Betonowe Jeruzalem

Zaniepokojeni brzydotą współczesnej sztuki sakralnej włoscy intelektualiści napisali list otwarty do Benedykta XVI. Architektoniczne koszmary powstają nie tylko we Włoszech, to problem sztuki współczesnej, która chce desakralizować przestrzeń. Przewodnik Katolicki, 29 listopada 2009



Jednak od tego czasu nie udało się znaleźć wyjścia z tej sytuacji. Z jednej więc strony powstają „oryginalne” świątynie, które czerpią ze świeckiej sztuki współczesnej, zapominając o całym bogactwie znaków i symboli chrześcijańskich. Z drugiej strony powstaje swoisty miszmasz: do tych nowoczesnych wnętrz wprowadzane są znów kiczowate oleodruki i masowo produkowane kopie religijnych obrazów. Dawno temu, bo w 1964 roku, Paweł VI mówił do artystów: „(…) obchodziliśmy się z wami bardzo źle, uciekliśmy się do surogatów, do oleodruków, do sztuki o małej wartości i nikłych zaletach. (…)

Zapuściliśmy się i my w kręte zaułki, gdzie źle się służyło sztuce, pięknu oraz – co jest dla nas gorsze – kultowi Boga”. Czy coś się zmieniło przez ostatnie czterdzieści lat? Z przykrością trzeba przyznać, że nic. Nadal artysta jest dla Kościoła zbytkiem, a prawdziwa sztuka niepotrzebnym wydatkiem. W nowo wybudowanym kościele proboszcz, który nigdy nie studiował historii sztuki, woli powiesić na ścianie kanoniczną kopię Jezusa Miłosiernego niż zamówić u artysty nowy obraz, który byłby wyrazem jego osobistej wiary. Zresztą współcześni architekci nie lubią malarzy, zaprojektowane przez nich wnętrza są puste – pustka ma służyć kontemplacji.

Pustka

Modlący się człowiek we wnętrzu przypominającym halę przylotów i odlotów – trochę tak wyglądają wnętrza betonowych kościołów. Ściany są puste, nie ma na nich polichromii, fresków czy obrazów. Co więcej, możemy nie znaleźć w kościele żadnego wizerunku poza symbolicznym krzyżem. Negacja sztuki figuratywnej jest szczególnie zauważalna w Europie Zachodniej (niektórzy nie mają nic przeciwko temu, żeby zastąpić krzyż napisem „don’t worry” – to przecież bardziej ekumeniczne i pozytywne).

Ustawiony na środku ołtarz i pulpit przypominają trybunę do przemówień. Wnętrze jest może funkcjonalne, zbudowane z myślą o ludziach, którzy będą tam się gromadzić, jednak świątynia powinna być także domus Dei – domem Bożym. Nie tylko ma służyć wygodnemu sprawowaniu liturgii, ale poprzez artystyczne środki wyrazu powinna ukazywać obecność Chrystusa. Architektura sakralna przez wieki robiła to poprzez język symboli.

Kardynał Camillo Ruini, były wikariusz generalny Rzymu, pytał: „Jak to się dzieje, że architekci i artyści, także ci o światowej sławie, mający w swoim dorobku dzieła wybitne, nie potrafią przyswoić i zinterpretować wielkiego bogactwa znaczeń i zawartości symbolicznej, które w przeszłości znajdowało właściwe formy wyrazu?”. Można jednak zapytać w drugą stronę: jak to się stało, że kardynałowie i biskupi zgadzają się na budowę takich koszmarów architektonicznych jak Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, Sanktuarium Maryjne w Licheniu czy będącą w trakcie budowy Świątynię Opatrzności Bożej w Warszawie?

Jedno jest pewne: potrzebna jest gorąca debata nad stanem sztuki sakralnej i współpracy Kościoła z artystami. Tak źle jeszcze w historii Kościoła i historii sztuki nie było.






«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...