Popatrzmy częściej Jezusowi w oczy

Jako dziecko, a później także jako młody chłopak, byłem bardzo poraniony. Byłem wtedy strasznie zbuntowany. Próbowałem jednak wszystkiego innego, co świat oferował młodemu człowiekowi. Coraz wyraźniej odnosiłem wrażenie, że staczam się do dołu, że tracę wszystko. Głos Karmelu, 2/2007




Dlaczego łatwiej nam działać, niż po prostu trwać przed Jezusem?

To jest w pewnym stopniu zrozumiałe. Jesteśmy mobilizowani do działania. Przykazania mówią nam, co mamy robić, czego nie robić. Ludziom mówi się zatem często, że trzeba się spowiadać, chodzić na mszę, przestrzegać przykazań. A my tymczasem jesteśmy zaproszeni do czegoś jeszcze większego. Jesteśmy zaproszeni do miłości. Jesteśmy zaproszeni do tego, by poznać Boga i kochać Go, starać się być podobnym do Niego. Jest w nas Duch Święty, stąd też to pragnienie zbliżenia się do Boga.
Jeśli rzeczywiście tym nie żyjemy, wystarcza nam podstawa: chodzić co niedzielę na mszę, nie pić, nie kłócić się z innymi, nie kraść i wszystko jest w porządku. W porządku pewnie tak, ale trochę szkoda, że tylko tyle, bo jesteśmy zaproszeni do czegoś znacznie większego. Jesteśmy zaproszeni, by kochać Boga. Jezus prosi: Trwajcie w miłości mojej. Zaprasza nas do tego, by trwać. My tymczasem nie zdajemy sobie często sprawy z tego, że chrześcijaństwo to nie religia obowiązków, lecz religia miłości.

Syn marnotrawny postanowił wrócić do ojca, gdyż nie odpowiadały mu strąki, pokarm dla świń. Czy nie jest tak, że nam obecnie te strąki czasem nieźle smakują?

To oczywiście pułapka. Telewizja, reklama skutecznie zachęcają nas, aby coraz bardziej „korzystać z życia”. Wszystko trzeba mieć najlepsze, najdroższe, lepsze, niż inni: najszybszy samochód i najpiękniejszy dom. Myślę, że to są współczesne strąki. Pismo Święte pokazuje nam jednak, że bogaci ludzie też potrafią być nieszczęśliwi, cierpią, mają poważne problemy. Przeżywają wewnętrzne trudności, często popadają w depresję, samotność. Bóg jednak działa także w sercu dzisiejszego człowieka. Ciągle go zaprasza. Mówi: „Ja jestem tutaj, w twoim sercu. Przestań kombinować, działać, biegać. Zobacz, że jestem w twoim sercu i czekam na ciebie”.

Przed wywiadem wspomniał Brat, że szczególnie ważnym miejscem spotkania kapłana z osobą świecką jest konfesjonał...

Muszę przyznać, że miałem kiedyś żal do duchownych we Francji o to, że jeśli już ktoś zaczyna się nawracać i przychodzi do konfesjonału, by spytać co ma czynić, kapłani zamiast zachęcić go do pogłębienia wiary poprzez czytanie Ewangelii, trwanie na modlitwie, nakłaniają do zaangażowania, działania, zorganizowania czegoś. Nastawia się takiego człowieka od razu na działanie. Wolałbym, by mówiono: zamilcz, wycisz się, spróbuj się modlić, spróbuj lepiej poznać Boga i w sercu szukać wolę Bożą. Sporo ludzi przychodzących do spowiedzi, mających dobre pragnienia, nie czuje się szanowanymi, ani rozumianymi. Skąd to się bierze? Księża lubią skuteczność. Mówią o modlitwie, ale sami za mało się modlą, za mało milczą. Wtedy nie są w stanie pomóc. Aby prowadzić do Jezusa, trzeba najpierw samemu nosić Jezusa w sercu. Jeśli nie żyjemy z Jezusem i nie nosimy Jezusa w sercu, trudno pozwalać Jezusowi mówić przez nas. Wtedy mówimy my, wtedy pojawia się pragnienie skuteczności, działania i tylko to możemy ludziom zaoferować. A szkoda.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...