Znowu do lasu?

Mamy sporo rezerwistów z okresu obowiązywania zasadniczej służby wojskowej, ale liczba ta z czasem będzie coraz mniejsza… Jeżeli tego nie dostrzegają odpowiedzialni za siły zbrojne, to oznacza, że nie traktują poważnie postanowień Konstytucji RP. Niedziela, 7 lutego 2010



– Tymczasem rezygnujemy z poboru do wojska i przestajemy szkolić…

– W Polsce jest od 4 do 5 mln mężczyzn, którzy mogliby wziąć broń do ręki w przypadku zagrożenia wojennego. Jednak obecnie nie wiadomo, w jaki sposób MON zamierza szkolić rezerwy. Zdecydowano o utworzeniu tzw. Narodowych Sił Rezerwy, ale mają one liczyć zaledwie 10 tys. ludzi i będą stanowić zabezpieczenie potrzeb wojska tylko w okresie pokoju. Mamy sporo rezerwistów z okresu obowiązywania zasadniczej służby wojskowej, ale liczba ta z czasem będzie coraz mniejsza… Jeżeli tego nie dostrzegają odpowiedzialni za siły zbrojne, to oznacza, że nie traktują poważnie postanowień Konstytucji RP.

– To bardzo poważne oskarżenie!

– To tylko poważne podejrzenie.

– Ostatnio znów wiele się mówi o konieczności modernizacji polskiej armii. Uważa się Pan za inicjatora tego procesu?

– Miałem pewien wpływ na plany modernizacji sił zbrojnych i poniosłem przy tym wielką – także osobistą – porażkę. Aby sensownie planować modernizację techniczną wojska, trzeba przyjąć odpowiedni do potrzeb obronnych model armii. Dlatego w MON proponowałem budowanie systemu obrony terytorialnej, w którym zasadniczą rolę odgrywałaby lekko uzbrojona piechota, zdolna do działań nieregularnych. Forma nieregularnych działań sprawia, że atakujący musi dysponować nawet kilkudziesięciokrotnie większą liczbą żołnierzy niż w starciu z wojskiem regularnym. Taka armia jest tania, nie trzeba na nią miliardów złotych.

Najważniejszy jest tu walor odstraszający. Jakie państwo zdecydowałoby się zająć Polskę, wiedząc, że musi skierować 15-20 mln żołnierzy do opanowania terytorium, na którym będzie działać milion polskich „partyzantów”? Polacy mają więc perspektywę przygotowania skutecznej obrony albo kolejny raz iść do lasu… Gdy byłem w MON, udało się opracować program utworzenia wojsk obrony terytorialnej i powstało kilka brygad OT. Po usunięciu mnie ze stanowiska w 2001 r. ten program został zarzucony.

– Nowoczesne wyposażenie techniczne polskiego wojska wydaje się coraz mniej realne. Dlaczego?

– Dlatego, że zabrakło myślenia kategoriami interesu narodowego i dobra państwa. Uważałem, że drogą do poprawy jakości polskich sił zbrojnych powinno być wyposażenie dostarczane przez rodzimy przemysł zbrojeniowy. Za granicą warto kupować myśl techniczną, licencje, ale niekoniecznie gotowe produkty. Ale polscy politycy zostali w jakiś sposób przekonani, że wydatki na rodzimy przemysł zbrojeniowy będą kulą u nogi programów modernizacyjnych…

W lipcu 2001 r. zostałem z rozgłosem usunięty ze stanowiska, a wkrótce ruszyły śledztwa i postawiono mi zarzuty karne. Realizowałem wtedy m.in. program uzbrojenia wojska w samobieżne armato-haubice kalibru 155 mm „Krab”. Powstały dwa prototypy działa, które miała produkować Huta Stalowa Wola. Wtedy okazało się – jak podano w ogólnopolskim dzienniku – że mój współpracownik domagał się łapówki od firmy zagranicznej w związku z tym właśnie uzbrojeniem. Program został wstrzymany i pojawiły się głosy, że to działo w ogóle jest wojsku niepotrzebne. Teraz, po upływie ośmiu lat i po oczyszczeniu mnie przez sądy z zarzutów, MON wraca do tego projektu…

– No to wreszcie ma Pan satysfakcję...

– To gorzka satysfakcja. Gdyby nie łamiąca mnie „afera” z 2001 r., to dziś mielibyśmy na uzbrojeniu dywizjony nowoczesnej artylerii i pewnie doszedłby do skutku kontrakt dla Indii na 110 takich dział (Polska zarobiłaby na tym 1,5 mld dolarów).



Romuald Szeremietiew – wiceminister obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka, specjalista w dziedzinie obronności, autor licznych publikacji na ten temat, od 2008 r. profesor KUL-u.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...