Holandia jest pierwszym europejskim krajem, który zalegalizował eutanazję. Jednak na długo przedtem eutanazja była przeprowadzana w Holandii nielegalnie, z cichym przyzwoleniem władz. Niedziela, 8 listopada 2009
Willy Ebbers opowiada: – Pewien staruszek umierał na raka. Kiedy przyszły do niego dzieci, powiedział: „Czas na mnie. Przeprowadźmy eutanazję”. Wtedy dzieci powiedziały: „Zróbmy to we wtorek albo w środę, żeby mieć czas na pogrzeb. Żeby znajomi mogli do ciebie przyjechać”. On się zgodził. Na chwilę przed podaniem przez lekarza zastrzyku, staruszek powiedział: „Panie doktorze, gdybym mógł żyć trochę dłużej, to byłoby dobrze”. Lekarz na to: „Dlaczego się pan zgodził?”. „Chciałem zadowolić moje dzieci”…
Współczesne społeczeństwa – nie tylko w Holandii, niestety – nie chcą patrzeć na chorych, kalekich i starych ludzi. Stąd zapotrzebowanie na wszelkiego rodzaju ośrodki, w których zamyka się – trochę jak w gettach – ludzi społecznie nieużytecznych – seniorów, niepełnosprawnych, nieprzystosowanych. Henk Reitsma studiuje zmiany zachodzące w holenderskim społeczeństwie. – Wielu starszych ludzi czuje się tak, jakby miało obowiązek umrzeć, żeby nie być ciężarem dla rodziny, dla społeczeństwa. Oni po prostu czują, że muszą zejść z drogi. To tragiczne...
A dzieci. Kalekie niemowlaki bez szans na wyleczenie. Skazane jedynie na wegetację? A chorzy psychicznie do śmierci zamknięci w zakładach?
Dr Rob Jonquière przyznaje, że w Holandii jest problem z trzema rodzajami pacjentów: chronicznie chorymi umysłowo, ludźmi z demencją i dziećmi. Od tych trzech grup trudno wymagać świadomego zezwolenia na eutanazję.
– Wszyscy są zgodni co do tego, że noworodki mają prawo do eutanazji – wyjaśnia dr Jonquière – ale w Holandii wciąż wymaga to lepszej organizacji.
Ranate Roosemont jest matką dziecka z wodogłowiem: – Lekarze wielokrotnie sugerowali nam, że córka, z powodu cierpienia, powinna być poddana eutanazji. Często spotykamy wrogie reakcje ze strony naszych sąsiadów. Szef mojego męża powiedział: „Niech pan popatrzy na świat zwierząt. Jeśli kotka urodzi kocię, które jest chore, natychmiast je zabija. Pozwolić takiemu dziecku żyć jest wbrew naturze”. Znajomy powiedział wprost: „Jest w końcu eutanazja. Życie tego dziecka nie ma znaczenia”.
Dr Ryszard Fenigsen dowodzi, że eutanazja dzieci to wyeliminowanie nieużytecznych jednostek ze społeczeństwa. Chore, kalekie, z wadami wrodzonymi nie mają prawa istnieć, nawet jeśli rodzice wyrażają pragnienie zaopiekowania się potomstwem. Dzieci takie uważane są za porażkę społeczeństwa, za nieludzkie byty, których życie nie ma żadnej wartości. Przeważa odraza i strach przed zdeformowaną ludzką istotą. Niechęć przypisania jej do wspólnoty żyjących.
Brak społecznego przyzwolenia na choroby i kalectwo jest efektem trwającego dziesiątki lat prania mózgów. „Idealne społeczeństwo”, żyjące w „krainie miłości”, nie radzi sobie z sytuacjami trudnymi. Przeciwnicy eutanazji z Holandii przyznają z bólem, że bezwzględność, z jaką traktuje się ludzi starych i chorych, i chłodna kalkulacja czyniona wobec słabych nie pozostają bez efektów. – Ogołaca nas to z wiedzy, jak kochać. Czyni nas twardymi. Wysysa szpik z naszego życia – przyznaje Henk Reitsma.
Poruszające jest świadectwo Moniki Ebert, która towarzyszyła śmierci swego ojca: – Na całym ciele miał odleżyny. Były ogromne. Siostry płakały, zmieniając mu ubranie, a on leżał bez jednego słowa skargi. Lekarze nie mogli zrozumieć, dlaczego nie okazywał wielkiego cierpienia. Zdałam sobie sprawę, że Boża miłość przychodziła do niego wielkimi falami, miłość, której nigdy przedtem nie czuł, co było poza jego doświadczeniem. Umieranie to czas, kiedy Bóg doskonale ukazuje nam swoją miłość. Jeśli nie pozwolimy, aby Boża miłość całkowicie nas wypełniła, wtedy również stracimy okazję doskonałego uporządkowania naszego życia. To, co musi być przemienione wewnątrz dzięki Bożej miłości, potrzebuje czasu, by się zmienić, by się wypełnić, i tym samym zostać uleczonym.
*****
W materiale wykorzystano świadectwa z filmu „Poproszę o jedną śmierć”, wyemitowanego w TV PULS.
Syn umierającego na raka 50-latka powiedział:
„Gdybym był na twoim miejscu, zabiłbym się”. Ojciec odpowiedział: „Posłuchaj, gdybyś leżał w łóżku, tak jak ja, z tą chorobą, co ja, i wiedział, że długo nie pożyjesz, nie mówiłbyś tak. Zapamiętaj sobie raz na zawsze, że każdego dnia, kiedy rano budzę się w szpitalu i wyglądam przez okno, cieszę się, że jestem tutaj z tobą”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.