Popatrzmy częściej Jezusowi w oczy

Jako dziecko, a później także jako młody chłopak, byłem bardzo poraniony. Byłem wtedy strasznie zbuntowany. Próbowałem jednak wszystkiego innego, co świat oferował młodemu człowiekowi. Coraz wyraźniej odnosiłem wrażenie, że staczam się do dołu, że tracę wszystko. Głos Karmelu, 2/2007




Czy to był ten przełom?

Myślę, że tak. Wydaje mi się, że nawrócenie przygotowuje się często przez pustkę wewnętrzną, cierpienie. Są to trudne momenty. Powstaje wiele pytań, na przykład: dlaczego żyję, czy nie lepiej z tym skończyć. Ja myślałem o tym, by skończyć. Wiedziałem, że nie mogę żyć w moim zranieniu, w buncie. Ogromny brak wewnętrzny i cierpienie, które przeżywałem, było dla mnie jakby olśnieniem, światłem. Gdy biegłem za moją grupą, biegłem już jako człowiek wierzący. Eksplodowały we mnie różne myśli, także przekonanie, że Jezus jest Synem Bożym, że wierzę! Do katedry wstąpiłem także z przeświadczeniem, że jestem człowiekiem wierzącym. Dziesięć tysięcy młodych zgromadzonych w katedrze zaczęło śpiewać „O stworzycielu Duchu przyjdź”. Znowu nic nie rozumiałem, ale wiedziałem, że zapraszamy Go do siebie.

Kiedy zrodziła się myśl, by zostać Małym Bratem Jezusa?

Wróciłem do Paryża, kupiłem Pismo Święte i przygotowałem się do spowiedzi. Później pomyślałem, że muszę opuścić Paryż, bo znam tam wielu ludzi z przeszłości. Kolega, który wówczas powiedział mi o pielgrzymce wyznał, że waha się, czy założyć rodzinę, czy wstąpić do seminarium i że jedzie na dwa dni do dominikanów, aby podjąć decyzję. Powiedziałem: „Ja jadę z tobą”. Rozmawiałem wówczas z młodym zakonnikiem. Niewiele wiedziałem. Uczył mnie zatem wszystkiego od początku, także tego, jak odmawiać różaniec. Spytałem, co jego zdaniem powinienem czytać. Powiedział, że najlepiej zacząć od „Dziejów duszy” św. Teresy od Dzieciątka Jezus i biografii Karola de Foucauld. Oczywiście także Ewangelię, którą zacząłem czytać już wcześniej. Czytałem Teresę i rosło we mnie przekonanie, że znalazłem to, czego szukałem -- będę kontemplatykiem. Teresa dała mi odpowiedź na moje pytania. Postanowiłem wszystko zostawić dla Boga. Czytałem także biografię Karola. Przeczytałem tam o jego pobycie u trapistów. Postanowiłem zadzwonić do trapistów. Zapytałem, czy mogę ich odwiedzić. Zostałem tam przez tydzień. W dniu wyjazdu powiedziałem im, że wrócę, by wstąpić do zakonu. Powiedzieli, że nie można wstąpić od razu po nawróceniu, że trzeba czekać. Czekałem około pięciu miesięcy, znalazłem pracę i od czasu do czasu odwiedzałem ich. Był to dokładnie ten klasztor, do którego wstąpił Karol de Foucauld. Marzyłem, by jechać do Afryki i tam leczyć trędowatych albo wstąpić do zakonu. W końcu wstąpiłem do trapistów. Gdy rozpoczął się nowicjat, miałem zmienić imię. Zaproponowano mi imię Jan od Krzyża, gdyż trapiści wiedzieli, że lubię Karmel. Zgodziłem się. Przed nowicjatem otrzymałem kilka dni wolnego, abym spakował moje rzeczy. Otrzymałem pozwolenie, żeby odwiedzić małych braci, o których usłyszałem w międzyczasie. U nich przeżyłem szok. Zobaczyłem życie, o którym czytałem w Ewangelii. Życie braterskie trzech braci, tę relację między Jezusem i uczniami, ubóstwo. Ciężko pracowali wśród Arabów i byli wobec nich bardzo otwarci. Urzekła mnie wieczorna adoracja. Bracia trwali w milczeniu przed Jezusem. Pierwszy raz w życiu byłem tak blisko konsekrowanej Hostii i przez godzinę milczałem, wpatrując się w Nią. Poprosiłem trapistów, by pozwolili mi zostać nieco dłużej u małych braci. Zostałem na dwa miesiące. Przeżywałem rozdarcie, gdyż zdecydowałem się wstąpić do trapistów, lecz czułem, że moje serce jest tutaj. Ostatecznie postanowiłem wstąpić do małych braci.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...