Tak chciałoby się powiedzieć, wzorem naszych babć i dziadków, że „dawniej było lepiej”, gdyby nie to, że uważna lektura listów św. Pawła uświadamia nam, że dawniej – a nawet całkiem dawno – bywało... jeszcze gorzej, bo ludzie potrafią znaleźć powód do waśni i podziałów dokładnie we wszystkim... eSPe, 83/2008
Kościół to nie przestrzeń robienia kariery, ale wzajemnego szacunku i posługi.
„My” i „oni”... jakże często wewnątrz Kościoła można dostrzec taki sposób myślenia, jeśli nawet nie jest on wyrażony wprost słowami: z jednej strony „my – duchowieństwo”, natomiast „oni” to świecki ludek wierny, który na szczęście zapełnia jeszcze kościoły, ale niewiele rozumie i niekoniecznie można na nim polegać, więc lepiej jeśli sami załatwimy wszystko w parafii. Ale też istnieje odwrotny stereotyp: „my” to wierni świeccy, natomiast „oni”, duchowni, są jakby na innej planecie, nie mają ochoty poznawać naszych problemów, żyją wygodnie i dostatnio. I jeśli mówi się źle o Kościele, to oczywiście o „nich”, zwłaszcza tych wyżej postawionych.
Chyba każdy, kto ma choć trochę rozsądku, dostrzega, jak krzywdzącymi uogólnieniami są wszystkie powyższe ujęcia. Co się stało z naszą wizją Kościoła, JEDNEGO Kościoła, jednego i świętego?!
Tak chciałoby się powiedzieć, wzorem naszych babć i dziadków, że „dawniej było lepiej”, gdyby nie to, że uważna lektura listów św. Pawła uświadamia nam, że dawniej – a nawet całkiem dawno – bywało... jeszcze gorzej, bo ludzie potrafią znaleźć powód do waśni i podziałów dokładnie we wszystkim, nawet... w charyzmatach otrzymanych od Ducha Świętego.
Początkowy okres dziejów Kościoła obfitował w niezwykłe przejawy mocy Ducha: dary języków, uzdrawiania, proroctwa były tak powszechne, że św. Paweł musiał wręcz wprowadzać normy porządkowe, by jeden charyzmatyk nie przekrzykiwał drugiego (por. 1 Kor 14). Jednak nie wszystkie charyzmaty miały równie spektakularny charakter. Jakże bowiem porównać dar uzdrawiania z takim „zwykłym”(??) darem wiary czy mądrości! Jeden dzięki swoim darom przewodzi we wspólnocie, a drugi pozostaje na swoim miejscu w kącie. Nie trzeba być prorokiem (sic!), żeby zrozumieć, do jakich napięć dochodziło w korynckim kościele: „Ty to jesteś ktoś, a ja się nie liczę!”
Odpowiedź św. Pawła jest genialna: przedstawia on koryntianom obraz Kościoła jako jednego Ciała Chrystusa, składającego się z różnych narządów.
„Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało... Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne [członki]. Jeśliby noga powiedziała: «Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała» – czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała? Lub jeśliby ucho powiedziało: Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała – czyż nie należałoby do ciała? Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby powonienie?” (1 Kor 12,13–17)
Podobnie jak nie miałby racji bytu duży organizm złożony z takich samych narządów, tak też nie mógłby istnieć Kościół, w którym wszyscy pełniliby takie same funkcje, otrzymawszy takie same dary. A zatem również nie ma sensu ustawianie „rankingu” charyzmatów: każdy otrzymał taki dar, jaki jest mu potrzebny do spełnienia jego życiowej roli.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.