Podczas gdy politycy kłócą się o to, którędy mają przebiegać główne szlaki dystrybucji gazu, „szarzy obywatele” płacą coraz wyższe rachunki tylko za to, że mają kaprys umyć się w ciepłej wodzie albo zagotować wodę na herbatę. Przewodnik Katolicki, 15 lutego 2009
„Drogi ruski gaz”
Tymczasem wiosną lub latem tego roku panią Annę czeka kolejna „gazowa rewolucja”. Jej skutki od ponad pół roku odczuwa już pan Kazimierz z poznańskiego Łazarza. – Zaczęło się w maju ubiegłego roku – opowiada z ożywieniem ponadsiedemdziesięcioletni emeryt. Nie wychodzę z domu codziennie, bo mam chore nogi, więc któregoś razu sąsiad powiadomił mnie, żebym nie używał gazu do odwołania, bo mogę spowodować wybuch! Okazało się, że w dzielnicy, w której mieszka pan Kazimierz, następuje wymiana gazu z dotychczas używanego zaazotowanego na wysokometanowy.
Odbyło się to w ten sposób, że gaz wpuszczono do sieci, a mieszkańców powiadomiono wcześniej poprzez wywieszenie komunikatów na klatkach schodowych i zamieszczenie ogłoszeń w prasie. Po wpuszczeniu gazu do sieci mieszkańcy nie mogli używać piecyków, junkersów i kuchenek gazowych w swoich mieszkaniach, gdyż groziło to wybuchem. Trzeba było oczekiwać na pracowników, którzy pukali do kolejnych drzwi, by wymienić dysze w urządzeniach i w ten sposób uzdatnić je do spalania nowego gazu.
– Po dwóch tygodniach bez ciepłej wody i bez możliwości przygotowania ciepłego posiłku wreszcie przyszli do mnie robotnicy – opowiada pan Kazimierz. Już od progu oznajmili mi, że teraz to mi współczują: „Panie, dostaniecie teraz piekielnie drogi ruski gaz, niby bardziej kaloryczny, ale za to większość urządzeń nie jest przystosowana do jego spalania, więc siłą rzeczy zużycie będzie większe” – ostrzegli robotnicy pana Kazimierza.
I rzeczywiście, pan Kazimierz pokazuje rachunki po zmianie gazu, z których wynika, że ten nowy jest droższy. Płaciłem wcześniej po 80-90 złotych, ostatnio dostałem rachunek, przy podobnym zużyciu, na kwotę 160 złotych – żali się pan Kazimierz. Do tego, od czasu zmiany gazu junkers nie grzeje mi dobrze wody, na ogół z kranu płynie jedynie letnia.
Gazozależni
Dla tysięcy ludzi, szczególnie zamieszkujących stare kamienice, w których poszczególne mieszkania ogrzewane są indywidualnie, a koszty ogrzewania nie są zryczałtowane w czynszu, nastały trudne czasy. Drastyczne podwyżki cen gazu zmuszają tysiące ludzi, często rencistów i emerytów czy osoby w podeszłym wieku do przykrych decyzji: ograniczenia zużycia ciepłej wody, przebywania w niedogrzanych mieszkaniach, rezygnacji z przyrządzania na gazie części ciepłych posiłków.
Jednak praktyka pokazuje, że na gazie nie da się zrobić większych oszczędności. Jego zużycie nie jest bowiem, jakby się niektórym wydawało, żadnym luksusem, ale służy zaspokojeniu podstawowych potrzeb egzystencjalnych człowieka. Wiele osób będzie musiało i te swoje potrzeby zredukować. Każdorazowo podwyżkę proponuje operator czy dystrybutor gazu – Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Jest ona zatwierdzana przez Urząd Regulacji Energetyki. Urząd ten zatwierdza najczęściej podwyżki w niższym wymiarze niż proponuje PGNiG.
Mimo to przeciętni obywatele odczuwają je dotkliwie. Nie udało nam się dowiedzieć, czy PGNiG i regionalne spółki od niego zależne prowadzą jakiekolwiek badania opinii społecznej i nastrojów konsumentów. Wydaje się jednak, że dystrybutorzy gazu nie odczuwają takiej potrzeby – większość ludzi takich, jak pani Anna czy pan Kazimierz jest i tak skazana na korzystanie z gazu. Osoby te z dnia na dzień nie zmienią swoich urządzeń grzewczych, nie zrezygnują z ciepłych posiłków czy kąpieli – słowem, nie wyrzekną się podstawowych potrzeb, jakie niesie codzienność.
A spółki gazownicze muszą dbać o swoją kondycję – uzasadniając podwyżki w listopadzie ubiegłego roku, PGNiG stwierdzało: „Wprowadzenie zmian taryfy gazowej jest konieczne m.in. z powodu znacznego wzrostu kosztów pozyskiwania gazu ziemnego z importu, którego aktualna cena ustalana jest w oparciu o średnią cenę produktów ropopochodnych sprzed dziewięciu miesięcy. A te były wysokie.
W stosunku do założeń taryfowych przyjętych w kwietniu 2008 roku wzrosły o ponad 20 procent i zaczęły być odczuwalne już od III kwartału 2008 roku”. Można nie dziwić się komercyjnej spółce, że dba o swoją płynność finansową, czy jednak nie mamy prawa do pretensji wobec kolejnych ekip rządzących, że nie zagwarantowały obywatelom bezpieczeństwa energetycznego, zmuszając ich do żenujących i nieludzkich oszczędności?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.