Tolerancja... i co dalej

Nie wszystko tak łatwo pokonać, jak różność kultury, tradycji i języka. Podziały przechodzą znacznie głębiej. „Są sprawy trudne i ciężkie... eSPe, 62/2003





Ks. Witold całą tą historię tłumaczy w trochę inny sposób. Prawosławni przywiązują mniejszą wagę do wykształcenia teologicznego niż katolicy. „Jeśli jestem w takiej grupie – tłumaczy – i ktoś zapyta się mnie, dlaczego u nas nie ma święta Wniebowzięcia NMP, a ja nie będę w stanie odpowiedzieć, to siłą rzeczy czuję się skrępowany. Jeśli już chcę uczestniczyć w czymś takim, to muszę podciągać się do pewnego poziomu.” Pytam o młodych w cerkwi i o możliwość zaangażowania się ich w taką grupę jak Unitas. „Organizowałem wiele razy Bractwo Prawosławne – mówi. – Przychodzą tu różni ludzie, studenci, młodzi, którzy nie czują jakiegoś głębszego związku z miejscem pobytu. Zanim ci młodzi ludzie zżyją się ze sobą to okazuje się, że zbliża się koniec roku akademickiego i w następnym roku trzeba prawie od nowa to samo organizować.” Nadzieją mogliby być młodzi z parafii, ale tych jest niewielu. Jeśli nawet jest parę osób, które mają ekumeniczną odwagę, aby modlić się i rozmawiać razem z katolikami, to jednak nie jest to jakiś ogólny trend. Może rzeczywiście jest tak, jak mówi Wiesław Trzpis, dyrygent cerkiewnego Chóru: „Od kilkunastu lat odczuwalny jest odwrót od ekumenizmu, rozczarowanie do tego, co dzieje się na polu kontaktów między Kościołami i organizacjami religijnymi. Dziś prym biorą postawy bliskie fundamentalizmowi.”

Klucze do katakumb

Jest mroźne zimowe przedpołudnie. Krakowska cerkiew przy ulicy Szpitalnej po woli zapełnia się ludźmi. Każdy wchodzący żegna się trzema palcami złożonymi w znak Trójcy Świętej i całuje ikonę wyłożoną na środku cerkwi. Znak krzyża czyni się w cerkwi bardzo często. Kapłan za ikonostasem, czyli ścianą zestawioną z ikon, w której jest troje drzwi, przygotowuje na stole ofiarnym Chleb i Wino. „Kiedy zacząłem rozumieć język starocerkiewnosłowiański, w którym odprawiane są te nabożeństwa, zacząłem ze wzruszeniem odkrywać, jak wiele rzeczy jest między nami zbieżnych” – opowiadał mi Marek pokazując przygotowany dla swoich studentów wypis podobieństw w liturgii katolickiej i prawosławnej.

Przy śpiewie Chóru otwierają się środkowe drzwi ikonostasu – Królewskie Wrota, w których pojawia się kapłan. Zaczyna się liturgia słowa. Czytania z Apostoła św. Pawła i Ewangelia, choć śpiewane w niezrozumiałym dla mnie języku, przenikają do głębi. Pytałem później młodych katolików, którzy przychodzą na te nabożeństwa, co takiego ich tu przyciąga? Marek: „Ja chodzę tu, aby się pomodlić. Bardzo lubię liturgię wschodnią, pasuje to bardzo do mojego sposobu przeżywania pobożności.” W podobny sposób odpowiada Marta, którą wiążą z tą tradycją rodzinne strony, gdzie żyje dużo prawosławnych, jak i kierunek studiów: „Ta liturgia bardzo do mnie przemawia. Jest o wiele bardzie rozbudowana niż u nas, są piękne śpiewy cerkiewne, kadzenie... To wszystko tworzy pewien proces i rytuał.” I dodaje po chwili: „Ten typ wschodniej duchowości jest tym, co mnie interesuje i tym, w czym odnajduję to, czego szukam.”

