A może to pokolenie jest stracone? Pierwsze pokolenie urodzonych jeszcze tam, pamiętających stary kraj i beznadziejnie za nim tęskniących. W gruncie rzeczy to bardzo chrześcijański obraz, bo oni już nie należą do tamtego świata, do tego zaś nie będą należeli nigdy. W drodze, 7/2007
Wielu powie, że nakreślony obraz jest zbyt pesymistyczny. Że tak źle chyba nie jest. Niestety, jest. Trzeba jednak sprawie przyjrzeć się w nieco szerszej perspektywie. Nie wolno desperować. Ot, po prostu przyszło nam żyć u schyłku tego, co mniej czy bardziej poprawnie nazywamy cywilizacją łacińską albo europejską. Cywilizacją, która z jakichś powodów coraz mniej potrzebuje Pana Boga. Cywilizacją piękną i fascynującą, bogatą muzyką Bacha i freskami Michała Anioła, zadumaniem filozofów i zmyślnością wynalazców, ale cywilizacją, która niechybnie się kończy. Ba! Niektórzy twierdzą, że skończyła się już dawno, wraz z drugą wojną, a my żyjemy już w czasach przejściowych.
Jezus Chrystus obiecał, że Kościół będzie trwał „aż do skończenia świata”. Tak wierzymy. Nigdzie jednak nie powiedział, że będzie on zawsze zdominowany przez Europejczyków czy białych. Już teraz widać to w katolickich społecznościach przybywających do Ameryki z Indii, Wietnamu czy Korei. Tam jest Kościół żywy, wchodzący w swoisty czas fascynacji Panem, trochę jeszcze z uśmiechniętą nieśmiałością, ale z coraz odważniejszym sercem. I nie trzeba poddawać się smutkowi, ale ewangelicznie cieszyć się z tej zmiany.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.