Radość z daru życia

Jak przyjmować zwiastowanie dziś? W kościele zajmują całą długą ławkę. I chociaż mieszkają spory kawałek od świątyni, można ich spotkać nie tylko na niedzielnej Eucharystii, ale też na nabożeństwach w inne dni. Różaniec, 12/2009



Starsze dzieci poszły do swoich pokoi, młodsze zaś naprzynosiły nam zabawek. Najwięcej słychać Cecylkę, która co i rusz coś śpiewa. Teraz pokazuje Szymonowi kwiatek, który narysowała.

„Faktem jest, że Pan Bóg bardzo się nami opiekuje. Wiele osób się dziwi, jak dajemy sobie radę z siódemką dzieci, a my nie odczuwamy, by nam czegokolwiek brakowało. Kiedy coś nam jest potrzebne, to Pan Bóg nam to daje” – mówi pani Dorota. A mąż uzupełnia: „Staramy się organizować nasze życie rodzinne tak, by dzieci we wszystko angażować.

One np. odprowadzają się nawzajem do szkoły czy przyprowadzają po lekcjach do domu, razem się bawią… to jest dla nas duża pomoc”. Pani Dorota jest zadowolona ze swojego życia: „Jest sporo pracy, ale ja nie postrzegam tego jako wyrzeczenia – chyba bardziej jako okazję do służby. Gdybym patrzyła przez pryzmat wyrzeczenia, to mogłabym traktować moje bycie w domu z dziećmi jako pewną stratę. A to nie jest strata!”.

Rodzina na pierwszym miejscu

„Oboje mamy etaty nauczycielskie na uczelniach – ja na politechnice, żona na SGH. A mimo to doświadczamy, że można sporo czasu poświęcić dzieciom” – dzieli się swym doświadczeniem pan Czarek. „Przez długi czas pracowałam zawodowo. Ale potem stwierdziłam, że strasznie się szarpię – ani nie jestem dla dzieci, ani też wszystkiego nie przekażę dobrze w pracy, bo myślami często jestem w domu… I w pewnym momencie postanowiłam, że pójdę na urlop wychowawczy, zajmę się tylko dziećmi. Czuję się z tym dużo lepiej” – wyznaje pani Dorota.

Gdy zauważam, że są tak niesamowicie radośni i emanują wielkim pokojem, pan Czarek zdecydowanie stwierdza: „Nie mamy powodów do smutku. Gdybyśmy narzekali, że jest nam źle, to mówilibyśmy nieprawdę”…

Cecylia śpiewa: „Bóg kocha mnie takiego, jakim jestem, i cieszy się każdym moim gestem. Alleluja. Boża radość mnie rozpiera”… i się śmieje.

Moi rozmówcy z radością opowiadają, że podczas wakacji wypełnili deklaracje przynależności do Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych, które powstało na Bielanach. Spotykają wiele takich rodzin, które otwarte są na to, żeby coś robić, pomagać innym. Raz w miesiącu uczęszczają też do kościoła św. Łucji na specjalne Msze święte, po których na tzw. herbacie mogą lepiej się poznać, porozmawiać… Od młodości należeli do Ruchu Światło-Życie. Teraz również marzą o takim miejscu, które daje człowiekowi siły i nadzieję na każdy dzień i w którym spotyka się Boga tak bardzo osobiście.

Rozmowa się przedłuża… Do porządku przywołuje mnie jednak s. Domicylla. Przecież trzeba jeszcze zrobić zdjęcie. Słusznie. Cecylka, która wytrwała z nami aż do końca, woła pozostałe dzieci. Wszyscy ustawiają się do wspólnej fotografii – pan Czarek ze śpiącym na rękach Augustem.



«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...