Którędy do szczęścia? Koncepcja Stwórcy czy ludzka antykoncepcja?

Dlaczego ludzie dziś są tak często nieszczęśliwi? Coraz więcej posiadają. Coraz wygodniej żyją. Coraz wymyślniej się odżywiają. Coraz więcej zażywają przyjemności. I... coraz powszechniej czują życiową pustkę, brak sensu życia, przeżywają absurd własnego istnienia, popełniają samobójstwa... Przewodnik Katolicki, 17 sierpnia 2008



Najwyraźniej szczęście nie zależy od stanu posiadania rzeczy (choćby to były najbardziej bajeczne domy, samochody, jachty...). Nie wynika też wprost z wygody życia ani ze spożywania najbardziej nawet wyrafinowanych potraw. Nie wynika też z liczby zażytych przyjemności ani z intensywności przeżytych emocji.
Dlaczego? Ponieważ szczęście nie wynika z tego, co człowiek ma i czym się bawi, a z tego, kim jest i jak żyje, jakie są jego relacje z innymi - odwieczny problem: „być czy mieć”.

Najogólniej mówiąc, człowiek może żyć na dwa sposoby: po Bożemu lub bezbożnie. Tak naprawdę od tego zależy jego szczęście w życiu... i w wieczności. Przy czym po Bożemu może żyć człowiek, który nawet nie poznał wiary, a bezbożnie może żyć gorliwie praktykujący „dewot”, a nawet... kapłan.

Nie chcę tu nikogo osądzać, bo przecież wszyscy jesteśmy grzeszni. Chodzi mi bardziej o wymiar tęsknot. Są ludzie, którzy uczciwie tęsknią do bogobojności, ale w słabości swojej upadają. Ci są na najlepszej drodze do świętości i na pewno mogą liczyć na Boże Miłosierdzie. Są jednak i tacy, którzy świadomie tęsknią do bezbożności i nie oddają się jej do końca niejako „z braku okazji” czy z powodu jakichś zahamowań. Ci w wolności swojej odrzucają Boże Miłosierdzie. Są na drodze do utraty szczęścia, do zatracenia.



Życie po Bożemu


Życie po Bożemu to życie w zgodzie z naturą, czyli dla wierzących zgodne z planem, zamysłem Stwórcy. Nawet człowiek niewierzący, badając naturę (biologię, ale też i psychikę człowieka) odnajdzie zamysł Stwórcy wpisany w stworzenie. Życie po Bożemu wymaga nie tyle wiary w Boga, co wiary Bogu. Wiary, że natura jest stworzona dobrze i nie trzeba „poprawiać” Pana Boga. Wiary, że przykazania Boże to nie okrutne zakazy odbierające człowiekowi szczęście, a drogowskazy do szczęścia właśnie.

Zakaz wydany przez Miłość służy dobru. Oburzanie się na zakaz wstępu na pole minowe czy wręcz omijanie go jest... jawną głupotą. Tak samo jawną głupotą jest oburzanie się, lub co gorsza, omijanie przykazań, np. nie zabijaj, nie cudzołóż. I by było to jednoznacznie jasne „nie zabijaj” dotyczy życia każdego człowieka od poczęcia do śmierci, a „nie cudzołóż” każdego współżycia pozamałżeńskiego, w tym również przedmałżeńskiego. (Destrukcyjne skutki omijania zakazu wejścia na pole minowe czy przykazań Bożych są dla życia i szczęścia człowieka porównywalnie tragiczne.)

Czy życie zgodne z naturą oznacza konieczność odrzucenia wszystkiego, co nienaturalne, sztuczne? Czy człowiek nie może korzystać z okularów, sztucznej nerki, syntetycznych preparatów, a może nawet samochodów i komputerów, które przecież na polu nie rosną? Tę pułapkę próbują zastawiać bezbożni na bogobojnych. Nie „sztuczność” jest zła, a ukierunkowanie działania na zło i złe skutki (owoce). Nie przedmiot jest zły, lecz jego użycie może służyć złu. Za pomocą młotka można zbudować dom dla rodziny, można powiesić półkę na dobre książki albo święty obraz, ale też można zabić człowieka albo nawet... przybić do krzyża Chrystusa...



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...