Kiedy już ochłonąłem po pierwszych przeżyciach dotyczących mojej nominacji, moim pragnieniem było zamknąć się gdzieś w samotności i zastanowić nad tym, co się stało, co znaczy to nowe: Pójdź za Mną... Z wielką radością znalazłem wtedy hasło: In vinculo communionis – w więzach wspólnoty... Niedziela, 7 września 2008
– Ksiądz Biskup został mianowany przez Jana Pawła II. Jaką rolę odgrywała osoba tego Papieża w życiu Ekscelencji?
– Osoba Jana Pawła II przerastała wszystkich, ale nikogo nie onieśmielała: ani jego przyjaciół profesorów w Lublinie, ani studentów czy innych ludzi. Wprost przeciwnie, stała się pociągająca. To budziło nadzieję. Każde słowo Papieża stawało się jakąś inspiracją. Stąd też, kiedy mówiłem o Janie Pawle II w momencie jego odchodzenia, mówiłem o ojcu. Bo mieliśmy ojca...
– Czy 15 lat temu obecny był w świadomości ludzi Kościoła duch kard. Stefana Wyszyńskiego?
– Tak – przecież do niedawna prymas Wyszyński wszystkim nam przewodził. Jednak ta nasza świadomość przywództwa była różna. Dosyć krytycznym środowiskom naukowym jego stawianie na religijność ludową nie zawsze się podobało. Oczywiście, nie mieli racji. Nawet kard. Daneels w ostatnim czasie zaczął już wypowiadać się pozytywnie na temat religijności ludowej, co przedtem było u niego w ogóle nie do pomyślenia.
– Jest Ksiądz Biskup wychowankiem wielkiego arcybiskupa Ignacego Tokarczuka. Jaką rolę w formacji kapłańskiej i biskupiej odegrał ówczesny Metropolita Przemyski?
– Bp Tokarczuk był biskupem przełomowym dla Przemyśla, a także dla Polski. Byłem już księdzem, kiedy przyszedł do naszej diecezji. Jego wejście w Kościół przemyski to przede wszystkim rekolekcje dla kapłanów. Były bardzo ludzkie, głoszone prostym, bezpośrednim językiem, mówiły o kapłaństwie, o Kościele. Jego refleksja duszpasterska była jak balsam dla każdego, kto pragnął, żeby cokolwiek się zmieniło i sam chciał zmieniać. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że osobowość bp. Tokarczuka, jego odwaga, wyrzeczenie były nam przykładem wtedy i w późniejszym czasie. Był oddany Kościołowi w sposób całkowity. Ideą, na której koncentrowało się jego zaangażowanie, była budowa kościołów. Tym, co musiało też wtedy zastanawiać, była jego bliskość względem ludzi świeckich – oni po prostu mieli do niego dostęp.
– Przejął Ksiądz Biskup dziedzictwo Kościoła partykularnego kieleckiego. Jak Ekscelencja postrzega ten Kościół? Czy było to całkiem nowe doświadczenie?
– Na ocenę jest jeszcze za wcześnie. Natomiast niewątpliwie spotkałem się z wielką życzliwością kapłanów i wiernych. Dla tych ostatnich można powiedzieć, że byłem człowiekiem znikąd – nie znali mnie z prasy ani z telewizji. Znałem jednak bardzo wielu księży, ponieważ studiowali na KUL-u teologię. Trochę niejasno jawiła mi się bardzo ważna postać bp. Kaczmarka, męczennika trudnych lat pięćdziesiątych. Pierwsze informacje o nim usłyszałem w wojsku. I byłem serdecznie pozytywnie zaskoczony, że u księży kieleckich spotkałem się wręcz z pietyzmem wobec tego Pasterza. Była potem, oczywiście, możliwość bliższego zapoznania się z życiem tego Kapłana, przez rozmowy, dyskusje itp. Każda diecezja ma swoje chlubne karty, ma też swoje trudne sprawy. Były historie kleryków, którzy poszli do wojska – w 1959 r. – data również mi nieobca, bo i ja w tym czasie zostałem do takiej służby powołany. Stąd też wspólny język z tymi kapłanami. Było do czego nawiązać.
W ciągu półtora miesiąca odwiedziłem wszystkie dekanaty, spotkałem się z wszystkimi kapłanami, z wszystkimi zakonami. Usiłowałem czytać to nowe dzieło, któremu na imię diecezja kielecka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.