Demonstrujemy przynależność i poparcie dla Kościoła. Robią to wszystkie partie polityczne, z lewicą włącznie. Dzieje się tak dlatego, że katolicyzm pełni w Polsce nie tylko rolę religii, lecz jest przede wszystkim sposobem określania tożsamości – i to przez negację. Przegląd Powszechny, 2/2010
– A nie na doświadczenie religijne?
– W Polsce nie ma silnej tradycji teologicznej, nie mamy żadnych wybitnych teologów…
– Zachód ma wielkich teologów i puste kościoły. Polski znakomity teolog, ks. Tomasz Węcławski, dokonał aktu apostazji.
– Tak, szedł ostatnio na czele parady równości w Poznaniu. Fajnie wyglądał.
– Zamiast sutanny miał skórzany strój motocyklisty, kask i żonę u boku. Może katolicyzm ludowy nie sprzyja wybitnej teologii?
– Silna religijność to jest przede wszystkim doświadczenie. Bez niego nie ma człowieka religijnego. Muszą być ludzie, którzy twierdzą, że mają bezpośredni kontakt z ostateczną rzeczywistością, by budować religię. Jezus czy Budda przedstawiają się uczniom, jako ludzie mający to doświadczenie ostatecznej rzeczywistości. Czyli, oni wiedzą, bo osobiście to przeżyli – a my nie wiemy. Praktycznie w każdej religii jest to punkt wyjścia. Wszystko, co tu jest – cierpienie, śmierć, nasze doświadczenia negatywne i pozytywne – są w tym świetle iluzją, rodzajem snu. Prawdziwy świat, o którym oni mówią (Budda czy Jezus), oparty jest na innych prawach, „działa” inaczej. To samo potwierdzają wszyscy wielcy mistycy. Co wtedy ludzie robią? Porównują zachowanie takich ludzi ze swoim. Mistycy są spokojni, lepiej funkcjonują, wystarczy popatrzeć na mnichów buddyjskich czy joginów.
– Dlaczego ludzie Zachodu szukają doświadczeń we wszystkich religiach, tylko nie w chrześcijaństwie?
– Wbrew deklaracjom, chrześcijaństwo w wersji rzymskiej nie przywiązuje wielkiej wagi do indywidualnego doświadczenia religijnego. Nie są mi znane wyraźnie przykłady wspierania przez Kościoły chrześcijańskie takiego doświadczenia. Historia Kościoła katolickiego pokazuje, że tacy ludzie doświadczali ciężkich prób ze strony Kościoła, np. św. Jan od Krzyża czy św. Teresa z Avila. Jezus też łamał święte zasady, np. szabat, nie miał wsparcia kapłanów.
– Może bardziej brakuje nam mistyków, nie teologów? Świadków wiary? Są wspólnoty czy ruchy, gdzie dzielenie się doświadczeniem obecności Boga jest fundamentem ich istnienia, ale ludzie z zewnątrz mało o tym wiedzą.
– To jest trudna nauka. To, co proponował Jezus czy Budda, nijak się ma do codziennego funkcjonowania. Gdyby wszyscy rozdali to, co mają, narody przestałyby istnieć. Księża nie żyją w ubóstwie jak uczniowie Jezusa, może siostry zakonne są tego najbliżej. Ale personel Kościoła ma zapewnione poczucie bezpieczeństwa i przywileje.
– Mówiąc o zagrożeniu Kościoła przez konsumpcjonizm, automatycznie myślimy o pokusach, na jakie narażeni są świeccy. Księża mają problem z etosem konsumenckim?
– Natura ludzka księży nie jest inna niż świeckich. Księża są dzisiaj grupą silnie sfrustrowaną. Nic nie zagraża fizycznemu istnieniu Kościoła jako instytucji, z różnych powodów zaczyna on jednak tracić wpływ na wybory jednostek. W jednym z ostatnich kazań kard. Dziwisz zwracał się do młodzieży na Wawelu z pytaniem: „Co mamy zrobić, byście tu z nami byli?”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.