A może to pokolenie jest stracone? Pierwsze pokolenie urodzonych jeszcze tam, pamiętających stary kraj i beznadziejnie za nim tęskniących. W gruncie rzeczy to bardzo chrześcijański obraz, bo oni już nie należą do tamtego świata, do tego zaś nie będą należeli nigdy. W drodze, 7/2007
Tu, gdzie mieszkam, żyją ludzie dobrzy i spokojni, względnie bezproblemowo spłacający morgedż za mały domek z jardem i kredyt za samochód na drajwłeju albo za plazmę w liwingrumie. Odliczają dzień za dniem do weekendu, żeby zrobić grilla, obejrzeć „Fakty” z satelity i z drinkiem w dłoni zbyt głośno wygłaszać jedynie słuszne poglądy na wszystko. Obiecują, że wrócą do Polski na emeryturze, ale wraca niewielu. Dolar teraz taki tani, a mieszkania w Polsce tak podrożały... Wielu, większość może, w drugim małżeństwie lub na kocią łapę, żyjący z bojfriendami czy bojfriendkami. Z dziećmi z pierwszych i drugich małżeństw... Poznałem kiedyś kobietę, która mieszka z dwoma mężami: byłym i obecnym. „Bo on nie ma się gdzie podziać” – mówiła. Jej dzieci z drugiego małżeństwa, maluchy jeszcze, bawią się z synem jej córki z pierwszego, bo ta nie mieszka już ze swoim Spaniszem, ojcem dziecka. Nie wiadomo, kto dla kogo jest matką, a kto babcią, kto wujkiem, a kto dziadkiem. W rzeczy samej: nieszczęsny dar wolności.
– Panie, ja panu mówię, tak samo będzie w Polsce – komentuje korpulentna starsza kobieta. – Jeszcze te stare ludzie jakoś chodzą na mszę, ale młodzi to wcale. Nic ich to nie obchodzi. A przecież wiara jest ważna. No bo jak to? Nigdy do kościoła nie idzie, a potem chce ślub w kościele? A pogrzeb? Chleje taki jeden dziad z drugim, na księży gadają, a jak się zachleje, to mu pogrzeb chrześcijański zrobić. Gdzie to kto słyszał?
W Ameryce jakoś tak daleko do Pana Boga. Co prawda w parafii w tej części miasta księża odprawiają w sumie pięć mszy św. niedzielnych po polsku. Tylko z pozoru jest tak, jak choćby w Kraśniku czy Mońkach. Nie ma starszych kobiet, które najgłośniej się modlą, nie ma tłumu ministrantów. Msza jakby bardziej płaska. Gdyby nie grały organy, pewnie nikt by nie śpiewał. Rzadkie wciąż pogrzeby są zupełnie ciche, może po trosze dlatego, że nasze „Dobry Jezu...” nie współbrzmi z nieustannym szumem miasta, wyjącymi syrenami policyjnych aut czy grzmotem lądujących samolotów.
– Wszyscy mają to w d... Jakbyś płacił, to by przyszli. A tak to nikogo nie obchodzi. Ale zrobione, to każdy by chciał mieć. Ostatnio po parafialnej zabawie nikt nie został, żeby pomóc sprzątać. Tylko ta stara Sobieniecka. A ja do czwartej rano garbeć wywalałem. Dobrze, że proboszcz dał parę złotych – żali się mężczyzna, któremu niedawno stuknęło 50 lat, niski, łysawy, wąsy zbrązowiałe od papierosów, które kupuje przez Internet od Indian.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.