Ludzie zmarli żyją w Bogu. Łącznością z nimi jest Eucharystia. Przyjmujemy Ciało Chrystusa zmartwychwstałego, żywego. To nie jest ciało umarłe. Łącząc się z Nim w ten szczególny sposób, pozwalając się włączyć w Jego uwielbione ciało, wchodzimy w przestrzeń komunii także z naszymi zmarłymi, którzy żyją w Chrystusie. Głos Karmelu 3/2009
Wyobraźmy sobie zatem, że przychodzi do Ojca człowiek, który mówi, że miał systematyczny kontakt z tarotem. Co by Ojciec powiedział takiemu człowiekowi?
Trzeba najpierw zapytać o motywy. Sytuacja grzechu to nie tylko popełnienie zła, ale też moje nastawienie. Musi pojawić się pytanie: dlaczego? Dlaczego ten człowiek chodził do wróżki, dlaczego prosił o położenie dla niego kart tarota? Bywa tak, że człowiek opuszczony, odczuwający samotność lub przeżywający jakąś tragedię życiową stara się chwytać czegokolwiek, co może przynieść ulgę, co da choćby złudzenie rozwiązania problemu. Szczególnie jeśli człowiek ma słabą wiarę, a nie ma środowiska, które by go wspierało.
Nie można od razu potępiać takich osób. Trzeba pomóc, pokazać, że to są bardzo marne podpórki. Gdy spotykam takie osoby, staram się opowiadać o Chrystusie, o relacji z Nim. Trzeba pamiętać, że tego typu zachowanie, jak sięganie po tarota, może być wierzchołkiem całkiem pokaźnej góry różnych problemów. Problemy nierozwiązane nawarstwiają się, zranienia duchowe nieprzepracowane coraz bardziej przeszkadzają i końcem jest poszukiwanie pomocy np. u wróżki.
Czasem wynika to również ze zranienia przez księdza, szczególnie w konfesjonale. Są takie sytuacje, że ktoś doświadczył jakieś agresji w sakramencie pokuty i nie ma odwagi iść do kapłana. Potrzeba zatem dużo cierpliwości. Jeśli ktoś z czytelników ma znajomą lub znajomego, którzy korzystają z takich technik, to niech ich nie straszy piekłem, ale cierpliwie zachęca do spowiedzi lub najpierw rozmowy z duchownym, z kimś, kto pomoże wyjść z tej sytuacji, rozezna, czy nie pozostawiło to jakichś złych skutków w człowieku. Zazwyczaj pytam takie osoby o ewentualne skutki negatywne. Jeśli są, szukamy pomocy poprzez modlitwę wstawienniczą, a jeśli jest taka potrzeba, także pomocy egzorcysty.
Czasem magicznie traktujemy sny, przywiązujemy do nich wielkie znaczenie, staramy się z nich wywróżyć coś na dany dzień, wyjaśnić je, czy czasem nie ukrywają dla nas jakiejś prawdy.
Ten sam sen można interpretować bardzo różnie. Pojawiał mi się jakiś czas temu sen, w którym gdzieś spadałem. Kiedyś wspomniałem o tym w rozmowie z moim kardiologiem. On odparł, że jest to prawdopodobnie spadek ciśnienia krwi. Po ciężkim posiłku też mamy trudne, uciążliwe sny. Organizm odreagowuje przeciążenie żołądka. Sny także bardzo często odzwierciedlają po prostu stresy przeżywane na co dzień. Trzeba też dodać, że sny nie są objęte kategorią grzechu i to, co mi się śni, nie jest grzechem.
Byłbym zatem bardzo ostrożny w odczytywaniu snów jako głosu Pana Boga, który chce mi teraz coś w tym śnie wyjaśnić. Lepiej sięgnąć do Pisma Świętego – tam Pan Bóg mówi najwyraźniej.
Ostatnio pewna osoba opowiadała mi, że w czasie pielgrzymki śladami św. Pawła starsze małżeństwo szukało na straganach jakiegoś amuletu, który przynosi szczęście. Była co najmniej zdziwiona.
Granica między zabobonem a sympatyczną pamiątką z jakiegoś ważnego miejsca jest cienka. Problem leży nie w samym przedmiocie, ale w wierze, jaką się w nim pokłada, w przekonaniu o jego szczególnym działaniu. Ktoś może potraktować ten przedmiot jako coś zapewniającego działanie jakichś sił, które mają chronić, oddalać nieszczęścia, czy wręcz przyciągnąć kogoś, jeśli jest to np. amulet miłosny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.