Demonstrujemy przynależność i poparcie dla Kościoła. Robią to wszystkie partie polityczne, z lewicą włącznie. Dzieje się tak dlatego, że katolicyzm pełni w Polsce nie tylko rolę religii, lecz jest przede wszystkim sposobem określania tożsamości – i to przez negację. Przegląd Powszechny, 2/2010
– W kulturze, w której panuje terror wyboru, ludzie szukają jednoznacznych drogowskazów. Nie zadają sobie pytać egzystencjalnych?
– Większość ludzi takich pytań sobie nie stawia. W życiu społecznym są dwie antytetyczne wartości – albo poczucie bezpieczeństwa, albo wolność. Tych ludzi, którzy dobrze się czują w przestrzeni ryzyka wolności, zawsze było mniej. Wielu szuka bezpieczeństwa w religii.
– Kościół się zmienia ale kontekst jego działania także. Według Ronalda Ingleharta, religia zanika lub schodzi do sfery prywatnej w krajach ponowoczesnych, bogatych, o wysokim poziomie konsumpcji. Dla niego religia, rodzina i naród należą do przednowoczesnych wartości, typowych dla krajów słabo rozwiniętych, o niskim poziomie bezpieczeństwa egzystencjalnego. Czy Polska musi iść ta drogą?
– Praktyka pokazuje, że jest jeden wyjątek – Stany Zjednoczone. Bardzo istotne są uwarunkowania historyczne. Stany Zjednoczone zakładali uciekinierzy religijni. Zarówno tam, jak i w Polsce, trudno mi sobie wyobrazić polityka, który mógłby głośno wystąpić przeciwko religii.
– Religia jest elementem także tożsamości amerykańskiej?
– Tak. Nie mówię o tym w sensie negatywnym. Być może Polacy nie byliby w stanie bez tego funkcjonować. Może sekularyzm nam nie grozi, bo choć religijność de facto będzie niska, to na poziomie deklaracji, gestów publicznych, będzie cały czas mocna.
– Jednym z wymiarów religijności jest wymiar konsekwencyjny, czyli postawy i zachowania chrześcijan w życiu codziennym. Tu można katolikom wiele zarzucić.
– Świętość nie jest dziś wartością – chyba że jako część kultury spektaklu. Ludzie będą nadal chrzcić dzieci i brać ślub kościelny. Polski katolicyzm zawiera taką liczbę naddatków, że trudno oceniać autentyczną religijność Polaków. Sekularyzacja nie może tego zniszczyć, bo dotyczy samej religii, a nie tożsamości. Nasza wiara, duchowość, świadomość teologiczna, nawet uczestnictwo w kulcie jest słabe i szczątkowe. Ale Polacy czują, że jeśli to zniknie, to stracą wszystko, co ich określa, więc nie chcą się tego wyrzec.
– Boże Narodzenie, ale też ślub, to dla wielu Polaków bardziej wydarzenia rodzinne niż religijne. Czy taka religia ma szansę oprzeć się wpływom popkultury? Tomasz Szlendak pisał, że konsumeryzm jest nową „religią nabywania” Jak tu „wypływać na głębię”?
– Słowo „popkultura” jest mylące. To jest po prostu nadbudowa kapitalizmu korporacyjnego, która jednocześnie tworzy pewne wzorce. Istotą kapitalizmu jest maksymalizacja zysku. Potrzebny jest zatem wzorzec dobrego konsumenta. Gwiazdy popkultury są wymarzonymi modelami zachowań konsumpcyjnych. Ludzie czytają, co ostatnio założyła Victoria Beckham i w co są ubrani celebryci, dokąd jeżdżą na wakacje i jakich telefonów komórkowych używają. W Polsce konsumpcja nie spada, ludzie kupują i biorą kredyty. Przyjęli ten system dość bezmyślnie. Wychowałem się w Bieszczadach. Tam są stare chałupy, często problem stanowi kupienie dziecku mleka. Ale na każdej takiej walącej się stodole musi być antena satelitarna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.