Wielkość o. Damiana polegała na tym, że potrafił przywrócić trędowatym z Molokai – wyspy śmierci, jak ją wówczas nazywano – wiarę w sens życia, wiarę w człowieka i wiarę w miłość Boga, który nie opuszcza swoich dzieci. Niedziela, 4 października 2009
AGNIESZKA RACZYŃSKA-LOREK: – 11 października 2009 r. Zgromadzenie Najświętszych Serc Jezusa i Maryi będzie przeżywało uroczystość kanonizacji bł. Damiana de Veustera, która odbędzie się w Rzymie. Kim był o. Damian?
O. ANDRZEJ ŁUKAWSKI SSCC: – Osoby, które Kościół publicznie ogłasza świętymi, są naprawdę wyjątkowymi ludźmi. Niepozbawione, rzecz jasna, naturalnych przywar i skłonności do złego, które drzemią w każdym człowieku, potrafiły jednak wznieść się na wyżyny doskonałości, dzięki wytrwałej pracy nad sobą i otwarciu na Bożą łaskę, a zwłaszcza dzięki gorącej miłości do Boga i drugiego człowieka. Nie inaczej było z bł. o. Damianem – synem flamandzkiego rolnika z Tremelo.
Z natury uparty i przebiegły, potrafił wykorzystywać te cechy do dobrych celów. Został kapłanem misjonarzem – znanym na całym świecie Apostołem Trędowatych, bohaterem narodowym Belgów, człowiekiem inspirującym wielu ludzi – duchownych i świeckich do całkowitego poświęcenia swego życia służbie najuboższym.
Moim zdaniem, wielkość o. Damiana polegała na tym, że potrafił przywrócić trędowatym z Molokai – wyspy śmierci, jak ją wówczas nazywano – wiarę w sens życia, wiarę w człowieka i wiarę w miłość Boga, który nie opuszcza swoich dzieci. Potrafił również zwrócić uwagę całego ówczesnego świata na sytuację osób trędowatych i zorganizować dla nich konkretną pomoc – materialną i duchową.
– Dlaczego o. Damian znalazł się na Molokai – jednej z wysp hawajskich, skoro urodził się w Belgii?
– Pragnienie zostania misjonarzem towarzyszyło o. Damianowi od wczesnych lat młodzieńczych. W nowicjacie jego przełożeni zakonni zauważyli, że często modlił się przed obrazem św. Franciszka Ksawerego, wielkiego misjonarza, o łaskę wyjazdu na misje. Trzeba przyznać, że wstawiennictwo tego świętego okazało się wyjątkowo skuteczne. O. Damian jeszcze przed przyjęciem święceń kapłańskich mógł zrealizować swoje gorące pragnienie. Okazją ku temu była choroba jego rodzonego brata – Pamfiliusza, który przed Damianem wstąpił do Zgromadzenia Najświętszych Serc i został wytypowany przez przełożonych do pracy misyjnej.
Do wyjazdu Pamfiliusza na misje jednak nie doszło, ponieważ w tym czasie w Leuven, gdzie przebywał, wybuchła epidemia tyfusu. O. Pamfiliusz zaczął więc posługiwać chorym, aż w końcu sam się zaraził. W Damianie zaczęła wtedy dojrzewać myśl, aby zastąpić brata. Napisał w tej sprawie list do Przełożonego Generalnego Zgromadzenia, który wyraził zgodę. W ten sposób największe marzenie Damiana zaczęło się spełniać. Po pożegnaniu z najbliższymi, których miał już nigdy więcej nie zobaczyć w tym życiu, 31 października 1863 r., jeszcze jako kleryk, wypłynął z Europy z grupą braci i sióstr Zgromadzenia Najświętszych Serc na odległe wyspy hawajskie.
Podróż trwała kilka miesięcy. Do portu w Honolulu przybyli dokładnie 19 marca 1864 r. – w uroczystość św. Józefa, głównego patrona zgromadzenia, oraz patrona z chrztu bł. o. Damiana. Tutaj, w katedrze w Honolulu, Damian de Veuster przyjął święcenia kapłańskie. Uroczystość odbyła się w wigilię Zielonych Świąt – 21 maja 1864 r. O. Damian miał wtedy 24 lata. Zanim przybył na Molokai 10 maja 1873 r. przez 9 lat pracował w misyjnych dystryktach Puna i Kohala, pozyskując dla Boga wielu Kanaków.
W końcu pojawiło się to największe wyzwanie, które uczyniło o. Damiana człowiekiem znanym na całym świecie, a które podjął bez ociągania: Molokai – wyspa trędowatych! Miał wówczas 33 lata. Na Molokai spędził 16 lat swego życia – służąc swoim podopiecznym z miłością aż do śmierci, która nastąpiła 15 kwietnia 1889 r.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.