Jeśli wolontariat, to działanie, służba na rzecz drugiego człowieka, to konkretny, widoczny efekt. A gdyby tak… wolontariat modlitwy? Wielu powie: – To nie dla mnie, siedzieć i nic nie robić – strata czasu. Są na szczęście tacy, którzy powiedzą: – Strata, ale za to jaka! I dla kogo! Niedziela, 28 czerwca 2009
Najpierw pięć dni w tygodniu, później codziennie przez kilkanaście godzin. Aż do 25 marca tego roku. W tym dniu bowiem została poświęcona Niebiańska Jerozolima – nastawa ołtarzowa w formie tryptyku z monstrancją w centralnej części. Tu trzeba zaznaczyć, że zarówno tryptyk, jak i rozwój adoracji to owoce modlitwy wolontariuszy. – Wraz z przybyciem tryptyku postanowiliśmy podjąć adorację wieczystą – mówi o. Kazimierz. – I mimo obaw niektórych, czy podołamy, nie daliśmy za wygraną i kontynuujemy adorację. Mamy tu bardzo dobre warunki – grube mury izolują od gwaru ulicy, piękno tryptyku wywołuje na twarzach zachwyt, porusza serca łaską.
Tryptyk jest dziełem Mariusza Drapikowskiego – gdańskiego artysty, autora m.in. bursztynowej sukienki dla Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, a inicjatorem – Piotr Ciołkiewicz, który powołał Stowarzyszenie Królowej Pokoju, w wymiarze duchowo-materialnym wspierające budowę ołtarza, oraz wolontariat.
Barbara Dobrzyńska, która swoim śpiewem uświetniła marcowe uroczystości, dzieliła się z nami swoją dumą z wkładu Polaków w Jerozolimę. – Przywiezienie tryptyku symbolizującego Matkę Bożą Jasnogórską, trzymającą Pana Jezusa jako Hostię, to symbol; Jasna Góra spotkała się tu z górą Syjon. To dla mnie klejnot. Mój śpiew podczas Mszy św. jest formą adoracji. Myślę, że w przyszłości będę miała okazję znów tu przyjechać i adorować wspólnie z wolontariuszami, dla których stało się jakby misją życiową to, że potrafią czasem nawet 12 godzin klęczeć i modlić się przed Najświętszym Sakramentem o pokój dla świata.
Wolontariat modlitwy
Czas wrócić do spotkania z wolontariuszami. Wybija godz. 12. Przerywamy rozmowę na „Anioł Pański” – oczywiście modląc się o pokój na świecie – i znów siadamy w fotelach, żeby kontynuować opowieść o trwaniu przy Matce i Jej Synu. Wolontariusze to przede wszystkim emeryci. Są tu tak długo, jak pozwala im wiza, a więc najpierw 3 miesiące, a potem – jeśli uda się ją przedłużyć – niektórzy zostają na kolejne. Inni wracają.
W dniu naszego spotkania tworzą 6-osobową wspólnotę Polaków. Są tu jeszcze Małgorzata Półkośnik, Grażyna Jałosińska i Lucyna Fridrich. Na dole mieszkają mężczyźni, na górze – kobiety. Podział ról jest jasny – p. Stanisław przejął funkcję kucharza (posiłki są wspólne), p. Wiesława nazywają małym przeorem – jest „ekonomem”, zbiera regularnie składki, z których grupa się utrzymuje, panie z kolei dbają, jak same mówią, o estetykę – sprzątają, zmywają, dbają o wystrój pomieszczenia, żeby nie zabrakło kwiatów dla Pana Jezusa w ich domu.
Jak wygląda zwyczajny dzień, doba wolontariuszy? Wszystko jest podporządkowane adoracji, trwaniu przed Najświętszym Sakramentem, które – jak przyznaje p. Danuta – jest źródłem szczęścia i wewnętrznego pokoju. Podobnie mówią pozostali – że to ich największe szczęście i największa radość. W tym czasie modlą się za Polskę, za swoje parafie i rodziny, za przyjaciół. Za wszystkich, którzy polecili im swoje troski, intencje, modlą się za tych, którzy tej modlitwy potrzebują.
Zdarza się nierzadko, że przychodzą tu inni, proszą o modlitwę, o zaniesienie ich intencji do Boga. A zanosić intencje warto, bo p. Danutę – o czym mówi z humorem – Pan Jezus wysłuchuje z siedmiokrotnym przyspieszeniem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.