Miłosierdzie w słabych dłoniach

Kobieta waleczna czy intrygantka to wyjątek, który rzuca się w oczy, natomiast pochylanie się nad tym, co małe, słabe, jest dla kobiety czymś oczywistym, bo wiąże się z jej naturalnym powołaniem do macierzyństwa. Głos Karmelu, 04/2007




Nie wyprzedzajmy jednak faktów: zauważmy, że Jezus podczas Męki wciąż spotyka się ze współczuciem ze strony kobiet: tych, które płakały na drodze krzyżowej, które stały przy Nim na Golgocie, wreszcie uczestniczyły w Jego pogrzebie. O. R. Cantalamessa tak komentował te wydarzenia w wielkopiątkowym kazaniu: „Wystawiły się na niebezpieczeństwo, opowiadając się otwarcie za skazanym na śmierć. Jezus powiedział: Błogosławiony, kto we Mnie nie zwątpi” (Łk 7, 23). Owe kobiety były jedynymi, które nie zwątpiły w Niego”. Z grona tych pobożnych niewiast wyróżnia się Maria Magdalena: świadek śmierci Jezusa, Jego pogrzebu... ona, która trwa przy Jezusie także wtedy, gdy owo trwanie wydaje się próżną stratą czasu. Bowiem gdy pogrzebanie zmarłego jest pięknym uczynkiem miłosierdzia, jaki sens ma czuwanie przy pustym grobie? I znów widać, jak z miłosierdzia wypływa życie: to – zdawałoby się – bezsensowne oczekiwanie prowadzi do spotkania ze Zmartwychwstałym!

I jeszcze jedna bohaterka Nowego Testamentu opowie nam, że wrażliwość na potrzeby ubogich otwiera drogę życiu. To Tabita (czyli Gazela), która czyniła dużo dobrego i dawała hojne jałmużny (Dz 9, 36nn). Gdy umarła, wezwano do niej Piotra, a gdy on przybył, otoczyły go wszystkie wdowy i pokazywały mu ze łzami w oczach chitony i płaszcze, które zrobiła im Gazela za swego życia. Zauważmy, że dzieła miłosierdzia Tabity są argumentem służącym przekonaniu Piotra (choć nie sądzę, by trzeba było go specjalnie przekonywać!). I Piotr, podobnie jak przed wiekami Eliasz i Elizeusz, wskrzesza Tabitę. Pamięć o jej pięknym życiu skłoniła jej bliskich, by wezwali Piotra, a teraz wieść o jej wskrzeszeniu sprawia, że wielu uwierzyło w Pana.

Miłosierdzie prowadzi do życia, miłosierdzie prowadzi do wiary... czyż jest więc coś dziwnego w tym, że Matkę Dawcy życia nazywamy Matką Miłosierdzia? Ona nie uczestniczyła w wielkich akcjach charytatywnych (a przynajmniej nic o tym nie wiemy), ale patrzyła na otaczającą rzeczywistość troskliwym, przewidującym sercem Matki, które kazało Jej wyruszyć w drogę do Judei, bo starszej, brzemiennej Elżbiecie trudno będzie podołać domowym obowiązkom. Ona potrafiła przewidzieć, jakim upokorzeniem dla nowożeńców byłby brak wina na weselu. Widziała to, co może inni też widzieli (i nic nie robili), ale to Ona miała tę „wyobraźnię miłosierdzia”, po prostu umiała myśleć... myśleć matczynym sercem.

Wspomniałam o Niej na samym końcu, by... nie kończyć tego artykułu. Ewangeliści tak niewiele mówią nam o Maryi, ale przecież każdy z nas może dodać kolejne sceny z własnej życiowej Kany Galilejskiej, gdzie wszystko zakończyło się dobrze tylko dlatego, że na szczęście była tam Matka Jezusa. Jak zawsze dyskretna, na zapleczu, w kuchni, szepcząca do Syna to krótkie, wymowne zdanie: Nie mają wina... pracy... zdrowia... A potem zdumienie otoczenia, że niemożliwe stało się możliwe... a zza kuchennych drzwi uśmiecha się Ona... po prostu Matka.



„Wystawiły się na niebezpieczeństwo, opowiadając się otwarcie za skazanym na śmierć. Jezus powiedział: Błogosławiony, kto we Mnie nie zwątpi” (Łk 7, 23). Owe kobiety były jedynymi, które nie zwątpiły w Niego”.
o. Raniero Cantalamessa

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...