Demonstrujemy przynależność i poparcie dla Kościoła. Robią to wszystkie partie polityczne, z lewicą włącznie. Dzieje się tak dlatego, że katolicyzm pełni w Polsce nie tylko rolę religii, lecz jest przede wszystkim sposobem określania tożsamości – i to przez negację. Przegląd Powszechny, 2/2010
– Po trzykroć?
– Po pierwsze, polskie życie religijne ma niewiele wspólnego z religijnością. Po drugie, praktyki religijne są wykonywane pod presją, z konformizmu i lęku przed ostracyzmem. Nawet działacze lewicy boją się publicznie krytykować Kościół. Po trzecie, Polacy są słabi teologicznie i mają małą wiedzę religijną.
– Religia przez prawie 200 lat pełniła w Polsce funkcję zastępczą, integrowała Polaków w sytuacji zagrożenia bytu narodowego. Po 1989 r. musi znaleźć nowe miejsce w systemie społecznym. Co zmieniło się na przestrzeni ostatnich 20 lat?
– Do 1989 r. byliśmy bardziej chrześcijanami, niż jesteśmy teraz.
– Ale właśnie wtedy katolicyzm pełnił wiele innych funkcji niż duchowe.
– To skomplikowane. Juliusz Słowacki pisał w XIX w. o Polsce: „Krzyż twym papieżem jest — twoja zguba w Rzymie”. Kościół w czasach zaborów był postrzegany jako obce państwo. Watykan popierał raczej zaborców niż polskie ruchy niepodległościowe. Jednak w czasach komunizmu Kościół stał się siłą stojącą po stronie wolności. Był jedynym miejscem, gdzie można było rozmawiać na zakazane tematy.
– Kościół przyciągał ateistów.
– Tak, ale wtedy wiele osób traktowało go instrumentalnie. W latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych . Kościół otwierał się na różnorodność w sprawach społecznych, co przekładało się na styl religijności. Religia była nobilitowana przez to, co Kościół robił w sferze społecznej. Łatwiej było się zgodzić z poglądami Kościoła na temat etyki, bo zawsze miał argument: zobaczcie co z wami robią ci, którzy myślą inaczej. W latach dziewięćdziesiątych Kościół zaczął być postrzegany jako zagrożenie dla wolności, gdyż zyskał wpływ na prawodawstwo. Wcześniej jego zaangażowanie polityczne było oceniane pozytywnie, teraz jest na odwrót.
– Z badań przeprowadzonych rok temu przez socjologów z Uniwersytetu Warszawskiego na zlecenie Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie wynika, że Polacy nie wybierają modelu religii państwowej, krytykują zaangażowanie księży w politykę, odrzucają jednak redukcję religii do sfery prywatnej. Preferują model religii publicznej, łącząc religijność ze społeczeństwem obywatelskim.
– Jeśli ktoś nie wie, czym jest niepokalane poczęcie, to nie przestaje być przez to religijny. Ale wtedy jego religijność jest mieszanką dziwacznych poglądów. Poza tym, jeśli religia jest przede wszystkim narzędziem konstruowania tożsamości, to staje się sposobem inkluzji i ekskluzji w życiu społecznym. A skoro tak, to prawdziwej dyskusji na temat religii być nie może.
– Politycy boją się reakcji Kościoła, zwykli ludzie raczej nie. Jeśli sami chcą wybierać, to nie pod presją Kościoła tylko kultury indywidualizmu. Jakie czynniki zewnętrzne powodują spłycanie polskiej religijności?
– Dla wielu ludzi to, co dostali po 1989 r., nie było upragnioną wolnością, która jak tlen ożywia dotychczas martwe komórki. Nowe okazało się jeszcze straszniejsze niż to, co było. Ze świata szarego i biednego, ale znanego, wpadli w świat kolorowy lecz hałaśliwy, pełen zagrożeń, narzucających się informacji. Transformacja przebiegała gwałtownie i nie było czasu na – mówiąc po marksistowsku – zgranie bazy i nadbudowy. Mamy umysły niedostosowane do tego, co dzieje się w sferze gospodarki.
Ludzie żądają sprzecznych rzeczy – chcą od państwa poczucia bezpieczeństwa i by było tak, jak dawniej, ale by pewne rzeczy były inne. Ojciec Rydzyk stworzył marketingową religię, idealnie trafił w lęki i potrzeby. Ksenofobia czy antysemityzm nie spodobałyby się Janowi Pawłowi II, ale ludzie za tym idą. Dlaczego? Bo ktoś żeruje na ich lękach, poczuciu niepewności, niedostosowaniu. Wielu Polakom transformacja nie przyniosła korzyści. Dla nich Kościół jest ostatnią ostoją, ale znowu nie religijną tylko bezpieczeństwa światopoglądowo-socjalnego. W stylu: To jest mój dobrze znany świat, wszystkiemu winni są ci, którzy nie wyznają moich wartości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.