproszenie, na VI roku wziąłem dodatkowe 2 godziny do półrocza (wykłady z teologii pastoralnej – zagadnienia pastoralno-społeczne), żeby ich poznać, bo niedługo będę ich wyświęcał. Mam jednak taki osobisty niedosyt, czy moja obecność w seminarium jest wystarczająca, taka jaka być powinna. Wiadomo, że wikariuszem biskupa jest rektor, który działa w jego imieniu. Ale czy tutaj biskup nie powinien angażować się jeszcze bardziej...

– Jakie są najważniejsze spostrzeżenia Pasterza z nawiedzenia jego diecezji przez obraz Matki Bożej?

– Zbliżamy się do zakończenia peregrynacji – odbędzie się ono 13 września w Piotrkowicach k. Chmielnika, w sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej u Ojców Karmelitów – w tym roku mija 50 lat od pierwszej koronacji koronami papieskimi obrazu Matki Bożej w diecezji kieleckiej. Pierwszą peregrynację, w latach 70. XX wieku, przeżywałem w Rzeszowie, kiedy wędrowały tylko same ramy, świeca – paschał i Ewangelia. W porównaniu z tamtą przygotowanie do obecnej peregrynacji było duże. Jednak większe aniżeli parafii powinno być przygotowanie osobiste wiernych.

Uczestniczę w peregrynacji razem z dwoma biskupami pomocniczymi – nasze 302 parafie podzieliliśmy na nas trzech i staramy się być obecni na trasie nawiedzenia. Jest to wielki czas Bożej łaski – nie ma najmniejszej wątpliwości. Proboszczowie są zaskoczeni tym, co mogą oglądać, a przecież dobrze znają swych parafian. Misjonarze mają pełne ręce pracy.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...