Jak ziarnka piasku

Mnie w dzieciństwie powtarzano, że istnieje masońsko-żydowski spisek przeciw Kościołowi. Dorastałem w tym przekonaniu. Od kiedy mieszkam w świecie muzułmańskim, nieustannie zadaję sobie pytanie: Czy to aby była prawda? Przegląd Powszechny, 7-8/2007




– Dlaczego interesuje ich opinia kogoś, kto reprezentuje tak małą grupę wierzących?

– Z jednej strony społeczeństwo algierskie jest bardzo jednorodne, ma mały kontakt z „innymi”, z zewnątrz. Istnieje więc potrzeba pokazania, że szanuje ono zdanie tak niewielkiej mniejszości. Z drugiej strony dzięki naszej obecności tutaj w najcięższych czasach, o czym wspominałem, zyskaliśmy wielki szacunek. To wówczas staliśmy się Kościołem naprawdę algierskim. Kiedy było tutaj bardzo niebezpiecznie, moglibyśmy wyjechać. Ale cały naród nie mógł przecież uciec od terroryzmu! Dałem wolną rękę każdemu, kto nie czuł się na siłach pozostać. W ogromnym poczuciu solidarności z tym społeczeństwem większość z nas została... Mówiłem, że zginęło 19 chrześcijan. Ale imamów i muftich zginęło stu! Jednego zastrzelono na ulicy, w biały dzień, nazajutrz po tym, jak publicznie potępił zabijanie księży i sióstr zakonnych. Był imamem w mauzoleum świętego mędrca Sidi Abderrahmana, sanktuarium w Casbie, historycznej dzielnicy Algieru, miejsca od wieków promieniującego duchowością, ważnego dla wierzących muzułmanów, nieustannie odwiedzanego przez modlących się ludzi... To były straszne czasy.

– Czy one definitywnie się skończyły? Jeździ przecież Ksiądz Biskup z eskortą...

– No i dzięki niej nigdy się nie spóźniam na spotkania! Widziała Pani, jak wygląda ruch uliczny w Algierze?... Mówiąc serio, eskortę mam tylko ja i biskup Oranu, Alphonse Georges, następca zabitego w zamachu 1 sierpnia 1996 r. bp. Pierre’a Claverie. W całym algierskim Kościele tylko my dwaj! Oczywiście, każdy, kto jedzie do klasztoru w Tibhirine, skąd wiosną 1997 r. uprowadzono siedmiu zamordowanych potem trapistów, zawsze dostaje wzmocnioną eskortę i nigdy nie nocuje w górach. Nie robi tego nawet ks. Jean-Marie Lassausse, który trzy razy w tygodniu przyjeżdża tam z dwoma Algierczykami, by dbać o klasztorne zabudowania, o cmentarz, ogród i sad. Pamięć o terrorze jest bardzo żywa. Często spotykam się z rodzinami reprezentującymi stowarzyszenie ofiar terroryzmu, wiem coś o tym. Ale i tam normalne życie się odradza, ludzie trochę się bogacą, co widać choćby po tym, że zaczynają remontować domy, instalować łazienki. Pustelnik, o. Robert Fouquez, który mieszkał przez całe lata w górach, nadal mieszka samotnie, choć przeniósł się nieco bliżej osiedli, uczy miejscowych chłopów pszczelarstwa.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...