Pomagając innym, pomaga sobie

Zanim na dobre runęły mury komunizmu, Kościół w Polsce zorganizował regularną pomoc dla Kościoła na Wschodzie. Dzięki temu wsparciu setki tysięcy ludzi mogło wrócić do normalnego praktykowania wiary ojców. Niedziela, 10 stycznia 2010



Msza św. w pokoju

Najtrudniej było wysłać kapłanów do miejsc, gdzie przed 1917 r. nie było katolickich parafii, ale na skutek deportacji mieszkali tam Polacy. I tak np., aby duchowni mogli rozpocząć swoją posługę na Syberii czy w Kazachstanie, potrzebna była prośba samych wiernych. – Minimum 20 osób musiało skierować pismo do władz, w którym argumentowali, dlaczego potrzebują, aby przyjechał katolicki ksiądz – opowiada o prawnych wymogach ks. Kubicki.

Wspomnienia, jakie powstały z pierwszych wyjazdów, pokazują, że duchowni często jechali w nieznane. Wszelkie powstałe w Polsce plany trzeba było zarzucić. Msze św. czy nabożeństwa trzeba było odprawiać w pokojach mieszkań zaprzyjaźnionych rodzin. Kapłani musieli całkowicie zaufać Bożej Opatrzności i od podstaw zacząć budowę wspólnot parafialnych.

Problemy personalne i lokalowe to jedno, ale niełatwo było też przekazać pomoc na Wschód.

Na początku pochodziła ona głównie z darów oraz z zagranicy. We Włoszech wydrukowano np. 4 tys. egzemplarzy katechizmu w języku rosyjskim. Z Paryża natomiast przywieziono 7 tys. katechizmów w języku polskim. Ale na tym nie kończyła się praca Zespołu. Zgromadzone dary trzeba było jeszcze wyekspediować.

– W pierwszych latach niemal każdego dnia przygotowywaliśmy specjalne pisma w języku rosyjskim. Nie można było się pomylić. Koniecznie trzeba było podać dokładną ilość i wartość przekazywanych materiałów, bo transport mógł zostać zatrzymany – wspomina ks. Wójcik, który był dyrektorem Zespołu w latach 1991-2000.

Dzień Modlitwy

Kluczowe wydarzenie dla pracy Zespołu miało miejsce w roku 1991, kiedy to w Kościele w Polsce zorganizowano pierwszy Ogólnopolski Dzień Modlitwy za Kościół na Wschodzie. Obchodzony jest on w drugą niedzielę Adwentu. W tym dniu zbierane są również pieniądze. Ofiarność Polaków z każdym rokiem rośnie. W ubiegłym roku zebrano ponad 2,1 mln zł. Pozwoliło to na współfinansowanie 317 projektów w 13 krajach.

Podania o pomoc rozpatrywane są cztery razy w roku przez cały Zespół. Obecnie na jego czele stoi bp Tadeusz Pikus, a członkami są biskupi: Tadeusz Bronakowski, Marian Rojek oraz ks. Józef Kubicki TChr.

Zespół żadnego wniosku nie odrzuca. Jednak nikt nie otrzymuje całej kwoty, o którą prosi. Dlaczego? – W nazwie naszego Zespołu jest słowo „pomoc”. Dlatego nie obdarowujemy, lecz pomagamy – mówi ks. Kubicki i wyjaśnia: – Jeśli pomagamy w zakupie okien do kaplicy, to na ich wstawienie wnioskodawca musi znaleźć środki lub osoby, które te okna zamontują. Chodzi bowiem o to, aby w pracę angażowali się miejscowi parafianie. Bo gdy przyjdą trudne czasy, to oni będą swojej parafii bronić.

Członkowie Zespołu, analizując podania i propozycje projektów, widzą, jak zmienia się pole ich pracy. W przeszłości większość wniosków dotyczyła katechizmów, modlitewników, różańców, figurek Matki Bożej Fatimskiej i paramentów liturgicznych. Cały czas natomiast są potrzebne tabernakula, których na Wschodzie się nie produkuje. Coraz częściej pojawiają się też wnioski o wsparcie studiów. I znowu, kiedyś były to prośby o wsparcie studiów w Polsce, teraz już w kraju pochodzenia wnioskodawcy. – To dobrze, bo zdobycie dyplomu na miejscu pozwala ominąć wszystkie uciążliwości związane z jego późniejszą nostryfikacją – komentuje ks. Kubicki.

Ta zmiana priorytetów pokazuje, jak w ciągu minionych 20 lat zmieniła się sytuacja Kościoła katolickiego na Wschodzie. Dzisiaj ma już on swoją strukturę, są diecezje i biskupi, parafie i kapłani, seminaria i zakony. To wielka zasługa polskich duchownych i wiernych, którzy pamiętają o swoich siostrach i braciach w wierze. Dzisiaj na Wschodzie pracuje ponad 1300 księży diecezjalnych, zakonników i zakonnic. Wiele osób świeckich, angażujących się w pomoc, zastanawia się, czy Kościół na Wschodzie odwdzięczy się nam w przyszłości. To pytanie zadaliśmy też przewodniczącemu Zespołu bp. Tadeuszowi Pikusowi. – Nigdy nie ma tak, że pomocą jest tylko dawanie. W chrześcijańskiej relacji pomocy – ten kto daje, pomaga też sobie – mówi „Niedzieli” i dodaje: – A z tego co wiem, ci, którzy dostają od nas pomoc, pamiętają o darczyńcach w swoich modlitwach.

Obdarowani przysyłają też podziękowania, a także zdjęcia pokazujące, co udało im się zrobić za ofiarowane wsparcie. Ks. Józef Kubicki wszystko starannie dokumentuje. W jego gabinecie z każdym rokiem przybywa nowy segregator z podziękowaniami. – Na szczęście w pokoju mam jeszcze sporo miejsca – mówi z uśmiechem dyrektor Zespołu, ale od razu poważnie dodaje: – Podziękowania włączam do segregatora, ale one szczególnie należą się ofiarodawcom i darczyńcom, którzy wspierają Kościół na Wschodzie i im składamy w imieniu całego Zespołu serdeczne „Bóg zapłać”.



«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...