W cerkwi wyznanie wiary poprzedza znak pokoju. „Nie można godnie wyznać wiary – zauważa Marek Kita – jeśli nie miłujemy się wzajemnie.” Z jednej strony wezwanie kapłana: „Umiłujmy się wzajemnie...”, a z drugiej przepełnione bólem opowieści, które pokazują, jak daleko nam wszystkim do siebie, a przez to też i do Boga.

Magda opowiada o sporach między katolikami i prawosławnymi o cmentarze. Część jest katolicka, część prawosławna i teraz do kogo ma należeć ten cmentarz? Takie spory ciągną się latami i nic dobrego z tego nie wynika. Przykład: „Przy klasztorze w Supraślu są katakumby. Dziś jest to kościół prawosławny, kiedyś byli tu unici i w katakumbach chowali swoich zmarłych braci. Teraz jest problem czy te katakumby powinny należeć do grekokatolików czy prawosławnych. Klucze do katakumb są w urzędzie miasta i dziś ani katolicy, ani prawosławni nie mają tam dostępu. Tylko psy włażą przez siatkę i wygrzebują kości...”

Tak samo prawdziwe i ważne

Za ikonostasem kapłan odmawia modlitwę eucharystyczną. Czyni znak krzyża nad Chlebem i Winem. Dokonuje się cud przeistoczenia. Ks. Maksymowicz powie później: „W czasie modlitwy eucharystycznej człowiek uświęcony jest świętością Chrystusa. Kiedy przychodzi do cerkwi jest grzeszny, jak jedno wielkie nieszczęście, ale przez eucharystię jest święty.” W czasie eucharystii rzeczywiście waśnie o cmentarze i kościoły, wspomnienie unii, teologiczne spory o „filio que” w wyznaniu wiary zostają gdzieś daleko. W cerkwi obok siebie klęczy prawosławny oraz katolik i dla obu to, co dzieje się dookoła jest tak samo prawdziwe i ważne. „Jest taka piękna modlitwa przed komunią, którą kapłan odmawia – opowiada Marek. – Przyjmij mnie Panie, uczestnika Twej mistycznej wieczerzy, albowiem nie zdradzę wrogom Twych tajemnic, ani nie dam Tobie pocałunku Judasza, ale jak przestępca będę Tobie wyznawał: Pamiętaj Panie o mnie w swoim Królestwie.”

Kapłan staje z Panem Jezusem w Królewskich Wrotach. Co niedziela w katolickich kościołach tłum ludzi przystępuje do komunii. W cerkwi tego dnia Pana Jezusa przyjął tylko jeden pięcioletni chłopczyk. W kościele prawosławnym razem z chrztem małe dziecko przyjmuje sakrament bierzmowania stając się pełnoprawnym członkiem Kościoła. Komunię mogą przyjmować już niemowlaki. „Mamy lub ojcowie przychodzą do komunii z niemowlakami – opowiada ks. Witold. – Oczywiście nie dajemy im Ciała, ale kropeleczkę Krwi, aby się nie zakrztusiło.” W wieku siedmiu lat jest pierwsza spowiedź. Później, aby móc przystąpić do komunii, trzeba się przed nią każdorazowo spowiadać.

Chwilę później kapłan wychodzi, aby pobłogosławić zebranych Kielichem. Podchodzę i ja z całą świadomością, że przyjmuję błogosławieństwo najświętszym sakramentem. I wtedy chyba zrozumiałem Marka, który opowiadał o swoich wizytach na nabożeństwach w cerkwi i wielkim smutku, że może uczestniczyć w nich w całej pełni z wyjątkiem przystąpienia do komunii.

Nabożeństwo dobiegło końca. Ktoś częstuje prosforą. Przyszedł moment, kiedy można przywitać się i porozmawiać ze sobą. Razem – prawosławni i katolicy... „Ludzie spotykają się ze sobą – powie ks. Witold Maksymowicz – i wspólnie się modlą. Nie ma przyjaźni jeśli człowiek dla człowieka jest obcy. Trzeba się poznać, aby się polubić i zaprzyjaźnić, aby zacząć coś robić, aby iść we wspólnym kierunku. Czy będzie zjednoczenie? Wyrażam wielką i szczerą chęć, aby ono nastąpiło jak najwcześniej.”
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...