A może to pokolenie jest stracone? Pierwsze pokolenie urodzonych jeszcze tam, pamiętających stary kraj i beznadziejnie za nim tęskniących. W gruncie rzeczy to bardzo chrześcijański obraz, bo oni już nie należą do tamtego świata, do tego zaś nie będą należeli nigdy. W drodze, 7/2007
Z drugiej strony, na każdym kroku widoczny jest polski głód Boga. Bo skąd biorą się, budzące zdumienie u innych narodowości, kolejki do konfesjonałów przed świętami? Skąd wysoka mimo wszystko frekwencja w kościołach? A zdobywający szturmem amerykańskie parafie zwyczaj święcenia pokarmów w Wielką Sobotę? Wydaje się na pierwszy rzut oka, że poszukujący i głodni wiary Polacy na pewno wiele skorzystaliby, dołączając do którejś z lepszych amerykańskich parafii, ale często nie znają języka na tyle, by zaufać inności i przełamać lęk przed byciem innym. Zresztą amerykański katolicyzm, mimo że piękny i często konserwatywny, chyba byłby zbyt obcy i chłodny dla wielu.
Brak rynku na niebo
Jest jeszcze piesza pielgrzymka do amerykańskiej Częstochowy, trzydniowa namiastka tej polskiej. Bardzo angażuje się w nią odnowiona przez o. Groeschela gałąź franciszkanów. Zbiera swoje żniwo, bo polskie powołania, nie tylko franciszkańskie, zasilają amerykański Kościół. Tu i ówdzie prężnie działają młodzieżowe organizacje: ŚwiatłoŻycie, Rodziny Nazaretańskie, Neokatechumenat. To też bardzo dobrze, chociaż większość tej młodzieży dawno przekroczyła trzydziestkę...
Dziewczyna, około trzydziestki, pali cienkie papierosy. Ładna buzia, kociewski akcent: – Uśmiejesz się, ale ja częściej chodzę do kościoła, odkąd jestem z Oskarem (byłym księdzem). Jakoś tak mi potrafił pewne sprawy wytłumaczyć. Ale wiesz, że chodzimy do baptystów.
A może to pokolenie jest stracone? Pierwsze pokolenie urodzonych jeszcze tam, pamiętających stary kraj i beznadziejnie za nim tęskniących. W gruncie rzeczy to bardzo chrześcijański obraz, bo oni już nie należą do tamtego świata, do tego zaś nie będą należeć nigdy. Niewielu tylko zdaje sobie sprawę, że nie tęsknią za krajem, a za samymi sobą z czasów młodości. Ludzie w drodze, wiecznie pomiędzy, próbujący zapełnić duchową pustkę coraz to nowymi zakupami. Może ich dzieci, jeśli tylko z wiarą i szczerym przekonaniem będą zaszczepione potrzebą religijności, może one będą umiały wytworzyć dla siebie nową formułę, która obejmie to, co daje Kościół amerykański, i to, co było ważne dla rodziców. Ale to stanie się tylko tam, gdzie wiara była nieodłącznym elementem codziennego życia. Jak bumerang powraca prawda o swoistym elitaryzmie egalitarnego przecież chrześcijaństwa. Zostaną najmocniejsi, podczas gdy reszta, karmiona telewizyjną pulpą i definiująca świat na podstawie nagłówków prasowych artykułów, w imię nowoczesności gardłować będzie, że teraz są inne czasy.
– Najgorsze, że tu nikogo nie da się postraszyć piekłem. No, może nie postraszyć, ale tak... zmobilizować. A niebo dla wielu to będzie wyglądało tak, jak te całe Stany, może z pogodą lepszą, taką jak na Florydzie czy w Kalifornii. Tu chyba nie ma rynku na niebo. Ludzie żyją bezpiecznie, niczym nie muszą się martwić, a ten kto pracuje i jest legalnie, to już zupełnie. To znaczy: chodzą do kościoła, ale chyba im mniej potrzeba Pana Boga. Chociaż w wielu sprawach są lepsi niż Amerykanie. Biali Amerykanie to już zupełnie tak kulturowo podchodzą. Sam nie wiem, jak to będzie... – mówi prawie całkiem siwy ksiądz, który niedawno skończył 45 lat.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.