Są dobrze wykształceni, łączy ich podobny wiek i to, że wyemigrowali na Wyspy Brytyjskie i do Irlandii. Tu jednak podobieństwa między nimi się kończą, bo emigracyjna droga każdego z nich była i jest inna. Przewodnik Katolicki, 22 kwietnia 2007
Mateusz i Ania: po zarobek i doświadczenie
Oboje to poznaniacy. Ona trzy lata starsza, polonistka. On inżynier sanitarny. Ich wspólny mianownik to: Zielona Wyspa, czyli Irlandia.
Zaraz po odebraniu dyplomu Mateusz dostał pracę w zawodzie w poznańskiej filii irlandzkiej firmy Mercury. Pracodawca krótko potem wysłał go na staż do Dublina, do swojej głównej siedziby. Przez pół roku wynajmując mieszkanie pracował na budowie Intela i przygotowywał oferty oraz sprawdzał różnego rodzaju projekty w biurze firmy. - Wyjazd do Irlandii był swoistym przetarciem w życiu, była to pierwsza praca i od razu za granicą. Pobyt był wyzwaniem w gotowaniu, liczeniu na siebie, radzeniu sobie w różnych, czasem nawet bardzo trudnych sytuacjach – wspomina. Mateusz bardzo podszkolił swój angielski, nabrał pewności siebie i poznał uroki Zielonej Wyspy. Dziś znów pracuje w Polsce, ale jak podkreśla, pracodawca bardziej go ceni. - Być może w przyszłości byłbym skłonny żyć tam przez dłuższy okres lub nawet na stałe. A co z barierami? – Irlandczycy są bardzo życzliwi, mają też spokój i niezbędny dystans do wielu spraw – przekonuje, dodając że ogromna liczba naszych rodaków sprawia, że Irlandia stała się bardzo „polska”.
Potwierdza to mieszkająca od ponad roku w Limericku Ania. – Mamy tu polskie sklepy, polską obsługę w banku, polski kościół. Niedługo otwarte zostanie polskie centrum medyczne – wylicza. Do emigracji skłoniła ją chęć kupna mieszkania, bo z redaktorskiej pensji nie byłaby w stanie sobie na to pozwolić. Jak przyznaje, w tym 80-tys. mieście ponad 10 tys. to Polacy, najczęściej młodzi, którzy tak jak ona przyjechali, by się dorobić, i którzy, jak ona najczęściej niestety nie pracują w zawodzie. – Pracuję na tzw. weekend shiftach, 12 godzin dziennie składając laptopy w amerykańskim Dellu. Praca jest stresująca i uciążliwa, ale zarabiać trzeba – dodaje. Zamierza zostać tu jeszcze dwa, może trzy lata, a później wrócić, kupić mieszkanie i pracować jako pedagog w jednym z poznańskich liceów. Choć bardzo tęskni za rodziną, przyjaciółmi i wszystkim tym, co polskie, wie, że ten okres, jak mówi, potrzebny jest jej, „by wiele spraw widzieć ostrzej i jaśniej”.
Gosia i Tytus, Asia i Lidka oraz Mateusz i Ania na Wyspach zdobyli olbrzymią wiedzę, doświadczenie, pewność siebie – a więc to, czego nie sposób przeliczyć na żadne pieniądze. Wyjeżdżając, choć z różnych powodów, przezwyciężyli strach i najróżniejsze bariery, które postawiło przed nimi życie. Bogatsi w to wszystko, bardzo dynamicznie wrócili lub dopiero powrócą do Polski, by tu kontynuować to, czego nauczył ich wielki świat.