Choć niemal wszystko już wiadomo na temat zbrodni dokonanej przez Niemców wobec Żydów, nadal niewiele wiemy o pomocy Polaków dla ludności żydowskiej w Polsce. A w szczególności o ratowaniu jej przez Kościół. Niedziela, 19 kwietnia 2009
– W 1992 r. zostałem proboszczem parafii Wszystkich Świętych. Wstyd mi było, bo zbliżała się 50. rocznica powstania w getcie, a Polacy i Żydzi nic nie wiedzieli o tym, że kilka tysięcy Żydów zostało uratowanych dzięki naszym parafialnym kapłanom. Zorganizowałem wówczas trzydniowe sympozjum, mówiące m.in. o ratowaniu Żydów przez księży oraz zakonnice. Zrobiliśmy też malutką wystawę na ten temat. W każdym razie sprawa ujrzała światło dzienne.
Niestety, ksiądz Marceli nadal jest uznawany za antysemitę, ponieważ wielu Żydów do dziś uważa, że ratowano żydowskie dzieci po to, by przechodziły na katolicyzm. Dla mnie takie myślenie jest chore. Kościół bowiem zawsze uważał, że przede wszystkim ratuje się życie dzieci czy dorosłych. Bywało, jak opowiadali świadkowie, że pod osłoną nocy ks. Marceli podchodził pod mur getta koło kościoła i wrzucano mu niemowlaki w sutannę. Spotkałem niedawno siostrę – miała ponad 90 lat. W czasie wojny była młodziutką zakonnicą, która wraz z innymi opiekowała się dziećmi przywożonymi przez ks. Godlewskiego do podwarszawskich Płud.
Podczas wojny, aż do powstania w getcie 19 kwietnia 1943 r., na terenie plebanii mieszkały 24 żydowskie rodziny, czyli mniej więcej setka osób. Codziennie „wyrywano” też Niemcom z getta kilkadziesiąt osób, które później ukrywano gdzieś na terenie Warszawy czy kraju. Niemal każdego dnia odbywały się też zbiorowe chrzty na kościelnym dziedzińcu przed figurką Matki Bożej. Z czasem część tego podwórka przerobiono na ogród warzywny dla wynędzniałych żydowskich dzieci. Tu także rozdawano setki zup dla głodującej społeczności żydowskiej, którą Niemcy zabijali również głodem.
Wśród wielu Żydów składających świadectwa o solidarnej z prześladowanymi postawie ks. Marcelego jest również prof. Ludwik Hirszfeld. W swej autobiograficznej książce „Historia jednego życia” pisał m.in.: „(...) Gdy pojawiała się jego piękna i siwa głowa, przypominająca oblicze Piotra Skargi z obrazu Matejki, w miłości i pokorze schylały się przed nim głowy. Kochaliśmy go wszyscy, dzieci i starcy, i wyrywaliśmy go sobie na chwilkę rozmowy.
A nie skąpił siebie. Uczył dzieci katechizmu, stał na czele Caritasu dzielnicy i kazał rozdawać zupę bez względu na to, czy głodnym jest chrześcijanin, czy żyd. Często przychodził do nas, by pocieszyć i pokrzepić. Nie tylko myśmy go cenili. Chciałbym przekazać potomności, co o nim myślał prezes gminy [Adam] Czerniaków. (...) opowiadał, jak prałat się rozpłakał w jego gabinecie, gdy mówili o żydowskiej niedoli, i jak starał się pomóc i tej niedoli ulżyć”.
Fragment Ewangelii – całe życie
– Kiedy Niemcy likwidowali warszawskie getto w lipcu 1942 r., tuż przed jego zamknięciem kościół był pełen Żydów – opowiada jeden z uratowanych. – Ci, którzy stali przed kościołem, byli bici przez Niemców, którzy nie pozwalali im stać na zewnątrz. Drwili sobie z nich i wpychali do kościoła. Było potwornie duszno. Ludzie mdleli. Kościół był nabity do ostatka, a mieściło się w nim na luźno 5 tys. osób. „Na ścisk” może było 7 tys., może więcej.
Ks. Marceli Godlewski natomiast tak opisywał tę Mszę św.: „Oto ostatnia niedziela w kościele. Wielki niespodziewany dotąd tłum w świątyni. Rozpoczynam bez śpiewów i muzyki organowej. (...) Czytam Ewangelię według św. Łukasza, przeznaczoną na IX niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego. «Onego czasu, gdy się przybliżył Jezus do Jerozolimy, ujrzawszy miasto, zapłakał nad nim, mówiąc: Iż gdybyś i ty poznało w ten dzień twój, co jest ku pokojowi twemu, a teraz zakryte jest przed oczami twymi...». Z wielkim trudem doczytałem do końca opis zburzenia Jerozolimy. Wtedy powstał wielki płacz i krzyk w kościele, że nie było już potrzeby ani możliwości głoszenia homilii niedzielnej. Pan Jezus przemówił osobiście, potężnie i przejmująco”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.