Zamiast do Denver pojechał do Kielc

Kiedy już ochłonąłem po pierwszych przeżyciach dotyczących mojej nominacji, moim pragnieniem było zamknąć się gdzieś w samotności i zastanowić nad tym, co się stało, co znaczy to nowe: Pójdź za Mną... Z wielką radością znalazłem wtedy hasło: In vinculo communionis – w więzach wspólnoty... Niedziela, 7 września 2008



Oczywiście, same tłumy nie mówią o naszym chrześcijaństwie zbyt wiele, ale o czymś świadczą, mianowicie że nie „uszła” z nas jeszcze zupełnie dawna religijna forma bycia. Ludzie przybywają z bliska i z daleka. Duzi i mali. Ojcowie idą z dziećmi na ramionach, matki pokazują dzieciom twarz Matki, którą trzeba zapamiętać, ulice są pełne, domy ozdobione, a o godz. 23 wierni przychodzą tłumnie, żeby dziękować za wiarę ojców. Jest w tym coś niezwykłego. I tu już nie chodzi o nauczanie, o mówienie. Staje się na apel przed Panem Bogiem, którego reprezentantem jest tutaj Matka Jezusa, będąca naszą Wspomożycielką. Jest to wielki akt religijności naszego narodu, pobożności ludowej, która w dalszym ciągu wymaga zgłębienia. Okazuje się, że nie ma religijności elit – nie było i nie ma. Może są takie elity w zakonach, za zamkniętymi bramami. Na świecie jest lud Boży, przejawiający religijność ludową. Stąd wydanie w 2002 r. przez Kongregację ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, na polecenie Jana Pawła II, Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgicznej, które jest pięknym zauważeniem istoty rzeczy.

– Jak Ekscelencja postrzega rolę i zadania Kościoła w Polsce wśród Kościołów Europy? Czy nasza obecność w krajach Unii Europejskiej może mieć przełożenie na jakość ewangelizacji w Europie? Jaką rolę odgrywa tutaj polska emigracja?

– Tu mogą być marzenia i jest realny obraz rzeczywistości. My, Polacy, bardzo odbiegamy od narodów Unii Europejskiej, gdy chodzi o sprawy religijności. I chyba jesteśmy odbierani przez nie jako ci, którzy jeszcze nie zostali dotknięci nowoczesnością, która wszystko przemienia i może się okazać, że nasze kościoły będą świecić pustkami.

Leczy my pamiętamy to, co mówił Papież Jan Paweł II: że Polska potrzebuje Europy, ale i Europa potrzebuje Polski. Na ile jednak zdamy egzamin, żeby z tym, co mamy najcenniejszego, wejść do Europy – jestem tu trochę sceptyczny. Z badań niemieckich przeprowadzonych 7-8 lat temu wynikało, że spośród tych, którzy wyjechali do pracy w Niemczech, tylko ok. 20-30 proc. pozostało przy Kościele, inni od niego odeszli. Podobnie można podsumować dzisiejszą emigrację angielską – wyjeżdżając stąd, ludzie bardzo często z góry zakładają wybiórczość zasad i prawd wiary. Ekonomia decyduje, że młodzi chłopcy i dziewczęta mieszkają wspólnie, nie zwracając większej uwagi na chrześcijańskie zasady życia. Wiele będzie zatem zależało także od profilu polskiej teologii pastoralnej...

– „Niedziela” ma swoją edycję kielecką. Jak Ksiądz Biskup widzi rolę „Niedzieli” w duszpasterstwie? Czy prasa katolicka winna być bardziej doceniana przez Kościół w Polsce?

– Patrzę na to od strony socjologa religii. Kiedyś wyniki ogólnopolskie wskazywały, że ludzi o pogłębionej religijności, określających siebie jako „głęboko wierzący”, było 7-8 proc. Badania z 2005 r. pokazały, że jest ich 18,5-19 proc. Skąd się to wzięło? Starsi chyba się do tego nie przyczynili, bo sami nie byli „pogłębieni”, mojej mamie np. wystarczy wiara, ona jest pogłębiona tzw. głębią zawierzenia – i chyba nie umywam się z wiarą do mamy, która ma 95 lat i naprawdę widzi wszystko w kategoriach woli Bożej.
Jest to więc niewątpliwie dzieło wszystkich nad tym pracujących. Na pewno są to studia, praca we wspólnotach, prasa, rozgłośnie radiowe, Telewizja Trwam, którą ogląda się tak powszechnie. Nasz wysiłek powinien zmierzać do tego, aby prasa katolicka znalazła się w każdym domu. Będzie to przynajmniej rewanż, przeciwwaga do nieobecności Boga w środkach masowego przekazu. Tę lukę mogą wypełnić dobre środki przekazu, a takim środkiem jest niewątpliwie „Niedziela”. Jest to także środek pastoralny. Ja sam wychowałem się na „Niedzieli” w latach 40. i 50. ubiegłego wieku. Prenumerowano ją w Żurawicy – ok. 60-70 numerów, a kolportaż prowadzili ministranci. Tam jest duża tradycja czytelnicza, ludzie zapisywali się na „Niedzielę”.

„Niedziela” to wielkie dzieło, także wysiłek redaktorów i wielu ludzi myślących, jak upowszechniać naukę Kościoła, która przekłada się na konkretne problemy życiowe.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...